Iskry, Warszawa 2015.
Ballada uliczna
„Wilk” to pozycja, która zainteresuje przede wszystkim środowisko literaturoznawców – ale być może i tych młodych zbuntowanych czytelników, dla których dawni pisarze „outsiderzy” w dalszym ciągu warci są uwagi. Sprawy polityczne poruszane w tej książce są dawno przebrzmiałe, czemu trudno się dziwić. Ale kwestie społeczne przedstawione w tonie balladowym będą wciąż poruszać odbiorców. Marek Hłasko prezentuje Marymont z lat przedwojennych, interesuje go język ulicy w wersji ubaśniowionej, wyraziste portrety półświatka i dojrzewanie bohatera, który nie ma szans na spełnienie dziecięcych marzeń.
W „Wilku” odbiorcy towarzyszą Ryśkowi Lewandowskiemu w jego rozpaczliwej walce o lepszą przyszłość. Rysiek obserwuje otoczenie bardzo uważnie. Boryka się z biedą i bezradnością. „Jutro będzie tak samo jak dzisiaj, jak teraz, i pojutrze też tak samo, i dalej, dalej, ciągle, zawsze tak samo, zawsze wiadomo jak, a nigdy dokąd” stwierdza ktoś, kto zna realia Marymontu. Rysiek na początku porzuca szkolną rzeczywistość dla możliwości, jakie dawać ma mu ulica. Tli się w nim nadzieja na to, że lepszy los da się wywalczyć. Tymczasem zamiast walki i zmian na lepsze, pojawia się tylko możliwość spychania innych w dół. Stopniowo upadają ideały Ryśka. A jednak bohater wciąż jeszcze chce zrobić coś dobrego: usiłuje spełnić marzenie umierającego kolegi, a żeby to osiągnąć – posunie się nawet do łamania prawa. Przekracza kolejne granice. Tak zaczyna się droga Ryśka Lewandowskiego, człowieka, dla którego scenariusz pisze życie. Ta postać nie ucieknie przed swoim losem.
Hłasko od samego początku stawia na klimat powieści. Proponuje odbiorcom rozbudowane i bardzo zrytmizowane opisy barwnego środowiska. Zwłaszcza pierwsze rozdziały, w których autor jeszcze nie zagłębia się w przemyślenia bohatera, a odtwarza jego rzeczywistość, mogą przenieść czytelników do innego świata, świata, który już nie istnieje, a który kusi swoją egzotyką. U Hłaski ulica jest bezwzględna, ale i przewrotnie piękna. Stąd nie ma ucieczki, tu wszystko trzeba wywalczyć w bójce na pięści lub noże, a chwila nieuwagi wystarczy, żeby stracić to, co najcenniejsze. Ulica jest brutalna, tu nie ma litości dla frajerów. Ale też ta sama ulica najwyżej ceni sobie honor, wartość dziś niemal zapomnianą. W zderzeniu z innymi sferami marymoncka ulica wcale nie wypada najgorzej: złość kieruje się raczej na tych, którzy mają pieniądze, a nie liczą się z najbiedniejszymi. Hłasko okazuje się bardzo wyczulony na sprawiedliwość.
W przestrzeni Ryśka Lewandowskiego raz na jakiś czas pojawiają się postacie, które do tej społeczności nie pasują, jak choćby nauczyciel, który rozumie swoich uczniów i wie, jak do nich dotrzeć. Marek Hłasko w swojej debiutanckiej powieści wybiera bezpieczne kierunki fabuły i dość typowe charaktery. Tym, co najbardziej przyciąga uwagę, jest mięsisty język powieści. Autor wyczulony na stylizacje tekstu z wprawą operuje ulicznymi gwarami i potocyzmami, umiejętnie zestawiając je z niemal poetyckimi i filozoficznymi frazami z opisów. Dzisiaj przy prezentowaniu surowości ulicy używa się zupełnie innego stylu, Hłasko przed dekadami postawił na literackość, na piękno fraz, które same w sobie brzmią trochę jak z dziewiętnastego wieku, a trochę jak z baśni. Pod względem gatunkowym to połączenie różnych literackich przestrzeni. U Hłaski dają się też wyczuć rozmaite intertekstualne nawiązania, o części z nich mowa jest w posłowiu. Dzisiaj ta powieść zwróci uwagę zwłaszcza klimatem i sposobem prezentowania jednostkowej historii – losy Ryśka, mimo że momentami dosyć burzliwe, muszą tu zejść na dalszy plan. „Wilk” stanie się ciekawym uzupełnieniem twórczości Hłaski, książką dla fanów, ale i dla miłośników juweniliów. Radosław Młynarczyk dość trafnie ocenia tę publikację – nie jest to dzieło wybitne, ale też nie słabe. Odbiorcom przypomni o urzekającej sile prozy Hłaski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz