czwartek, 31 grudnia 2015

Ewa Przybylska: Dzień kolibra

Akapit Press, Łódź 2015.

Sojusz

Ewa Przybylska wyspecjalizowała się już zarówno w opowieściach alegorycznych, pod pozorami poetyckości skrywających codzienne dramaty, jak i w historiach o trudnym dzieciństwie. Jej bohaterowie zawsze przeżywają coś z całą intensywnością, ale żyją na granicy świata realnego i fantastycznego czy onirycznego. Takie połączenie w żaden sposób nie łagodzi zła i krzywd, ale pokazuje literackie zabawy i możliwości autora w kreowaniu świata postaci. „Dzień kolibra” to kolejna powieść Przybylskiej pozbawiona dosłowności, ale nie bolesnego wyjścia z bezpiecznego domu. Sławek, bohater tej książki, ma dziewięć lat i już przekonuje się, jak trudno jest być nikim. Nie znajdzie sobie przyjaciół, tak samo jak nie znajdzie zrozumienia u przemęczonej i przepracowanej matki. A że ma sporo cech typowej ofiary, szybko taką ofiarą się staje – traktowany jak popychadło, w szkole i na podwórku spada na sam dół w hierarchii. To Sławek będzie musiał załatwiać dla kolegów papierosy, a nawet kraść – pod dyktando swoich prześladowców. Na takie kłopoty nie ma sensownej rady i bohater nie wyjdzie łatwo z trudnego środowiska. I tu z pomocą przychodzi hobby oraz starszy pan, sąsiad, który kiedyś był lotnikiem i skakał ze spadochronem. Pan (tak właśnie nazywany przez bohatera) nie boi się podwórkowych chuliganów, chociaż i dla niego mogą stanowić dość poważne zagrożenie. Wskazuje chłopcu drogę postępowania, stopniowo wyzwala w nim odwagę i, co ważniejsze, ochotę do mierzenia się z życiem. Sławek odkrywa uroki modelarstwa i dzięki pasji staje się coraz bardziej silny: zaczyna wierzyć w siebie i poznawać swoją wartość. Pan uczy go tego trochę mimochodem, sam w końcu ma swoje zmartwienia i życiowe kryzysy – niby większe, bo poważne i dorosłe – a przecież tak samo jak u Sławka ograniczające możliwości działania. Dwie postacie żyją obok siebie i od siebie mogą się uczyć.

Jest to przeważnie nauka na cudzych błędach, paradoksalnie każdemu siły dodają porażki drugiego. Wiadomo, że żeby nie przegrali, muszą się wzajemnie wspierać, więc kiedy jeden ma kłopoty i załamuje się pod ich ciężarem, drugi pracuje za dwóch. Dziwna to przyjaźń – wcale nie polega na szczerości a na zwyczajnym rozumieniu strachu. Nie istnieje w niej podział na ucznia i mentora, ani też ochrona przed światem zewnętrznym. Ewa Przybylska pokazuje swoim młodym odbiorcom zarówno krzywdy Sławka, jak i pana Witulskiego, którego srodze zawodzą najbliżsi. Obaj bohaterowie wypadają na margines życia społecznego – nikt się z nimi nie liczy i nikt ich nie wysłucha. Pozostaje im tylko modelarstwo jako sposób na oderwanie się od przyziemności i zwykłą ucieczkę od problemów.

Ewa Przybylska pisze z goryczą. W tej powieści świat zewnętrzny jest bardzo nieprzyjazny, nikomu nie można ufać, za to łatwo wpaść w ręce młodocianych przestępców. Chuligani z podwórka z upodobaniem krzywdzą każdego, kto się nawinie – są przy tym bezkarni, co prowadzi do eskalacji przemocy. W świecie, który ceni proste i optymistyczne historyjki obyczajowe, Ewa Przybylska woli iść pod prąd. U niej wszystko jest mroczne, złe i pozbawione nadziei, nie ma łatwych rozwiązań ani szczęścia na zawołanie. Mimo to autorka potrafi magnetyzować narracją, przekonywać czytelników do siebie lirycznym stylem, niedopowiedzeniami czy brutalnością pod psychologicznymi dylematami. „Dzień kolibra” nie jest beztroską lekturą – wymaga od odbiorców dość dużego wysiłku. Tę publikację docenić można między innymi za odejście od standardowych tematów literatury młodzieżowej, brak upiększeń czy patosu. Ewa Przybylska jednak konstruuje rzeczywistość nieprzyjemną – i młodym, i starym ludziom. Nie chce cieszyć, woli dawać do myślenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz