Specjaliści od śmiechu
Przychodzi komik do terapeuty… I porywa całą publiczność wypełniającą Magazyn Ciekłego Powietrza do ostatniego miejsca. Nawiasem mówiąc, po spektaklu artyści zgodnie podkreślali, że publiczność w Chorzowie była wspaniała. Montownia znów proponuje widzom szaleńczą zabawę wspartą na refleksyjnych (i czasem kontrowersyjnych) fundamentach. Znajdzie się tu czarny humor, satyra polityczna z aktualizowanymi nawiązaniami do polskich realiów, autoparodie i drwiny z wielkich aktorskich ról czy ambicji. Nieprzypadkowo owładnięty depresją komik ma na imię Gustaw… Gustaw doskonale wie, że u Bogdana terapeuty czeka go porcja upokorzeń i ćwiczeń, które nie poprawiają jego stanu. Bogdan wypróbowuje na pacjencie coraz bardziej ryzykowne terapie. Powroty do przeszłości budzą szereg skojarzeń: od poczęcia (na pewnym pogrzebie) przez dzieciństwo na zakrystii i młodość w harcerstwie, po występy teatrzyku lalkowego dla licealistów. Kariera komika już wkrótce nabierze tempa: bohater zyska swojego psychofana Janusza (z reklamówką i domestosem), wystąpi w reklamie, a potem w autokarach wiozących pielgrzymów do Lichenia dorabiać sobie będzie sprzedażą garnków. Czy po tym wszystkim można wpaść w depresję? W końcu i tak gorzej ma Damian, bratnia dusza, najlepszy przyjaciel z harcerstwa. Wielki show Damiana nie może dojść do skutku, a efektów jego depresji nie dałoby się wyleczyć. Problemów z poczuciem humoru i obowiązkami nie ma za to brat bliźniak Gustawa, Adrian, przedstawiciel na Zjeździe Związku Prawicowych Komików Polskich.
Gustaw zagłębia się we wspomnienia, bo ma swoje ukryte motywacje. Na oczach widzów jeszcze raz przeżywa życiowe rozczarowania i upadki, przedzierzgując się w kolejnych bohaterów. Rafał Rutkowski ma tu świetnie napisaną rolę. Jego postać rozwija się stopniowo, od biernego i załamanego pacjenta aż po autora wielkiego monologu wyrosłego z niezgody i buntu wobec rzeczywistości. Przeistacza się z ofiary w demiurga, bo naprawdę od niego zależeć będzie los przynajmniej jednego człowieka. Po drodze Rutkowski co pewien czas zrzuca maskę Gustawa komika (czyli czerwony nosek), żeby zamienić się w druha z zastępu Bławatki (czapka harcerska) czy natchnionego Adriana (czarny nosek), bywa aktorem skazanym na absurdalne pomysły reżyserów: przez cały czas w szlafroku symbolizującym apatię. Adam Woronowicz natomiast przechodzi z postaci w postać niemal bez przerwy: jest Damianem, który jako Sindbad zamierza podbić świat rozrywki, księdzem, autorem wykładu o depresji w Polsce, nawiedzonym reżyserem, Januszem psychofanem czy animatorem Sowy Mądrejgłowy ze złamanym skrzydełkiem. W każdego z tych, wydawałoby się drugoplanowych, bohaterów wciela się w mgnieniu oka i każdego z osobna zapisuje w pamięci odbiorców. Rutkowski i Woronowicz nie muszą tu rywalizować: każdy z nich ma inne zadania i inne sposoby dotarcia do publiczności. Poszczególne historie natomiast splatają się w końcu w jedną spójną opowieść, w której nawet wilk diler ma swoje istotne miejsce.
Jak zwykle, Montownia stawia na oszczędność środków formalnych. Scenografii, poza jednym szkieletem parawanu, nie ma. Metamorfozy dokonują się za pomocą detali: sweter, czapka, okularki, reklamówka, parasolka… nie trzeba wiele rekwizytów, skoro postacie zarysowuje się przede wszystkim emocjami (chociaż bez Sowy by się nie obyło). Przestrzeń tworzona jest przez grę świateł: to od świateł zależy, czy Gustaw znajduje się w gabinecie czy na scenie, czy rzeczywiście z kimś rozmawia, czy prowadzi wewnętrzny monolog. Na tempo akcji składa się mnogość wątków i same aktorskie popisy. Rutkowski i Woronowicz równolegle grają dwa wielkie spektakle, przeplatane dowcipami piosenkowymi. Potrafią śmiać się z rzeczywistości społeczno-politycznej, z zawodu aktora, z publiczności i ze świata. Nie boją się żartów typu put-down, ani wisielczego humoru, choć przecież to dowcipy nie dla każdego. W Depresji komika jednak rządzi absurd i rytm: w desperackim szukaniu ratunku u specjalisty kryje się drugie dno. Śmiech w tym spektaklu pozwala poruszać tematy, które w normalnych warunkach dzieliłyby społeczeństwo. Rutkowski i Woronowicz w nienormalności szukają recepty na normalność. Specjaliści od rozśmieszania proponują widzom rozrywkę w najlepszym gatunku.
tekst pochodzi z gazety festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego "Sztajgerowy Cajtung"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz