Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.
Konsekwencje
Liane Moriarty bardzo dobrze czuje się w powieściach obyczajowych z rozbudowaną warstwą psychologiczną – oraz w historiach z rodzinnymi złymi tajemnicami. Do tych motywów wraca w tomie „Wielkie kłamstewka”, chociaż tym razem próbuje sprowokować czytelniczki do działania. Pewne jest, że dobrze wyłapuje realizm zachowań postaci i nie gubi się w niuansach międzyludzkich relacji – to czynnik, który nieodmiennie do jej książek przyciąga i stanowi o ich atrakcyjności. Cały tom, blisko pięćsetstronicowy, osnuty jest na jednym wydarzeniu, mrokach wieczorku integracyjnego. Wszystko, co wydarzyło się wcześniej, prowadzi do jednej, konkretnej i przykrej sytuacji. Wszystko późniejsze stanowi próbę odzyskania normalności, na którą kiedyś nie było szans. Do tego autorka uderza w tony macierzyńskie, analizuje najdokładniej uczucia do dzieci, bez względu na to, co owe dzieci sobą prezentują. Niby, w przekonaniu wyrozumiałych rodziców, pięciolatków nie można za nic winić. A jednak to dziecięcy konflikt uruchamia cały szereg traum i na końcu prowadzi do tragedii. Nie jest przyczyną, jest jednym ze skutków, ale Moriarty zręcznie kamufluje rzeczywiste odczucia.
W szkole podstawowej nad oceanem bardzo przestrzega się zasady, że nie wolno dręczyć innych. I nauczyciele, i rodzice są bardzo wyczuleni na tego typu problemy, więc kiedy odkrywają siniaki na szyi Amabelli, a dziewczynka jako swojego oprawcę wskazuje Ziggy’ego, nikt nie chce wierzyć w niewinność chłopca. Ziggy traci kolegów, a jego mama – wsparcie innych rodziców. Formy ostracyzmu bywają łagodne, mimo to bolesne, zwłaszcza że Jane ufa swojemu dziecku. Jest w niej jednak ziarno niepokoju: Ziggy to owoc jednonocnej przygody, a jego ojciec okazał się skłonnym do przemocy fizycznej i psychicznej despotą. Jane wciąż pamięta koszmar nocy, podczas której stała się ofiarą. Jedna z mam, Celeste, zna te doświadczenia bardzo dobrze: spory w jej domu kończą się bójkami, a takie starcia dają kobiecie na pewien czas paradoksalne poczucie władzy. Celeste ukrywa fakt, że żyje z damskim bokserem, a jednocześnie wie, że ten związek ją zniszczy. Z kolei mała Chloe, córka Madeleine, usiłuje rozwikłać komplikacje rodzinnych relacji: jest dzieckiem Madeleine i jej drugiego partnera. Ojciec jej starszej siostry ma córkę w wieku Chloe, ale Chloe nie rozumie, że ta dziewczynka nie jest jej przyrodnią siostrą. Szkoła nie przygotowuje na takie dylematy: tu wciąż jeszcze najbardziej znane są tradycyjne modele rodziny. Liane Moriarty bardzo umiejętnie buduje skomplikowane i piętrowe układy, w których szczęście jest niezwykle kruche, a dawne urazy mogą odezwać się w każdym momencie. Zło, choćby i najlepiej ukrywane, w końcu wyjdzie na jaw, a wtedy nie da się już kłamać, by chronić własną codzienność i najbliższych.
„Wielkie kłamstewka” to powieść złożona z krótkich, ale nasyconych emocjami rozdziałów. Bohaterki z jednej strony zachowują się tu z poszanowaniem praw drugiego człowieka, bardzo dbają o polityczną poprawność i nie chcą się nikomu narzucać, z drugiej – część z nich chętnie sięga po fałszywe uśmiechy i gesty udawanego współczucia, które nic nie znaczą; czerpią też ze źle skrywanej dyplomacją pogardy. Tu nie ma czasu na chłód i obojętność, wszystko mocno się przeżywa. A kiedy w grę wchodzi dobro całych rodzin – kobiety potrafią być bezwzględne. Autorka mnoży tu ciekawe charaktery i kontrowersyjne pomysły, nie zamyka się w jednym temacie. Każdy rozdział kończy „głosami”, zeznaniami świadków tragedii – w drobnych wypowiedziach również przemyca charakterystyki nieistniejących prawie w tomie postaci, zdradza stylistyczny słuch i znajomość ludzkich postaw. To nie tylko wzbogaca fabułę i dodaje jej napięcia, ale też pokazuje celność obserwacji: mimo wyostrzenia, książka nie traci na prawdzie. „Wielkie kłamstewka” są oczywiście tomem przygotowanym do rozmów w klubach dyskusyjnych: ale akurat ta książka i tak wywoła szereg pytań i przemyśleń już w trakcie lektury, bez względu na wskazówki zamieszczone na końcu. „Wielkie kłamstewka” to powieść psychologiczna mocna w swojej wymowie – a mająca wyczulić odbiorczynie na problem przemocy domowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz