środa, 11 maja 2016

Ewa Kozioł: Wyrzuć chemię z domu

Znak, Kraków 2016.

Naturalnie

Ewa Kozioł stosuje popularne straszaki społeczne, żeby przekonać odbiorców do odrzucania chemii (pod postacią kosmetyków, środków czystości, paraleków itp.). Przywołuje informacje o toksycznych substancjach wywołujących rozmaite choroby, nawiązuje do kwestii środowiska, ale i do potrzeby ograniczania wydatków. Sprytnie pomija za to temat czasu: wiadomo, że proponowane w tomie „Wyrzuć chemię z domu” produkty ze składników naturalnych są pracochłonne (i nie do kupienia!). Dla Ewy Kozioł zyski są oczywiste: lepsze zdrowie, podreperowany budżet, satysfakcja z życia w zgodzie z naturą. Trudno jednak byłoby się przestawić na tak radykalne zmiany – a wydaje się, że w tym wypadku metoda małych kroków niekoniecznie przyniesie pożądane efekty.

Ewa Kozioł, autorka bloga Zielony zagonek, przedstawia szereg przepisów. Podpowiada, jak przygotować mydło (z szarego mydła), domowe środki czystości i kosmetyki. Uczy też, jak wprowadzać minimalizm w najbliższym otoczeniu – nawet w domu, w którym dopiero pojawiło się dziecko. Wydaje się, że na wszystko ma sposób i pomysł – prezentuje je w postaci klasycznych przepisów, a wszelkie wypełniacze pomiędzy przeznacza na retorykę: musi nakłonić odbiorców do zmian. Rolę straszaków pełnią tu też złowieszcze tabelki, pełne nazw toksycznych środków i ich wpływu na człowieka. Kozioł chce, żeby czytelnicy sami przekonali się o szkodliwości szamponów, proszków do prania czy tabletek przeciwbólowych i zaczęli rozglądać się za zamiennikami. Problem w tym, że nie każdy ma ochotę sprawdzać pH plamy na ubraniu (żeby dobrać składniki do jej wywabienia), a spora część odbiorczyń na wieść o termoforze z wodą jako sposobie na bóle menstruacyjne po prostu wybuchnie śmiechem. Autorka tego tomiku nie uznaje półśrodków – nie może, jeśli chce uchodzić za ekspertkę od pozbywania się chemii. Ale nie pamięta, że ludzie wybierają często wygodę – i tego argumentu w swojej książce nie zbija.

Tom autorki przyda się za to jako podręczne kompendium wiedzy – jeśli chce się sprawdzić tajemnicze składniki produktu lub znaleźć przyczynę alergii, jeśli szuka się „babcinych” metod na przeziębienia i jeśli nie pamięta się, w jakiej postaci spożywać wybrane warzywa, żeby nie stracić ich wartości. Spodoba się zwłaszcza zwolennikom zdrowego trybu życia – i tym, którzy próbują zrezygnować z chemii w jakimś aspekcie codzienności. Niektórych czytelników może jednak razić stałe nastawienie Kozioł na krytykowanie wielkich koncernów czy popularnych i dostępnych wszędzie produktów. Nie będzie to lektura dla kobiet zabieganych. Gdyby jednak agitacja Ewy Kozioł odniosła skutek, gdyby autorce udało się kogoś nawrócić na życie bez chemii – w zasięgu ręki ma się zestaw sprawdzonych wskazówek. Kozioł na sobie i dzieciach testuje rozwiązania, zanim przedstawi je innym. Stąd dodatkowe podpowiedzi (czy składnika szukać w pobliskim sklepie, czy lepiej zamówić przez internet większą ilość) i uwagi przygotowujące na ewentualne utrudnienia. Ewa Kozioł idzie pod prąd dzisiejszych konsumenckich wyborów, chce przeforsować inny tryb życia – i nauczyć go odbiorców. Nastawia się nie na opisywanie własnych doświadczeń (chociaż i na to znalazło się tutaj miejsce), a na funkcję perswazyjną i informację. „Wyrzuć chemię z domu” to zatem publikacja pełna konkretów – dla czytelników potrzebujących danych. Czasem może się też okazać, że nie trzeba biec do hipermarketu po kolejny środek, wystarczy sięgnąć po naturalne i obecne w każdym domu produkty, by pozbyć się problemu. Niedrogo, skutecznie, chociaż niekoniecznie szybko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz