Muza SA, Warszawa 2016.
Przepis na życie
Naomi Moriyama zaprasza czytelników na kulinarną podróż i pozwala sprawdzić, dlaczego „Japonki nie tyją i się nie starzeją”. Książka pod tym tytułem staje się prawdziwym przewodnikiem po orientalnych smakach – a i samej kulturze jedzenia. Autorka odwołuje się w tomie do własnych doświadczeń oraz przyzwyczajeń wyniesionych z domu, uwzględnia też możliwości, przed jakimi stają Amerykanki chcące wypróbować japońskie zasady żywieniowe. Przez cały czas też przypomina, że japońska kuchnia jest znacznie zdrowsza niż amerykańska – przywołuje różne statystyki potwierdzające te obserwacje. Do swoich nawyków żywieniowych zamierza autorka przekonać jak najwięcej odbiorczyń – to prosta droga do poprawienia jakości życia. Wszystko wygląda idealnie z perspektywy osoby urodzonej w Japonii lub w jakikolwiek sposób z Japonią powiązanej. Autorka ma punkt odniesienia, wie, jak potrawy powinny wyglądać i smakować – czytelniczkom pozostanie opieranie się na bardzo precyzyjnych wskazówkach. Jednak w takim kontekście drobinę zniechęcają do poszukiwań stwierdzenia, że trzeba czasem poeksperymentować, żeby znaleźć ulubione proporcje (lub potrawy).
Jeśli jednak ktoś lubi jedzenie w japońskich restauracjach i chciałby spróbować wskazówki – zyska całkiem solidne podstawy. Polscy czytelnicy mają trudniej ze względu na brak japońskich marketów, więc i dostępu do części składników. Autorka buduje wręcz przewodnik po jedzeniu w azjatyckim stylu i celnie wskazuje różnice między sytuacją żywieniową znaną czytelnikom a swoją tradycją. Spostrzeżenia ogólnospołeczne miesza z osobistymi wyznaniami lub wspomnieniami: najczęściej pojawia się tu mąż Billy, Amerykanin, który chętnie przyrządza (i zjada) japońskie dania oraz matka – specjalistka od tradycyjnych potraw. Oni stanowią gwarancję jakości i reklamę dań, zresztą Moriyama nie szczędzi pochwał dla gotujących zgodnie z tradycją Japonek.
Japońska kuchnia to jeden z tematów i, wbrew pozorom, wcale nie sushi będzie tu dominować. Autorka zapoznaje odbiorców z różnymi składnikami potraw i gotowymi potrawami, największy nacisk kładąc na ich świeżość. Podaje też liczne przepisy dla tych, którym uda się dotrzeć do składników. Wyznacza dokładne temperatury podczas gotowania, ale podsuwa też „domowe” sposoby sprawdzania takich wartości. Czasem w porównaniach zapędza się w mało apetyczne rejony (gdy porównuje etap prac w kuchni do… prania skarpetek). Dba jednak o to, by nie pozostawiać wątpliwości, przynajmniej w samym gotowaniu.
Drugim elementem tomu są opowieści o sposobach podawania jedzenia, o naczyniach i garnkach potrzebnych do przygotowywania potraw. Tu raz Moriyama zachęca, żeby wypróbować posiadane w domu przedmioty – i nie tracić motywacji do zmian, raz zaprasza do nabycia odpowiednich naczyń. Ważna jest dla niej estetyka podawania jedzenia, a i nakładanie go w małych porcjach do wielu misek i talerzyków (nie mówi za to o tym, kto ma sprzątać po takim posiłku niezliczone ilości pięknych naczyń). Trzeci motyw to aspekty zdrowotne: autorka porównuje nawyki żywieniowe Japonii i Stanów Zjednoczonych i podpowiada, które potrawy sprzyjają długiemu życiu i zdrowiu, utrzymaniu młodego wyglądu i sportowej sylwetki.
„Japonki nie tyją i się nie starzeją” można zatem traktować jako poradnik w kształtowaniu nowych upodobań kulinarnych, ale i jako rodzaj reportażu tematyzowanego, opowieści o Japonii od strony jedzenia oraz zdrowia. Naomi Moriyama wykorzystuje modę na Japonię – a że sama mieszka za granicą, może też zestawiać zdobyte w rodzinnym domu wiadomości z innymi zasadami egzystencji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz