Marginesy, Warszawa 2016.
Życie w korespondencji
Dobrym dopowiedzeniem do „Mamy Muminków”, biografii Tove Jansson, będzie obszerny wybór listów tej autorki do przyjaciół, krewnych czy wydawcy. „Listy”, tom liczący ponad czterysta stron, pokazuje Tove Jansson z prywatnej i zupełnie nie twórczej perspektywy. Materiał musiał zostać poddany ostrej selekcji, Boel Westin i Helen Svensson starały się pokazać artystkę w różnych relacjach i wobec rozmaitych wyzwań twórczych ale i życiowych. Przyjęły podział ze względu na adresatów – listy układają się w bloki tekstowe opatrzone rzeczowymi komentarzami wprowadzającymi i drobnymi wyjaśnieniami już w trakcie przywoływania korespondencji. Dzięki temu czytelnicy nie pogubią się w gąszczu spraw (po tę pozycję sięgnąć mogą przecież nie tylko fani Tove Jansson doskonale zorientowani w jej realiach), a od razu wstrzelą się we właściwy temat i poznają pinię autorki. Taki podział skutkuje też nieco mniej wygodnym w lekturze systemem odsyłaczy: kto zechce zagłębić się w dane wydarzenie, może sięgnąć do innego rozdziału i sprawdzić, jak zostało przedstawione kolejnej osobie.
Tove Jansson prowadzi listy trochę na wzór dziennika, chociaż kolejne zapiski są bardziej obszerne i dopracowane literacko niż często w diariuszach pisarzy. Autorka prezentuje w nich swoją codzienność – charakteryzuje siebie i wrażenia z podróży, przywołuje listy zakupów, analizuje samopoczucie, krajobrazy i drobne przeżycia. Sporo uwagi poświęca sprawom błahym i ulotnym, jakby listami zapewniała sobie towarzystwo i stałą obecność bliskich. Osobnym tematem staje się twórczość. Tove Jansson często wprowadza do listów opowieści o planowanych książkach i bohaterach (w przypadku Muminków to również perypetie związane z gadżetami, machiną promocyjną i popularnością), wzmianki o decyzjach wydawców czy o pracy korektorskiej. Chętnie pisze również o malowaniu i rysowaniu, a czasem po prostu spogląda na świat oczami artystki – ocenia rzeczywistość pod kątem sztuki. Do listów wkracza też wojna, wywołując w rodzinie poważne spory ideologiczne, a u autorki – życiowe deklaracje.
Tove Jansson potrzebuje korespondencyjnej wymiany zdań także ze swoimi kochankami i partnerkami. Otwarcie pisze o biseksualności, a listy do ukochanych kobiet pełne są momentami żaru i gorących wyznań. Autorka lubi na papierze rozliczać się z tęsknot i pragnień, potrafi zapewniać o silnych uczuciach i w ten sposób definiuje siebie. Można dzięki „Listom” porównywać zmiany tonów w zależności od momentu związku, ale i od relacji z adresatem – sercowe perypetie Tove Jansson odzwierciedlają się w międzysłownych, ale silnych żywiołowością zwierzeniach. To literatura intymna w największym stopniu – a przecież wolna od pornografii, piękna w niedopowiedzeniach. Adresatami tych utworów są między innymi (i najczęściej) przyjaciółki, rodzice, kochanki – pojawia się też wydawca – oraz kilku mężczyzn ważnych w życiu Jansson. Za każdym razem Tove Jansson zmienia styl pisania, ale zawsze zapewnia o przywiązaniu i potrzebie kontaktu – niebezpośrednio, przez rytm tekstów. Stopniowo coraz bardziej traktuje listy jak pisarskie wprawki, szuka momentów filozoficznych wzruszeń czy materiału na aforyzmy.
Same listy można czytać jako ilustrację konkretnych punktów życiorysu Tove Jansson, czytelnicy wraz z korespondencją otrzymują też wiedzę na temat wybranych wydarzeń. Ten tom został starannie opracowany pod kątem krytycznym i przygotowany tak, by zapewnić odbiorcom jak największą różnorodność lektury. Jednocześnie ci, którzy znają opowiadania i powieści Tove Jansson, w „Listach” zobaczą zupełnie inne oblicze autorki, poznają jej inspiracje i wahania. „Listy” jako dopełnienie twórczości to przygoda dla zainteresowanych tą niezwykłą postacią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz