środa, 30 grudnia 2015

Andrzej Mogielnicki: Kryzysowa narzeczona

Szelest, Warszawa 2015.

Muzyka

„Kryzysowa narzeczona” jest minipowieścią pokoleniową i muzycznym przeglądem dawnych fascynacji. Andrzej Mogielnicki przygląda się tu z równym zadziwieniem przemianom ustrojowym i obyczajowym: nad nimi czuwa Mysz, tajemnicza postać o niewyobrażalnych wpływach. Mysz to narzeczona zastępcza, nieśmiała i niepozorna dziewczyna, która pozwala przyjacielowi przetrwać czas między kolejnymi olśniewającymi podbojami. Pełnić tu będzie bardzo ważną rolę, ale to zagadka do rozwikłania w finale. Na razie Mogielnicki przygląda się sobie i swoim kolegom przez pryzmat kulturowych przemian. W odróżnieniu od typowych historii o dojrzewaniu, tu liczą się nie fascynacje seksualne i odkrywanie swoich możliwości w tej dziedzinie – a odkrycia i pasje muzyczne. Autor bez przerwy przywołuje ważne zespoły, płyty i utwory, każdemu zdaniu towarzyszy tu muzyka. Prawdopodobnie młodsze pokolenia, mające innych muzycznych idoli, nie docenią wszystkich wywodów Mogielnickiego, chyba że akurat potrzebują przewodnika po klasyce muzyki rozrywkowej. Jednak autor kieruje się bardziej do swoich rówieśników (lub fanów) i wie, że u nich zrozumienie uzyska.

W „Kryzysowej narzeczonej” rządzą płyty. Bohaterowie nie są uzależnieni od winyli zdobywanych pokątnie, nowy krążek jest zawsze słuchany do całkowitego wchłonięcia każdego dźwięku. Mogielnicki sporo miejsca poświęca tematowi zdobywania czarnych płyt, te przedmioty darzy największym sentymentem, przywołuje wręcz zmysłowe doświadczenia kojarzące się z odpakowywaniem winyli. Przełomową sceną w tomie jest wówczas prezentacja płyty CD i nadchodzący z nią czas przemian, wyraźna granica między przeszłością – młodością bohaterów – i przyszłością, za którą nie będą już nadążać – przynajmniej nie wszyscy.

Niektórzy w nowej rzeczywistości odnajdują się bez trudu, za to w rolach, których wcześniej by dla siebie nie wybrali. Mogielnicki przedstawia trudne do pojęcia zmiany w mentalności dawnych kompanów, ich szemrane interesy – do niedawna uznawane za przejaw buntu lub życiowej zaradności, teraz budzące grozę i niebezpieczne. W „Kryzysowej narzeczonej” przestrzeń staje się oniryczna, ale przypomina bardziej senny koszmar, z którego nie można się wyzwolić. Tu przetrwają najbardziej bezczelni, dawne ideały, jakie by nie były, przestają mieć znaczenie. Nawet Mysz staje się kimś innym, jakby odejście od winyli i od muzyki z przesłaniami nieodwracalnie zmieniało charaktery. Mogielnicki jako obserwator zdaje się nie uczestniczyć w tych metamorfozach, sprawia też wrażenie, jakby nie mógł za nimi nadążyć.

Jest „Kryzysowa narzeczona” powieścią niewielką, o nierozbudowanej akcji. Są w niej echa „Tequili”, jest rozwinięcie motywu z wielkiego przeboju – ale Andrzej Mogielnicki próbuje tą książką również rozliczenia z przeszłością. W przyspieszonym tempie wyświetla obrazki rodzajowe, dla odbiorców (bez względu na wiek) atrakcyjne przez działania na granicy prawa. Tu bohaterowie nie muszą się zastanawiać nad własnymi etycznymi wyborami, bo liczy się tylko, żeby przetrwać. A w tym celu trzeba dostosować się do panujących warunków, nawet kosztem rezygnacji z własnych marzeń. Zawsze znajdzie się ktoś silniejszy, kto będzie pociągać za sznurki i nie dopuści do prawdziwej wolności, więc prawdziwą wolność dać może tylko muzyka – sprawdzona i wierna. „Kryzysowa narzeczona” to nie wyłącznie opowieść rozrachunkowa, to ciekawa obserwacja mentalnego dorastania w okresie przełomu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz