Znak, Kraków 2015.
Smak dzieciństwa
Joanna Olczak-Ronikier podejmuje opowieść tam, gdzie ją kiedyś, na polecenie Jerzego Illga (w roli redaktora i wydawcy), przerwała, czyli w roku 1945. „Wtedy” jest okazją do spotkania znakomitych literatów w powojennym Krakowie – z perspektywy małej dziewczynki o psychice i postawie zmienionej przez wojnę. Autorka rozpoczyna przerwane wspomnienia wyrazistym obrazkiem: zbiorem odziedziczonych stosów dokumentów. Nad listami, fotografiami, notatkami czy pismami urzędowymi nie sposób już zapanować, ale Joanna Olczak-Ronikier próbuje przynajmniej część ocalić, zdradzając wiążące się z nimi historie. Drugim obrazkiem wstępnym jest wojenne rozstanie i pozbawione sentymentów zetknięcie się z matką i babką. Olczak-Ronikier w ogóle rezygnuje z łzawych czy wzruszających scen. Woli raczej pokazywać dziecięcą hardość i dumę dziewczynki, która nie zamierza wracać do przedwojennych relacji. Prezentuje przy tym wysoką samoświadomość: z perspektywy czasu dostrzega uciążliwe zwyczaje małej Joasi – nie próbuje się już usprawiedliwiać czy wybielać. W rodzinnych stosunkach panuje szorstkość (ale nie poczucie obcości). Jednak to nie relacje w domu zajmują autorkę.
Podstawowy temat „Wtedy” to spotkania z literatami, sąsiadami w słynnym Domu Literatów przy Krupniczej w Krakowie. Joanna Olczak-Ronikier rozprawia się z motywem dzieci twórców z właściwą kilkulatkom szczerością: zbyt duża różnica wieku w dowolną stronę oznacza, że o przyjaźni nie może być mowy. Znacznie więcej uwagi niż ewentualnym towarzyszom zabaw poświęca pisarzom. Tych omawia nie przez pryzmat zawodowych osiągnięć, a przez prywatność – co ucieszy współczesnych odbiorców i tropicieli anegdot w jednym. Dom przy Krupniczej tętni życiem, a autorka przerzuca się od jednej barwnej postaci do drugiej. Równie dużą rolę jak sylwetki literatów odkrywają tu wrażenia zmysłowe. Olczak-Ronikier z lubością przypomina sobie smaki i zapachy, można nawet stwierdzić, że to dzięki nim definiuje swój świat. W jej wspomnieniach zawsze znajdzie się miejsce na przeżycia synestezyjne – intensywne tak bardzo, że trudno o większą szczerość. Wreszcie przechodzi autorka do motywu wydawniczego: przedstawia losy oficyny zakładanej jeszcze przez jej babkę, Janinę Mortkowiczową – i pokazuje, jak układała się współpraca z literatami już po wojnie. Przytacza oczywiście obficie korespondencję zawodową i prywatną, a dokumenty czy co ciekawsze liściki trafiają do tomu jako materiał ilustracyjny.
Joanna Olczak-Ronikier pokazuje, jak ocalać historię. Świadectwo jednostki zamienia się tu w przegląd atrakcji wartych ocalenia – bohaterowie tomu szybko staną się bliscy odbiorcom, czytelnicy wraz z nimi czerpią niewygody i mierzą się z codziennymi wyzwaniami, mijają się na schodach z najważniejszymi twórcami XX wieku i ukazują ich w zwykłych sytuacjach. Olczak-Ronikier potrafi opowiadać i ma szacunek do przeszłości – z tych dwóch elementów czyni ważny atut swoich wspomnieniowych książek. „Wtedy” obejmuje zaledwie kilka powojennych lat, autorka zatrzymuje się w momencie jeszcze dziecięcej beztroski, nie chce poruszać tematów trudnych i przykrych, przynajmniej nie wtedy, kiedy może powracać myślami do dzieciństwa. Powojenny Kraków we „Wtedy” to przede wszystkim ludzie – nie tylko ci znani, również zwyczajni, ale warci zachowania w pamięci – oraz doznania zmysłowe. Dlatego lektura tej publikacji wiązać się będzie z przeżywaniem. Nietrudno się dziwić, że czytelnicy ciekawi są losów postaci odmalowywanych przez Olczak-Ronikier. Wystarczy sięgnąć do tej niewielkiej jak na zestaw wspomnień książki, by ten fenomen zrozumieć.
Mam tę książkę w planach, ale teraz czytam pierwszą część- ''W ogrodzie pamięci''
OdpowiedzUsuń