Marginesy, Warszawa 2016.
Indywidualna
Tove Jansson w „Córce rzeźbiarza” buduje pomost łączący dzieciństwo i dorosłość w stylu baśniowo-onirycznym – nierzeczywistym, a już na pewno pozbawionym dorosłej logiki. Na najbliższe otoczenie spogląda oczami małej dziewczynki o bujnej wyobraźni, wrażliwość dziecka zresztą starannie pielęgnuje, bez względu na sytuację. Bohaterka i narratorka tych opowiadań nie chce dorastać – nie może zresztą, bo straciłaby szansę na uczestniczenie w magicznych wydarzeniach. Tylko dziecięca naiwność gwarantuje bezpieczeństwo i szczęście. A przecież w prozie Tove Jansson zawsze czai się mrok, rodzaj niemożliwego do okiełznania (i do opisania) zagrożenia. To dlatego do tej autorki się wraca. Jansson imponuje oryginalnym widzeniem codzienności, zarówno w twórczości dla dzieci, jak i w opowiadaniach dla dorosłych. Dlatego też nie ma większego znaczenia, czy teksty z „Córki rzeźbiarza” zostały oparte na faktach, czy stanowią popis fantazji – czyta się je nie dla poznania prawdy lub choćby interpretacji dzieciństwa, a dla niepowtarzalnej atmosfery, zestawienia świętości i prozy życia. Tove Jansson nawet najzwyklejsze zjawiska opisuje tak, jakby kryły w sobie potężną tajemnicę. A skoro kolejne utwory z „Córki rzeźbiarza” łączy narratorka, małe alter ego autorki, czyta się tę publikację zdecydowanie inaczej niż zbiory opowiadań, mimo że mają równie wielką siłę rażenia.
Zabawy dziecka i obserwacje dorosłych (pracownia ojca, rysunki matki, przyjęcia i połowy ryb), dziwni nieznajomi pojawiający się na pewien czas i wpasowujący się w oczekiwania oraz przyjaciele, którym wybacza się najbardziej odrażające uczynki – Tove Jansson zaludnia opowiadania postaciami, jednak nie chroni to jej (ani jej bohaterki) przed ogromną samotnością. Tego, co dzieje się w umyśle dziewczynki, nikt nie pojmie – świat składa się zatem z fałszywych znaków, nietrafionych odpowiedzi na przemilczane pytania. Kłamstwa obcych, w odróżnieniu od własnych fantazji, nie zbudują azylu, a ten jest przecież niezbędny, żeby przetrwać. W „Córce rzeźbiarza” króluje subiektywizm, dzięki temu przygody stają się odrealnione. To przez wyobraźnię tiulowa spódnica rozpadnie się na stado zwierząt, złoty cielec zbudowany w ogrodzie ma sprowokować Boga do znaku istnienia, a sztorm stanie się piękny. Tylko wyobraźnia dziecka pozwoli na tworzenie grobów dla much. Tove Jansson pozwala na chwilę zajrzeć do swojego świata, nie: uczestniczyć w nim, ale przynajmniej zrozumieć.
Autorka traktuje słowa jak farby. Rzeczywistość przedstawia malowniczo, zgodnie zresztą z zasadami zmysłowej pamięci dzieciństwa. Zapewnia odbiorcom eksplozję smaków, zapachów i kolorów, każda przestrzeń zyskuje dzięki temu pełny wymiar. Sugestywne opisy wtapiają się w zbiory wrażeń oraz przeżyć – nawet statyczne scenki może Jansson dynamizować przez wyczulenie zmysłów. Obserwacje bezpośrednio przekładają się na tekst, a nigdy nie są rutynowe czy jednostajne. W „Córce rzeźbiarza” Tove Jansson pokazuje również, jak chłonąć świat – co ważne, to wstęp do odczytywania uczuć bohaterki. Tu każde zdanie jest znaczące i każde przyczynia się do lepszego poznania postaci, która sama siebie poznawać nie chce i nie musi.
„Córka rzeźbiarza” to zestaw dziecięcych skojarzeń, wspomnień i historii ocalonych przez pisarkę. Każdy w dzieciństwie przeżywa kolejne fascynacje i zadziwienia niespodziewanymi wydarzeniami – Tove Jansson te dziecięce odkrycia potrafi ocalić i przekuć na atrakcyjne dla dorosłych historie. Jest pełna zrozumienia dla siebie sprzed lat i przekonuje do wrażliwości postaci. „Córka rzeźbiarza” przedstawia dzieciństwo w sposób inny niż typowe autobiografie – zachęca do artystycznego spojrzenia i podbudowywania indywidualizmem nawet naturalnych elementów procesu dojrzewania. W takim wykonaniu Tove Jansson staje się przekonująca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz