Wilga, Warszawa 2016.
Moc przedmiotów
Ted Sanders dołącza do grona tych autorów powieści fantasy, których bawi manipulowanie czasem i traktowanie go jako jednego ze składników magicznego wtajemniczenia. Pierwszy tom serii Strażnicy, „Szkatułka i ważka”, wcale nie polega na żmudnym i długim odkrywaniu supermocy. Horacy i Chloe okazują się Strażnikami. Każde z nich weszło w posiadanie czarodziejskiego artefaktu, który otwiera przed nimi wrota do innego świata. To poza możliwościami niedostępnymi zwykłym ludziom oznacza i nadprzyrodzone zagrożenia. Horacy zyskuje szansę zaglądania w niedaleką przyszłość – dzięki szkatułce wie, co może wydarzyć się następnego dnia. Takie zakrzywienie czasu prowadzi do ćwiczenia logicznego wnioskowania. Chłopak musi właściwie zinterpretować odczytywane sygnały i nauczyć się nielinearnego porządku rzeczy. Pozna je też jedną prawdę – zawsze można wpłynąć na przyszłość, nic nie da się przewidzieć ze stuprocentową pewnością, nawet gdy w grę wchodzą czary.
„Szkatułka i ważka” to obszerna powieść podzielona dla wygody młodych odbiorców na pięć części. Ted Sanders bardzo dokładnie wypełnia zalecenia dotyczące kreatywnego pisania – zawsze, gdy nadchodzi w lekturze moment narracyjnego zastoju, wprowadza większe niż normalnie zagrożenia, pułapki, czy choćby alarmy. Nie od razu też umożliwia postaciom zorientowanie się, w jak wielkim przedsięwzięciu biorą właśnie udział. Zmusza Horacego i Chloe do testowania granic własnej wytrzymałości, sprowadza na nich największe strachy, wystawia na poważne próby. Jest tu wszystko, co składa się na dobre powieści fantasy – ale jeszcze zintensyfikowane. Sanders nie zajmuje się przesadnie tematami obyczajowymi: przyjaźń nastolatków, chociaż oczywista, nie podlega analizom czy teoretyzowaniu. Za to woli autor krok po kroku odsłaniać tajemnicę świata przedstawionego, tak, by pozostawić sobie miejsce na ewentualne niespodzianki. Uatrakcyjnianie fabuły ułatwia mu zróżnicowanie magicznych zdolności bohaterów. Chloe nie umie, jak Horacy, zaglądać w przyszłość, potrafi za to rozrzedzać się i przenikać przez przedmioty. To również przygotowanie gruntu pod pełną wrażeń akcję.
Sanders w treści wydaje się klasyczny. Wprowadza po prostu swoją wersję operacji na czasie, odwołuje się do odwiecznego – i to nie tylko w literaturze młodzieżowej – tematu. Bardziej interesujące okazuje się, jak to robi. Stawia bowiem na narrację zagęszczaną i dość ambitną, daleką od poetyki pop. Bliżej mu do wielkich epickich opowieści, rozmachu w opisach i staranności w prezentowaniu otoczenia nastolatków. Nie oznacza to, że zamęcza czytelników pisarskimi wywodami i jest jednocześnie konkretny i ujmująco baśniowy, w takiej wersji nawet próby logicznego wnioskowania niespotykane przez odbiorców na co dzień brzmią dość przekonująco. To specyficzna literackość tekstu, która pojawia się przy obiektywnych spostrzeżeniach, gaśnie za to w wypowiedziach (wypadających dzięki temu bardziej naturalnie). Bohaterowie mimo magicznych udogodnień muszą walczyć – robią to w stylu, który wypada imponująco. Rzadko spotyka się wśród książek fantasy dla młodzieży tak obrazowe i drobiazgowo przygotowane historie. Ted Sanders może Strażnikami zdobyć sobie całkiem wysoką pozycję wśród autorów książek dla nastolatków, a przekona do siebie nawet tych, którzy za innymi rzeczywistościami nie przepadają. Horacy i Chloe to sylwetki starannie obmyślone – jak na razie więc cykl zapowiada się obiecująco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz