piątek, 6 maja 2016

Beata Sokołowska: Alkaliczny detoks

Muza SA, Warszawa 2016.

Oczyszczanie

Moda na oczyszczające głodówki pojawiła się kilka lat temu i co pewien czas powraca do świadomości (zwłaszcza kobiet). Społeczeństwo, które chce być piękne, szczupłe, zdrowe i wiecznie młode zawsze szukać będzie sposobu na osiągnięcie wszystkich tych celów. Beata Sokołowska uważa, że alkaliczny detoks to najlepsza i skuteczna metoda. W poprzedniej książce opisała już możliwości przestawienia się na zdrowy tryb życia, teraz, w tomie „Alkaliczny detoks” skupia się na dobroczynnym wpływie oczyszczających postów i przekonuje, że tego typu kuracje warto przeprowadzać co najmniej raz w roku. W dodatku nie wystarczy podjęcie głodówki – są różne rodzaje detoksów i każdy pozwala uzyskać inny efekt. Poza tymi najbardziej znanymi istnieje na przykład detoks pozwalający na pozbycie się pasożytów. O wszystkim tym Sokołowska pisze.

Organizm potrzebuje od czasu do czasu detoksu i autorka przywołuje sygnały o tym świadczące. Przy okazji przypomina o zasadach zdrowego odżywiania się, tłumaczy, jak działa wątroba czy nerki, wyjaśnia korzyści płynące z picia wody (ale nie wody zwyczajnej, tylko alkalicznej). Wyznacza też etapy przygotowywania się do detoksu alkalicznego – do głodówki nie wolno przystępować z marszu, trzeba poświęcić trochę czasu na zmiany. A że Beata Sokołowska nie tylko teoretyzuje – podpowiada nawet, jak nie zniweczyć tych przygotowań, jeśli trzeba będzie z jakiegoś powodu detoks przerwać. Środkową część tomu zajmuje zestaw przepisów kulinarnych (współtworzonych przez Edytę Skorupską) – dla tych, którzy chcą przejść na dietę zachwalaną przez autorkę. Sokołowska proponuje nawet jadłospisy (z odnośnikami do konkretnych potraw – ułatwia zatem odbiorczyniom przestawienie się na nową kuchnię).

Szczegółowo wyjaśnia autorka, jak działa organizm – i jaki wpływ na jego pracę ma alkaliczny detoks, jak się do diety przygotować (także od strony psychicznej, a nawet duchowej), wprowadza też listę herbatek ziołowych i przypraw wspomagających kurację. Jedno natomiast spycha na dalszy plan – nie ukrywa, ale rozwadnia w tekście – przykre dolegliwości podczas detoksu. Wiadomo (i to też powszechnie), że odtruwanie organizmu wiąże się z nieprzyjemnościami – bólami głowy, wymiotami, osłabieniem czy rozkojarzeniem. Autorka każe się przygotować na „kryzys” (tak, by trzeci i czwarty dzień detoksu wypadały w dni wolne od pracy), nie pozwala też podjąć głodówki osobom, które ciężko pracują fizycznie lub umysłowo, albo wykonują zadania bardzo precyzyjne. Nie chce jednak zagłębiać się w szczegóły owego kryzysu, żeby uniknąć odstraszania odbiorców. Podkreśla zatem pozytywne skutki i elementy zachęcające do detoksu, reklamuje ten sposób na oczyszczenie organizmu i przywrócenie równowagi.

„Alkaliczny detoks” jako taki jest poradnikiem dla zdecydowanych – mimo że Beata Sokołowska nie szczędzi wysiłków, by to grono powiększyć. Pełno jest w nim jednak, wzorem reklam prasowych i zachodnich publikacji motywacyjnych, wypowiedzi (anonimowych) zachwyconych fanek i fanów detoksu. Każdy po kolei pisze to samo (choć różnymi słowami) – że stracił na wadze, że lepiej się czuje, że ma więcej energii, gładszą skórę i niższe ciśnienie. Wszyscy zgodnie minimalizują opowiadanie o kryzysach – i równie zgodnie zapewniają, że detoks będą regularnie powtarzać. Niby to komentarze z bloga autorki (i zapełniacze objętości), ale wydają się trochę zbyt nachalne, przynajmniej w tej ilości i z taką retoryką. Książka mogłaby się bez nich spokojnie obejść – chyba że autorka próbuje jeszcze taką drogą pozyskać czytelników.


10. urodziny taniaksiazka.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz