Media Rodzina, Poznań 2016.
Warszawskie koty
Jarosław Mikołajewski postanowił tym razem postawić na patriotyzm lokalny. Kot Cagliostro przyzwyczaił już swoje małoletnie agentki do spotkań we Włoszech. Dziewczynki z różnych krajów i tak łączą się przez internetowy komunikator, a do celu docierają za sprawą magii, nawet te, które mieszkają niedaleko. To konieczne, by mogły działać razem, a ich nieobecność nie została wykryta przez dorosłych. W końcu nikt ze starszego pokolenia nie wziąłby na poważnie gadającego kota, szefa dziecięcej agencji detektywistycznej. W „Syrenim śpiewie” Cagliostro nieoczekiwanie zmienia miejsce spotkania – zwołuje dziewczynki do Warszawy. Teraz Marta, jedyna w towarzystwie Polka, będzie mogła popisać się wiadomościami o mieście – przekaże koleżankom kilka ciekawostek, które małym odbiorcom uświadomią, że warto zainteresować się przeszłością stolicy (oraz swojego miasta, na wypadek podobnego spotkania). Okazuje się, że za spotkaniem w Warszawie stoją… miejscowe koty, które nagle przestały być dokarmiane, głaskane i rozpieszczane przez opiekuńcze starsze panie. To sytuacja na tyle nietypowa, że gromada kotów wzywa ekipę Cagliostro na pomoc. Dziewczynki muszą rozejrzeć się po okolicy, znaleźć przyczynę zmiany zachowania oraz rozwiązanie problemu – przecież bezdomne koty nie mogą być głodne.
Mikołajewski odchodzi nie tylko od stałego miejsca spotkań bohaterek, ale i od konwencji dziecięcego kryminału. Do tej pory dziewczynki brały udział w detektywistycznych śledztwach, czasem zresztą tam, gdzie dorośli pozostawali bezradni. Rozwiązywały kolejne sprawy lepiej niż policja. Teraz policji nie ma (bo nikt nie wziąłby na serio problemu kotów!) i nie ma typowego problemu: zmartwieniem zwierząt mało kto się przejmuje, zresztą w tej tajemnicy nie daje się wyczuć choćby śladów kryminału. Owszem, nie wiadomo, co się dzieje – ale bezpośrednie zagrożenia nie istnieją, liczy się tylko zagadka o wymiarze społecznym. Jarosław Mikołajewski celowo nawiązuje do postaci Syrenki, żeby przemienić mieszkańców – to następna szansa na edukowanie czytelników w zakresie wiedzy regionalnej.
„Syreni śpiew” nie jest wprawdzie kryminałem, ale mimo zmiany gatunku Jarosław Mikołajewski utrzymuje pozory sensacyjności. Warto pamiętać, że dla większości bohaterek to Warszawa jest miejscem egzotycznym. Modyfikacja schematu prowadzi do interesujących porównań: dziewczynki mogą wymieniać się uwagami na temat podobieństw i różnic między krajami i miastami – każda przecież ma inne doświadczenia. To pozwala przyzwyczajać małych czytelników do urozmaiceń i dokonywania coraz to nowych odkryć. Do tego autor dokłada dość ważne przemyślenie na temat ludzi obecnie. To jedyny znany czytelnikom świat, świat, w którym gadżety elektroniczne odgrywają coraz większą rolę. Koty wolne od internetowych uzależnień i nawyków mogą jeszcze przypomnieć, że to nowe zjawisko – i uświadomić, że nie zawsze tak było. Jarosław Mikołajewski rozbija pewną oczywistość, czyniąc ją tematem spotkania.
Krótka historyjka bardzo dobrze (szkoda, że nie w kolorze) ilustrowana przez Marcina Bruchnalskiego łączy walory rozrywkowe i edukacyjne. Szef agencji detektywistycznej, kot Cagliostro, to element bajkowości, ale i satyry, sugeruje czytelnikom dystans do przedstawianych sytuacji. Dla Mikołajewskiego to rozwiązanie najlepsze, by zapewnić sobie wierną publiczność literacką. Tomiki z tej serii przedstawiają spójne opowiastki, z których bohaterki i odbiorcy sporo się nauczą. Ale autor pamięta też o lekturowych przyjemnościach, budowaniu tajemnic i dodawaniu do fabuły elementów fantastyki. „Syreni śpiew” jest ciekawym pomysłem na zaprezentowanie wiadomości o Warszawie w atrakcyjnej dla dzieci formie. To książka dla maluchów ciekawych świata, przygotowanie do podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz