niedziela, 5 czerwca 2016

Beata Ostrowicka: Elementarz matematyczny

Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.

Zabawy z liczeniem

Swoim „Elementarzem” w serii Poczytam ci, mamo Beata Ostrowicka wyrobiła sobie silną pozycję na rynku literatury dla dzieci. Teraz przychodzi czas na tomik drugi – „Elementarz matematyczny” – który przyniesie równie dobre skutki w oswajaniu najmłodszych z podstawami matematyki. Autorka sięga po bohaterów z „Elementarza”, Antka, Adę czy Lenkę (i jej kota Itka) – oni będą oprowadzać czytelników po świecie matematyki. Ale jeśli w „Elementarzu” nauka zaczynała się od poznawania liter i prostych zdań, tu cyfry, kształty i miary zakodowane zostały w prostych opowiadaniach – czytankach. Poziom trudności jest więc nieco inny (chociaż autorka odnosi się do podstawy programowe j z klas 1–3). Dzieci mogą samodzielnie zapoznawać się z historyjkami, co ułatwiać im będzie duży druk, ciekawie budowana akcja i sympatyczni bohaterowie – albo słuchać opowiadań czytanych przez rodziców. Na pewno jednak, jeśli samodzielnie sięgną po tę lekturę, nie będą zawiedzione.

Beata Ostrowicka nie zamierza straszyć matematyką. Rozpuszcza matematyczne zagadnienia w prostych scenkach z życia. Czasami dzieci uczą się w nich liczyć, innym razem po prostu śni im się tabliczka mnożenia. Autorka uczy przez zabawę: sprzątanie pokoju jest jak tworzenie zbiorów i podzbiorów (a do takich zadań zaprząc można również niezbyt lubianych kolegów). Gra w wyszukiwanie figur geometrycznych umili nudną podróż, a nauka odczytywania temperatury przyda się, gdy trzeba przekonać mamę do wyjścia bez czapki i szalika. Bohaterowie znajdują swój sposób na nauczenie się kolejności miesięcy, a nawet na ułamki. Używają miarki, odczytują godziny, sprawdzają rozmiary i dowiadują się, jakie produkty kupować na sztuki, jakie na kilogramy czy litry. Matematyka pojawia się zatem w każdym aspekcie życia – i staje się bardzo przydatna także dla maluchów. W żadnym razie za to nie jest groźna czy trudna, po „Elementarzu matematycznym” będzie się kojarzyć z zabawą.

Beata Ostrowicka bez przerwy zmienia tematy historyjek, nie powtarza się i daje odbiorcom szansę zajrzenia do codzienności postaci: a że jest to codzienność naturalna i realistyczna, aż chce się zaprzyjaźnić z bohaterami i jak najdłużej pozostawać w ich świecie. Da się to uzyskać przez przenoszenie ich matematycznych rozrywek do własnej, pozaliterackiej rzeczywistości. Ostrowicka podsuwa ciekawe pomysły, jak polubić matematykę i zainteresować się nią. Bardziej chce intrygować niż wbijać do głów określone zasady (chociaż sztuczka z mnożeniem przez 9 na palcach przyda się każdemu). Do ćwiczeń i wysilania umysłu zachęca raczej Katarzyna Kołodziej – obrazki skrywają różne zagadki. Czasami kurczakom myli się tam liczenie, innym razem postacie nazywają kierunki, określają długości czy po prostu przypominają quasi-definicje. Z samodzielnego czytania tomiku płynie zatem zwielokrotniona korzyść. Nie tylko najmłodsi ćwiczą sztukę czytania i zapewniają sobie rozrywkę (bo miniaturki Ostrowickiej wypadają naprawdę ciekawie!), nie tylko przyswajają sobie podstawowe matematyczne terminy, ale jeszcze mogą urozmaicić zabawy i przegonić nudę za sprawą pomysłów bohaterów. Jeśli dodać do tego wesołe (jak zwykle) ilustracje i przemycane na nich wiadomości do zapamiętania, szybko okaże się, że dzieci nie będą miały problemu z królową nauk – i lepiej poradzą sobie ze szkolnymi zadaniami. Beata Ostrowicka tworzy serię, którą koniecznie trzeba podsuwać najmłodszym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz