sobota, 9 lipca 2016

Agnieszka Mielech: Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Wielka księga przygód

Wilga, Warszawa 2016.

Dojrzałość

Dzieci uwielbiają zakładać tajne kluby, zrzeszać się w grupach, które dają im poczucie zwiększonych możliwości. Nie inaczej jest w przypadku Emi (a tak naprawdę Stanisławy Emilii) – chociaż tutaj chodzi też o wabik na małe czytelniczki. Emi ma swój Tajny Klub Superdziewczyn (z czasem dokooptowany zostaje do niego jeden chłopak, ale klub nazwy nie zmienia, a maluchom nie przeszkadza to w zabawie). Agnieszka Mielech pisze proste powieści pop dla dziewczynek, a teraz kilka z nich pojawia się w zbiorku „Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Wielka księga przygód”. Po takiej lekturze łatwiej zorientować się, w jakim kierunku podąża autorka. Najpierw chodzi o zwykłe przedstawienie postaci. Emi zaczyna naukę w szkole (chociaż niewiele brakuje, by jej rodzice zaproponowali całkiem inne rozwiązanie, niekoniecznie dobre dla dziecka), tu ma swoje przyjaciółki i zwykłe dziewczyńskie sprawy. Początki klubu to śledztwo w sprawie szkolnej papugi – rozmywane przez codzienność. Emi i inne dziewczyny na razie bardziej angażują się w prezentowanie charakterów i upodobań niż w działania detektywistyczne (nawet jeśli szefowa klubu myśli o inwestycjach sprzętowych). Za drugim podejściem akcja już się rozkręca, bo Emi wyjeżdża na wakacje, a to okazja do poznawania nowych inspirujących zabaw – zawsze ciekawych, nawet mimo obecnego uwielbienia dla komputerów i gier. Emi od takich pokus jest wolna, nic nie odciągnie jej od przygód w terenie. Następna sprawa to już wyzwanie dla Tajnego Klubu: dziewczynki angażują się w pomoc w stadninie, a miłość do koni sprawia, że wymyślają sposób na ocalenie jednego ze zwierząt. Wydaje się, że dopiero takie wydarzenie, przezwyciężenie realnego problemu i podjęcie z dorosłymi równego dialogu – umacnia sens istnienia Tajnego Klubu. Zresztą Agnieszka Mielech na końcu tomu podpowiada czytelniczkom, jak założyć własny klub i jak wykorzystywać go do rozwiązywania trudnych spraw. Uczy też dzięki akcji: wprowadza nawet tajny szyfr, który i odbiorczynie mogą sobie przejąć. Dostarcza zatem rozrywki na różnych płaszczyznach. Nietrudno się zorientować, że z biegiem czasu autorka coraz bardziej się rozwija – tworzy fabuły coraz lepsze, ciekawsze dla dzieci i uzasadniające rację bytu klubu. To cieszy, Mielech znajduje sobie motyw, na którym może oprzeć serię – wciąż szuka do niego tematów wypełniających książki, tak, żeby poza rozrywką nauczyć czegoś dzieci. Sama też zyskuje nowe możliwości, nie powtarza się, co najwyżej rozwija raz zasygnalizowane zagadnienia. Pozwala, by seria dojrzewała razem z odbiorczyniami. Odrzuca Agnieszka Mielech tak modne „niechronologiczne” cykle – książki, w których nie ma znaczenia kolejność czytania. Tu akcja rozbudowuje się logicznie i znajomość poprzednich części zawsze się przydaje – mimo że autorka stara się potrzebne wiadomości wplatać subtelnie w wyznania Emi.

„Wielka księga przygód” to zestawienie kilku popularnych historyjek. Mielech pozwala postaciom trochę się poekscytować (ulubione wykrzyknienie Emi, czyli „mega”, przejmują czasami inne koleżanki). Flora jest dość impulsywna i wyróżnia się tym nawet na tle pozostałych dzieci. Innych bohaterów indywidualizowanie języka jakoś omija, dla autorki ważniejsza okazuje się fabuła. Dlatego też raczej nie przejmuje się przesadnym charakteryzowaniem postaci, odbiorczyniom wystarczy zestaw emocji płynących z działań. Stopniowo członkinie Tajnego Klubu Superdziewczyn przechodzą od naiwnej zabawy do realizowania prawdziwie ważnych celów, rozwiązywania problemów wymagających refleksji i niemal dorosłego podejścia. Agnieszka Mielech uczy najmłodszych negocjacji i szukania argumentów, pokazuje, jak zrezygnować ze zbędnych emocji i zaimponować dorosłym, przedstawiając swoje stanowisko. Ale podsuwa też cały zestaw klasycznych lektur, po jakie mole książkowe chętnie sięgną: zestaw książek w przypisach jest imponujący – i przyda się dzieciom. „Wielka księga przygód” to również zbiór adresów bibliograficznych. A przecież ten zbiorek można potraktować jako przewodnik po codzienności urozmaiconej obyczajowymi wyzwaniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz