WNK, Warszawa 2015.
Wybory życiowe
Anna J. Szepielak bardzo dobrze odnalazła się w obyczajówkach zakorzenionych w przeszłości – i w wyprawach wstecz sięga coraz dalej. „Znów nadejdzie świt” to już osiągnięcie pisarki dojrzałej i świadomej warsztatu. Na początku kojarzy się z najlepszymi lekturowymi wspomnieniami z „Nad Niemnem” i to zarówno przez ładny styl, jak i temat wiejskiej idylli, którą autorka oferuje bohaterom. Karolina, żona Jędrzeja Florczaka, spodziewa się dziecka. Tę kobietę, gospodarną i mądrą, wybiera sobie pani dziedziczka. Do czego? To już tajemnica Florczakówi dowód wyjątkowej siły Karoliny. Dość powiedzieć, że Florczakowa z dworu wraca nie z jedną, a z dwiema córkami. Bierze na siebie obowiązki, do których nie była przygotowana, ale przyjmuje je z filozoficznym spokojem. To prawdziwa opoka, a przecież nie może już uciec z sieci kłamstw.
Szepielak prowadzi historię przez kilka pokoleń. Najdłużej przygląda się Karolinie i jej córkom, wybiera dość urozmaicone i barwne obyczajowe skandale, dramaty oraz losowe wyzwania. Żadne jednak nie są w stanie zagrozić spokojowi domu Karoliny i Jędrzeja. Kobieta, choć potrafi przywołać do porządku męża, nie szuka konfliktów ani zmartwień: woli przyjmować los z pokorą i godnością jednocześnie, nie zadręcza się przesadnie tym, co być musi. W ten sposób Karolina, dziewiętnastowieczna chłopka, przedstawia najlepsze możliwe podejście do życia. Jej potomkinie miewają burzliwe przygody i stają przed arcytrudnymi wyborami. Ale dopiero w decyzjach Elwiry widać, że taka postawa jest możliwa i dzisiaj – a na pewno ułatwia ocalanie związku. Przed wielkim wyzwaniem staje Elwira – i przypomina sobie zawirowania z przeszłości, czerpiąc stamtąd wskazówki do działania.
„Znów nadejdzie świt” to powieść, która z obyczajowej stopniowo skręca w psychologiczną. Szepielak mogłaby spokojnie prowadzić zajmującą kontynuację „Nad Niemnem”, w końcu wybiera jednak rozbudowywanie międzyludzkich relacji, temat bardziej uniwersalny i bardziej zajmujący dzisiejsze odbiorczynie. Pojawiają się tu dylematy związane z macierzyństwem – i to od momentu poczęcia dziecka po jego wejście w dorosłość, romansowe niesnaski, rodowe sekrety i… lunatykowanie zamienione w rodzaj piętna. Szepielak kusi ostro zarysowanymi charakterami i specyficznym, rzadko w powieściach tego typu spotykanym, dystansem od problemów. Od bohaterek „Znów nadejdzie świt” można się uczyć wyrozumiałości i cierpliwości – oddalenie czasowe na początku pomaga w zaakceptowaniu finałowych wyborów, a autorka zasługuje na brawa, że odważyła się postąpić wbrew oczekiwaniom.
Gdzieś w tej powieści przebija tęsknota za rodziną (i domem) jako azylem. U Szepielak ludzie są silni dzięki więzom rodzinnym i poczuciu wspólnoty zawsze i na przekór trudnościom. Wyzwania cementują rody – zamiast doprowadzać do rozpadu. To tajemnica, którą Szepielak przemyca w fabule. Próbuje tym samym wskazać czytelniczkom, że w każdej sytuacji wykazać się mogą hartem ducha czy wyrozumiałością – i uniknąć zbędnego stresu. „Znów nadejdzie świt” zawiera uwspółcześnioną podróż przez wieki: na początku autorka trochę stylizuje narrację (tak, żeby język nie utrudniał odbioru, ale sugerował „inność” realiów), potem skupia się bardziej na bohaterkach niż na kolorycie lokalnym. Wie jednak, że wybrany przez nią kierunek historii będzie dla odbiorczyń atrakcyjny. Nie bez znaczenia staje się tu realizacja literacka: „Znów nadejdzie świt” to tom apetyczny i napisany z wprawą. Anna J. Szepielak dała się już poznać jako autorka książek ciekawych i zgrabnie wymyślonych – i tą powieścią podtrzymuje swoją pozycję na rynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz