Prószyński i S-ka, Warszawa 2016.
Kostium
Wszyscy aktorzy, którzy w ostatnich latach (masowo) decydują się na udzielanie wywiadów-rzek, powinni brać przykład z duetu Barbara Krafftówna – Remigiusz Grzela. Tom „Krafftówna w krainie czarów” pokazuje, jak połączyć biograficzne konkrety z myślową precyzją, humorem i anegdotami oraz osiągnięciami zawodowymi. Nie ma tu zbywania pytań ogólnikami (czasem ma się wręcz wrażenie, że aktorka chce powiedzieć więcej niż domaga się dziennikarz), nie ma filozofowania (choć parę zgrabnych, prawie aforystycznych myśli się znajdzie). Barbara Krafftówna jawi się tu nie jako wyrafinowana dama strzegąca własnej prywatności, ale osóbka skłonna do psot i żartów. Na początku tomu pokazuje małą Basię, która skacze po kanapach i namawia do rozmaitych wybryków (nie dla dobrze wychowanych panienek) – i ten obrazek nie znika już do końca publikacji. Remigiusz Grzela dotrzymuje kroku rozmówczyni, choć czasem ratuje się ucieczką w „didaskalia”, fragmenty rozmów półprywatnych, sprzed właściwego wywiadu. A całe konwersacje nagrywane są na dwa dyktafony. Oczywiście, jak to zwykle w wywiadach-rzekach bywa, największą wadą okazuje się fragmentaryczność, jedne role są omawiane i eksponowane, inne się przemilcza, nie da się przedstawić każdego elementu zawodowego i prywatnego życiorysu – a przecież tom zaostrza apetyty na więcej. Grzela niekiedy posiłkuje się fragmentami recenzji zamiast oddać głos aktorce – a Krafftówna opowiada tak, że chciałoby się jej słuchać bez końca.
Koncentruje się aktorka na tym, co ciekawe, zabawne i wesołe, a niekoniecznie ugrzecznione i eleganckie. Nie stroni od rozmów o flirtach, wspomina kolegów ze sceny i kawały, które sobie nawzajem starannie przygotowywali, przytacza też co smaczniejsze porady i lekcje od Iwo Galla, aktorskiego mistrza. Na początku tomu wspomnienia Barbary Krafftówny przeplatają się ze wspomnieniami Lali, przyjaciółki – ten dwugłos pokazuje czasy dzieciństwa. Później Lalę zastępują oceny fachowców, ale nie ma w tym intencji zapychania kolejnych stron czy uzupełniania luk w rozmowach: po prostu cytaty z recenzji pomagają wypełnić portret aktorki. „Krafftówna w krainie czarów” wciąż też wychodzi od drobnych dialogów z granych sztuk. Nie ma tu jednej rozmowy o aktorstwie, swoje poglądy na ten temat Krafftówna przemyca w różnych momentach, dzięki czemu tom staje się jeszcze lepszy w odbiorze. Czasami tylko szkoda, że aktorka ustępuje w książce miejsca innym: kiedy rozmowa schodzi na Kalinę Jędrusik, nagle to Kalina dominuje. Owszem, w apetycznych anegdotach – ale przecież równie dobrze mogłyby się w tym miejscu pojawić relacje dotyczące Krafftówny.
Remigiusz Grzela nie próbuje wybijać się na pierwszy plan. Jego pytania są krótkie, rzeczowe i bardzo przypominają elementy zwykłej rozmowy: w książce, czyli w wersji pisanej, Grzela ich nie rozbudowuje, nie kreuje siebie na wszystkowiedzącego dziennikarza. Oddaje inicjatywę aktorce (sama by zresztą i tak ją przejęła) i bardzo dobrze na tym wychodzi, bo „Krafftówna w krainie czarów” to jeden z lepszych wywiadów-rzek, jakie ukazały się na rodzimym rynku w ciągu ostatniej dekady. Barbara Krafftówna jest tu zjawiskowa, nie potrzebuje ozdobników (licznych zdjęć czy kwiatowych ornamentów na marginesach). Tworzy dla siebie krainę czarów, dzięki której podtrzymywać może nieustający zachwyt życiem – mimo rozmaitych dramatów. Do tego bajkowego świata zabiera czytelników, nie ukrywa przed nimi nawet paru pikantnych wspomnień – a przecież nie ma to nic wspólnego z celebryckim obnażaniem swojej prywatności w mediach. Krafftówna na scenie ceni sobie kostium – w tej książce też pewien kostium przywdziewa – ale bez obaw, czytelnicy pokochają ją za tę publikację tak samo jak za niezapomniane role. „Krafftówna w krainie czarów” to tom, który się bardzo udało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz