Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.
Pułapki
Nikt by się nie spodziewał, że zagrożenia czają się wszędzie, dlatego Doktorr Noel Strefa, specjalista w dziedzinie zagrożeniologii, usiłuje do tego przekonać. Sam chętnie chodzi w kasku (a czasami w dwóch kaskach) i podejmuje rozmaite środki ostrożności, dziwiąc się, że inni nie biorą z niego przykładu. Prowadzi dla chętnych – czytelników – nietypowe szkolenie w kwestii oceniania ryzyka. Podpowiada, jak rozpoznawać wikingów i wilkołaki, dlaczego babcie są niebezpieczne i co zrobić z placami zabaw oraz basenami, żeby stały się niegroźne. Proponuje zamianę śniegu na wełnę i specjalny, wielogodzinny system pieczenia tostów (zbyt gorącymi można się oparzyć). Pszczoły, piraci, rowery, praca domowa – wszystko obwarowane jest ostrzeżeniami i absurdalnymi środkami zapobiegawczymi. Jeden tylko Doktorr nie bagatelizuje ryzyka. Nie zdaje sobie sprawy z własnych dziwactw. To z kolei stanowi podstawowe źródło śmiechu w tomiku. Doktorr zmusza do podejmowania innych niż zwykle ocen, wymyśla nieprawdopodobne wypadki i próbuje je wykluczyć przez komiczne wskazówki. A że zagrożeń najłatwiej uniknąć, kiedy nic się nie robi – pole do popisu ma bohater ogromne. Poza poradami z zakresu zagrożeniologii narrator przedstawia siebie – na marginesie opowieści. Zamiast słodyczy uwielbia kapustę, podkochuje się w Grecie, swojej uroczej sąsiadce. Nie brakuje mu wyobraźni.
„Zagrożeniologia” to tomik pełen przepięknych absurdów rodem z fantazji dzieci i pragmatyzmu dorosłych. Doktorr Noel Strefa wie, że w domu można narazić się na atak rekina (w łazience), paść ofiarą nawiedzonych książek z biblioteki, a do oczka wodnego może się wprowadzić krokodyl. Walczy z niebezpieczeństwami, które tylko on dostrzega – czasami ku utrapieniu sąsiadów. Nawet maleńkie (bajkowe) prawdopodobieństwo kataklizmu prowadzi tu do szukania poradnikowego scenariusza. Doktorrrowi pomagają David O’Doherty (autor tekstu) i Chris Judge (twórca ilustracji). To kolejny sposób na ciekawe wprowadzenie twórców do fabuły – wzorowane na serii z 13-piętrowego domku na drzewie. Podobny zresztą jest też rytm ksiażki, upodobanie do nonsensów i przenikanie się realiów z bajkowością.
Nie ma tu odpoczynku od śmiechu, ani na chwilę. Doktorr Noel Strefa rozbawia swoją innością i absolutnie poważnym traktowaniem tematu. Hiperbolizacje przechodzą w nową jakość świata przedstawionego, tu już nikogo nie będzie dziwić szereg absurdalnych wypadków – służą one komizmowi, bo przecież nie budowaniu prawdziwych wskazówek. Humor płynie i z pozoru naukowości, i z upodobania do nadprzezorności wśród dorosłych (zwłaszcza w produktach wypuszczanych na rynek amerykański – ze względu na chęci klientów do pozywania firm). „Zagrożeniologia” to czysta zabawa dla dzieci, ucieczka od pouczeń aż do przesady obecnych dzisiaj w literaturze dla dzieci i młodzieży. O’Doherty daje odbiorcom szereg dowcipów i pomysłów na przełamanie rutyny. Nawiązuje i do modnych na rynku powieści komiksowych (mimo że rysunki przegrywają tu z konkurencyjnymi, tekstowe rozwiązania to wszystko wyrównują), i do pozycji klasyczniejących – w stylu galerii domowych potworów. Najważniejsze, że realizacja wypada naprawdę udanie – z „Zagrożeniologii” pośmieją się wszyscy, to tomik, który gatunkowo wygląda jak satyra na poradniki, autor trzyma wysoki poziom – i imponuje wyobraźnią. Nawet mimo że książka „ma ostre krawędzie”, a krzesło w każdej chwili może stanąć w płomieniach – warto zabrać się do śledzenia przestróg najlepszego na świecie zagrożeniologa. W końcu każdemu przydadzą się wiadomości, jak tańczyć śpiące kocię lub jak zaprojektować absolutnie bezpieczny ogród. Do tego warto jeszcze zwrócić uwagę na rekomendacje książki – by zyskać przekonanie, że nie da się bez niej obejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz