niedziela, 5 czerwca 2016

Jerzy Sosnowski: Sen sów

Wielka Litera, Warszawa 2016.

Wspomnienie

Jarko jedzie z rodzicami nad morze. Jedzie, żeby podreperować zdrowie, rodzice muszą mu towarzyszyć, bo mały chłopiec boi się sanatoriów. Odbywa tę podróż teraz, na oczach czytelników – a tak naprawdę odkrywa ją zanurzony we wspomnieniach dorosły i doświadczony autor, który z lekkim sentymentem obserwuje tamtego chłopca i przypomina jego nadzieje i wrażenia (w tym dźwięki zapachów, a nawet tajne myśli, z których kiedyś sam Jarko nie zdawał sobie sprawy). Jarko jedzie więc nad morze, poznaje nowych kolegów, spędza czas z mamą lub tatą – „Sen sów” to zapis zwyczajnego wydarzenia, które w oczach dziecka nabiera cech egzotycznych i ocen nie do powtórzenia nigdy w przyszłości. Dla Jarka wszystko jest nowe i niezwykłe, magicznego charakteru nabiera biblioteka i obiady w stołówkach. Świat dzieci rządzi się swoimi prawami i dorośli nigdy go nie zrozumieją – ale i rodzice mają swoje przyzwyczajenia czy sekrety. Na przykład czas spędzony z tatą wygląda zupełnie inaczej niż decyzje podejmowane przez mamę. Jarko zajmuje się też autorefleksjami, odkrywa uroki literackich zabaw, absurdy sennych obrazów skleja w pojedyncze opowieści. Przez powieść o dojrzewaniu przewija się też temat seksualności. Bo z czasem kontury wizyty nad morzem zaczynają się zacierać, coraz bardziej mieszają się pomysły dziecka z refleksjami coraz starszego a niesprawiedliwie uciszanego bohatera. Sam autor zresztą też zazdrości postaciom i wydziera dla siebie trochę miejsca, ujawnia się, żeby podkreślać autotematyzm i na nowo ukryć siebie. „Sen sów” funkcjonuje w konstrukcji na prawach onirycznych, sygnalizowanych nie tylko obecnością czasowych przeskoków i miksowanych wspomnień, ale i płynącymi opisami, językiem precyzyjnym, a przecież też poetycko rytmicznym, jakby rozmywającym się w faktach i domysłach. Jerzy Sosnowski wybiera długie frazy, ale bez utrudniania lektury czytelnikom, prowadzi historię nie tyle gawędziarsko – co mimochodem. Tworzone przez niego obrazy i sytuacje, chociaż konkretyzowane, są też na tyle uniwersalne, że aż zamieniają czytanie we wspominanie. Każdy wraca do dzieciństwa, odpowiada własnymi refleksjami lub historiami na motywy ze „Snu sów” i przekonuje się, że każda błahostka może okazać się cenna w rozpaczliwym powrocie do dzieciństwa.

Zwodnicze są rozdziały tej powieści, bo wydarzenia, które stają się udziałem Jarka, brzmią bardzo prawdopodobnie nawet wtedy, gdy pamięć płata figle. Sosnowski celowo wyodrębnia (graficznie i w strukturze książki) sny, wtrącenia odautorskie czy „szczeliny” z prawdziwej teraźniejszości: tu tom przypomina o procesie tworzenia i o pułapkach zastawianych przez wprawnych autorów. A przecież nie oznacza to, że rzeczywistość Jarka będzie tym samym mniej prawdziwa. Tyle tylko, że autor otwiera sobie możliwość manipulowania czytelnikami świadomymi tego zabiegu, sugerowania im nieprawdziwych zdarzeń lub modyfikowania pamięci jako skarbca wydarzeń naturalnych czy oczekiwanych. Dzieciństwo i młodość Jarka poddawane są twórczej obróbce, o której podczas czytania bardzo łatwo zapomnieć. Ta powieść dużo udaje, nabiera odbiorców i cieszy wspólnotą doznań (lub – jakością przeszłych scen). „Sen sów” to historia, w której akcja przywodzi na myśl niemal każde dzieciństwo oglądane po latach, a forma przypomina o kreacyjnych możliwościach języka i o znaczeniu jakości pisania. Jerzy Sosnowski wcale nie musi zabiegać o uwagę odbiorców – zdobywa ją przeżyciami małego Jarka. Zabawa staje się podstawą konstrukcji tomu, rzadko się jednak zdarza, by - jak w tym przypadku - zabawa autora była jednocześnie zabawą dla odbiorców. Gra sensami cieszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz