wtorek, 1 grudnia 2015

Józef Makowski: Uciekinier

PWN, Warszawa 2015.

Przygoda

W drugiej połowie XX wieku literatura dotycząca II wojny światowej miała jeden kierunek i jeden sposób przedstawiania trudów wojennej codzienności. Teraz, między innymi w serii Karty historii wydawnictwa PWN pojawiają się kolejne opowieści ukazujące wojnę z nieco innej perspektywy. Z reguły tę inną perspektywę zapewniają autorzy, którzy nie mieszkają w Polsce i nie zdążyli przesiąknąć charakterystycznymi martyrologiczno-patriotyczno-bohaterskim stylem, a do tego są świadomi, że muszą zachować oryginalne spojrzenie, żeby przebić się na rynku – od dawna przesyconym wojennymi wspomnieniami.

Józef Makowski oryginalne spojrzenie zyskuje dzięki przyjętej roli, resztę dopełnia trochę poczuciem humoru, a trochę niechęcią do straszenia i przygnębiania bliskich. Swoją relację zamienia właściwie w przygodę i gdyby tylko takie wojenne opowieści powstawały, trudno byłoby uwierzyć w strach, ból, głód czy rozpacz. Nie oznacza to, że u Makowskiego takich odczuć nie ma – ale ten autor wybiera do swoich zwierzeń zupełnie inne proporcje, chociaż nikogo nie zdziwiłoby odwoływanie się do sprawdzonych schematów. Makowski jest Żydem i wie, że aby przetrwać, musi zdać się na własną pomysłowość, brawurę i determinację. Udaje mu się ucieczka z obozu – ale to dopiero początek niezwykłych doświadczeń. Autor „Uciekiniera” zaczyna pracę u Niemców. Może podróżować po całej Europie bez strachu, że zostanie zatrzymany. Jedynie „urlopów”, podczas których musi wracać do Warszawy, nie lubi: tu powraca dawny lęk nie tylko przed hitlerowcami, ale i przed „tropicielami” Żydów. Makowski pokazuje, jak precyzyjnie opracowywał plany działania – i na czym polegały jego wojenne zajęcia. Chociaż ma ważne dokumenty zapewniające mu w zasadzie wolność, wie, że jego tożsamość w każdej chwili może wyjść na jaw – a wtedy znajdzie się w wielkim niebezpieczeństwie.

„Uciekinier” wybrzmiewa jak powieść sensacyjna. Autor dostrzega absurdy rozmaitych sytuacji i z humorem je opisuje. Przemilcza za to (albo przynajmniej nie uwypukla) chwile prawdziwej grozy. Strachu pozostawia tylko tyle, ile konieczne jest dla zachowania napięcia w relacji (i, naturalnie, żeby nie zamienić relacji w bajkę – bo i tak doświadczenia autora momentami jawią się jako nieprawdopodobne). Makowski bardzo chętnie odnotowuje drobne śmiesznostki, zresztą za sprawą optymistycznego tonu i wyczulenia na ironię losu może bawić czytelników mimo własnego tematu. Trochę w „Uciekinierze” Szwejka, trochę Franka Dolasa, trochę klimatów z „Paragrafu 22”. Józef Makowski nie chce wprawdzie koloryzować i zamieniać wojny w przygodę, ale obce jest mu też narzekanie na los. W „Uciekinierze” nie kreuje się na bohatera, za to pokazuje swój sposób na przetrwanie – poza wykorzystywaniem szans to również poczucie humoru staje się nieocenionym azylem. Makowski żartuje z okoliczności, ale i z tego, że jest Żydem – nie ma już dla niego tematów tabu, a dowcip można docenić zwłaszcza w najtrudniejszych okolicznościach.

Jest „Uciekinier” książką przedstawiającą wojenną perspektywę jednostki w niekonwencjonalnym ujęciu. Potrzeba było nieszablonowych doświadczeń, wyobraźni twórczej, pisarskiego rozmachu i zmysłu komizmu, żeby temat potraktować w taki sposób. „Uciekinier” to książka obszerna, a i nieprzewidywalna, przypadnie zatem do gustu fanom literatury faktu, ale i tym, którzy szukają innego spojrzenia na powszechnie znane fakty. Makowski zresztą ma do powiedzenia sporo – a nie lubi oczywistości. Z tak przygotowanymi wspomnieniami rzadko ma się do czynienia. „Uciekinier” dobrze wpisuje się w serię PWN-u, a stanowi również przeciwwagę dla tomów, które trafiały przez lata do kanonu lektur szkolnych. Józef Makowski nie dość, że sporo przeżywa, to jeszcze potrafi do zaprezentować w książce, która chwilami może się zamienić niemal w powieść akcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz