środa, 30 marca 2016

Carole Matthews: Cukiernia w ogrodzie

Harper Collins, Warszawa 2016.

Romans i życie

W tle „Cukierni w ogrodzie” pobrzmiewają echa obyczajówek kulinarnych, pogodnych, ciepłych i pełnych wypróbowanych przepisów. Ale Carole Matthews te lektury traktuje dopiero jako punkt wyjścia dla swojej fabuły. Tu również centrum staje się cukiernia otwarta na parterze domu – i sklepik na starej i niesprawnej łodzi. Fay, czterdziestoletnia bohaterka, całymi dniami zajmuje się pieczeniem ciast i przygotowywaniem zup oraz herbat dla gości. Prowadzi raczej monotonne życie. Opiekuje się matką, która na własne życzenie od lat nie wstaje z łóżka, ma nudnego i przewidywalnego partnera. W pracy pomaga jej Łotyszka, Lija, dziewczyna o niewyparzonym języku. Ten stan mógłby jeszcze trwać długo, gdyby nie szereg rodzinnych wstrząsów oraz wizyta w cukierni przystojnego, młodszego o dekadę mężczyzny, który zawraca Fay w głowie. Tylko że ta bohaterka najpierw myśli o wszystkich innych, na zadbanie o siebie zupełnie brakuje jej czasu. Tym większy szok ją czeka.

Zanosi się na opowieść o przewidywalnym przebiegu, ale Matthews wprowadza do niej całkiem sporo obserwacji psychologicznych dopasowanych do portretu swojej bohaterki. Choćby Fay irytowała kolejnymi decyzjami i altruizmem – nie może zachowywać się inaczej, bo nie leży to w jej naturze. Inni nie mają skrupułów i o swoje walczą bezwzględnie. Części wypadków nawet tak przewidująca i dobra osoba jak Fay nie będzie mogła zapobiec. Akcja „Cukierni w ogrodzie” obejmuje trzy wielkie motywy. Pierwszym jest romans – Danny sprawia, że Fay żywiej bije serce. To bohater stworzony na idealnego kochanka, od razu wzbudza pożądanie, a i imponuje niezależnością. Jest całkowitym przeciwieństwem Fay, ale to dobrze robi historii. Druga kwestia to rodzina. Fay czuje się odpowiedzialna za matkę i wspiera finansowo siostrę, chociaż sama potrzebowałaby pomocy. Opiekę nad bliskimi traktuje jak swój obowiązek, mimo że więcej życzliwości otrzymuje od klientów i sąsiadów. Trzeci temat to ogromna przyjaźń – szorstka z Liją i sentymentalna ze starym Stanem. Na takich filarach opiera się „Cukiernia w ogrodzie”, a autorka może być pewna, że nie zabraknie jej atrakcyjnych tematów do zaprezentowania, choćby wybierała statyczne rozmowy nad kanałem. Taki rozkład sił oddala też przewidywalne scenariusze. Kilka razy autorka doprowadza do tekstowej przewrotki, chociaż na przykład zdrada Anthony’ego jest od początku czytelna dla wszystkich (poza bohaterką). Funduje Matthews czytelniczkom sporo rozterek i pokazuje, ile wysiłku wymaga czasami odzyskanie wolności i dalszych pragnień.

Kompletnie nietrafione jest natomiast wydawnicze porównanie tomu do „Cukierni pod Amorem” (na dodatek z próbą zdeklasowania rzekomej konkurencji) – to w ogóle nie ten gatunek i nie ten krąg odbiorczyń, nie mówiąc już o tym, że odwołanie do polskiego cyklu na jego niekorzyść brzmi niesmacznie. „Cukiernia w ogrodzie” to historia dużo prostsza i stawiająca na silne uczucia, naiwna w idealizowaniu miłości, a i w „cudownych” zakończeniach problemów. Matthews wybiera czasami fabularne rozwiązania pod kątem upodobań czytelniczek a nie – prawdopodobieństwa (nawet w powieściowym świecie). To rozrywkowa powieść dla niezbyt wymagających czytelniczek – nie ma tu komplikacji w pozaemocjonalnym planie, a przesłanie jest czytelne dla wszystkich – zawsze trzeba zachować dawkę zdrowego egoizmu i umieć walczyć o swoje marzenia, inaczej nie będzie się szczęśliwym. „Cukiernia w ogrodzie” to baśń wyrastająca z romansu, jako taka nie może więc być przekombinowana. W ten sposób tłumaczy się też kolejne uproszczenia przy sprzątaniu życiowego pobojowiska u Fay. „Cukiernia w ogrodzie” ma dodawać otuchy i siły do realizacji najbardziej śmiałych planów, czyta się ją przyjemnie – to lektura, która nie męczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz