poniedziałek, 19 października 2015

Hubert Klimko-Dobrzaniecki: Samotność

Noir sur Blanc, Warszawa 2015.

Wyznanie nie-wiary

„Samotność” to niekończący się monolog mężczyzny, który nie wie, czym jest poprawność polityczna i który zdradza wiele cech socjopatycznych. W warstwie ponadnarracyjnej to opowieść przepojona ironią i ogromną satysfakcją autora. Hubert Klimko-Dobrzaniecki bawi się tu najbardziej wstydliwymi poglądami jednostki i tworzy bohatera święcie przekonanego o własnej nieomylności. Bruno nienawidzi jednakowo Żydów i Arabów (zresztą, wieloma nacjami i typami ludzi gardzi, nie zdając sobie sprawy, że sam stanowi obiekt nieprzychylnych uczuć nawet najbardziej tolerancyjnych przedstawicieli społeczeństwa). Bruno w wewnętrznych wyznaniach wiesza psy na wszystkim, co nie mieści się w jego światopoglądzie. A że horyzonty ma ciasne, powodów do narzekań znajduje mnóstwo.

Bruno stroni od ludzi. Nie znalazłby z nikim wspólnego języka, każdy go czymś irytuje. Dla tego bohatera świat jest wyjątkowo nieprzyjaznym miejscem. Nic dziwnego, że Bruno zrezygnował już nawet z chodzenia po zakupy: potrzebne rzeczy zamawia przez internet, unikając konfrontacji z zawsze nachalnymi sprzedawcami. W „Samotności” tytułowy temat może okazać się wybawieniem dla kogoś o tak radykalnych poglądach. Oczywiście Bruno nie zdaje sobie sprawy z własnych umysłowych ograniczeń. W swoim mniemaniu jest jedynym normalnym w nienormalnym otoczeniu, nic nie można mu zarzucić. Dla mijanych ludzi po prostu nie istnieje, chociaż gdyby zdradził się z uwagami na temat lokalnych społeczności, szybko zyskałby miano wroga publicznego. Zresztą Bruno swoją hierarchią wartości może wzbudzać strach nawet u ludzi wierzących w wolność poglądów. Jego psychopatyczne skłonności ujawniają się w słowach, i to w słowach dla siebie samego. W takiej wersji Bruno nie musi być szkodliwy ani niebezpieczny. Jednak istnieje, a wraz z nim istnieją wszystkie ciemne i głęboko skrywane obrazy.

Na początku Hubert Klimko-Dobrzaniecki posługuje się prostymi przeciwieństwami. Bruno swoją samotność uwypukla przez przebywanie z innymi ludźmi. Wszędzie tam, gdzie musi stać się częścią tłumu, chowa się w bezpiecznej dla siebie skorupie ze swoich przekonań. Izoluje się od gwarnego i bezmyślnego otoczenia. Ten bohater wyrusza właśnie na wakacje, i to pociągiem – trudno o lepszy moment na wybuch antyspołecznych uczuć. Bruno brzydzi się ludźmi na dworcu i współpasażerami, nie chce nawiązywać żadnych kontaktów. Inni są dla niego uciążliwi. Tyle że na wakacjach zdarzyć się może coś, co odrobinę przewartościuje opinie Bruna.

Fabularnie Klimko-Dobrzaniecki unika fajerwerków. Jakość tej prozy poza pomysłem na kreacje bohaterów polega na języku. To przez słowa autor oswaja tę postać, buduje cały komizm książki i steruje nastrojami. To za sprawą przyjętej stylistyki Bruno okazuje się bohaterem co najmniej intrygującym. W „Samotności” ważne są niezwykle trafne obserwacje odnoszące się do niepopularnych dzisiaj postaw i poglądów – mimo wyostrzenia socjopatycznych tematów, autor unika wrażenia karykaturalnej sztuczności. Jest szczery szczerością przegranego (wyłącznie w mniemaniu innych) człowieka, a przy tym potrafi bawić się treścią równie dobrze jak formą. Docenić można autora za warsztat, wszelkie techniczne zabawy: zrytmizowanie fraz, przekonujące charaktery czy zaskoczenia – ale podczas lektury na pierwszy plan wychodzi Bruno ze swoją tchórzliwością i małostkowością, ze społecznym nieprzystosowaniem i wiarą w samotność. Ta powieść nie przygnębia, chociaż momentami może stanowić ponurą diagnozę nękających społeczeństwo chorób. Jest za to osnuta na obserwacjach wyjątkowo udanych – i opisanych z ogromną swobodą. Na „Samotność” warto zwrócić uwagę i docenić ogrom nadironii przesycającej spowiedź bohatera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz