piątek, 25 marca 2016

William, Cazenove: Sisters. Tom 3. To ona zaczęła!

Egmont, Warszawa 2016.

Spory

Wendy i Marine niby bardzo się różnią – to nastolatka i kilkulatka – ale jako siostry potrafią też być nie do odróżnienia. Obie lubią oglądać telewizję, nie cierpią gotowanych warzyw, a zimą zjeżdżają z górki na… workach ze śmieciami. Stale też ze sobą rywalizują – Wendy czasem chce się pozbyć infantylnej Marine, żeby móc spotkać się z przyjaciółkami, Marinie nie rozumie, o co chodzi w modzie. Na szczęście potrafią też zgodnie pracować, choćby przy budowaniu domku w lesie czy wybieraniu prezentów gwiazdkowych. Tworzą ciekawy duet, do polubienia przez dzieci, młodzież i dorosłych. Na rynku ukazał się trzeci tom serii Sisters, „To ona zaczęła” – i Cazenove oraz William nie zwalniają tu tempa ani nie zaczynają się powtarzać. Proponują serię stripów (w większym niż gazetowy rozmiarze) z życia wziętych i trochę wyostrzonych dziecięcych przygód. Każde doświadczenie Wendy i Marine jest podporządkowane śmiechowi i odpowiednio puentowane. Autorzy sprawiedliwie śmieją się raz z młodszej, raz ze starszej bohaterki, a niekiedy obiektem drwin czynią je obie, nie ma tu natomiast bezbarwnych obrazków rodzajowych. Wszystkie historyjki służą rozrywce odbiorców, funkcjonują też jednak jako trafne odzwierciedlenie realnych sytuacji i relacji siostrzanych – twórcy tego komiksu okazują się dobrymi obserwatorami i satyrykami równocześnie. Tematem tych stripów jest domowa codzienność. Dziewczyny zamieniają się z grzecznych przyjaciółek w diablice, gotowe wykorzystać każdy słaby punkt przeciwnika. Wiedzą o sobie wszystko, nie mają zatem problemu z odnalezieniem odpowiedniej strategii byle osiągnąć cel. Autorzy nawiązują w tej części do znanych zabaw (Marine przedrzeźniająca Wendy), do motywu pluszaków i maskotek (Marine może zabrać zabawki nawet do kina, ale i Wendy czasem ich potrzebuje) czy do robionych sobie wzajemnie kawałów.

Kreacje w tym komiksie są przekonujące nawet jeśli w warstwie graficznej króluje przerysowanie. Wendy i Marine w wyglądzie są kreskówkowe (widać to zwłaszcza przy uzewnętrznianiu przez nie emocji), ale w zachowaniach i postawach bardzo prawdziwe. Sam sens i przesłania stripów spodobają się dorosłym odbiorcom, warstwa graficzna w dużej mierze skrywa żarty dla dzieci. Ładnie odróżnia się tu maluchy od nastolatek (a te – od dorosłych), widać w tym procesie nawiązania do superbohaterów. Sisters to seria świetnie przygotowana i nic dziwnego, że podbija rynek komiksowy: do tej pory dziewczyny nie miały tak wyrazistych przedstawicielek w rysunkowych cyklach.

„Sisters. To ona zaczęła” nie rozczarowuje. Każda strona to osobna przygoda, której treść w pewnym stopniu zapowiada miniaturowa i dyskretna ikonka z królikiem – maskotką Marine. William i Cazenove wybierają typowe dla rodzeństwa sytuacje, a przecież przez uniwersalność wcale nie tracą indywidualizmu bohaterek. Przy okazji warto też zaznaczyć ogólną atmosferę tomiku (i cyklu). Wendy i Marine zdolne są pokłócić się lub pobić, wykręcać sobie nawzajem różne numery i uprzykrzać egzystencję na wiele sposobów – ale bardzo się kochają i nie wyobrażają sobie życia bez siebie. Nie są idealne i tak samo nieidealnie wypadają ich relacje – a to sygnał prawdziwości. „To ona zaczęła” to tomik, który ma służyć rozrywce i to zadanie bardzo dobrze spełnia. Cykl Sisters wyrasta na przygodach Fistaszków i Calvina, ale jest utrzymany w zupełnie innej stylistyce, przyciągnie więc do lektury następne pokolenia odbiorców, przyzwyczajonych do kreskówkowej ekspresji. Ta bardzo pasuje do pomysłu na przedstawianie sióstr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz