Egmont, Warszawa 2015.
Świat nut
Ta niewielka publikacja może przynieść sporo radości, zwłaszcza dzieciom, które uczą się gry na jakimś instrumencie i są na początku drogi muzycznej edukacji. Ponadto tomik przypomina utwory powszechnie znane i obecne już w świadomości najmłodszych. Nie da się wertować tej książeczki bez nucenia melodii pamiętanych i kojarzonych „od zawsze”. „Miała baba koguta. Najpiękniejsze piosenki dla dzieci z zapisem nutowym” to zestaw utworków zwykle nawet niedostrzeganych pod kątem materiału literackiego, a łączących pokolenia, czasem naiwnych, czasem zabawnych, czasem absurdalnych.
Kolejne kartki z dość grubego kredowego papieru połączone są na spirali, jak w kołonotatniku. To dobrze przemyślane rozwiązanie, jeśli chce się zwracać uwagę na zapis nutowy: książka nie zamknie się nagle podczas grania, nie będzie jej się też wyłamywał grzbiet. Łatwiej traktować tę pozycję jako muzyczny zeszyt ćwiczeń, a i najmłodszym powinien przypaść do gustu pomysł na wydanie tomiku. Przyjęty tu został bardzo czytelny system oznaczania utworów. Każda piosenka ma swój kolor tła pod tekstem, tytułu i znaków graficznych. Można dzięki temu w ogóle zrezygnować z numerowania stron i posługiwać się tylko kolorem, jako odnośnikiem. To rozwiązanie nadaje całości ciekawy kształt. Nie dość, że wydawnictwo unika pstrokacizny i banału w rysunkach dla dzieci, zyskuje estetyczną jakość i nawet pewną szlachetność opracowania, to jeszcze umożliwia bezproblemową nawigację i orientowanie się w kolejnych zwrotkach. Kolorowe strony układają się w tęczową całość, niby dziecięcą, a przyjemną i dla oczu dorosłych. Udało się wypracować kompromis między oczekiwaniami maluchów i cenioną przez dorosłych monochromatycznością. Dodawane tu rysunkowe motywy współgrają treścią piosenek, czasem czerpią z sytuacji w utworze, czasem natomiast z ludowych motywów lub zabaw najmłodszych. Stawianie na symbol nie infantylizuje tych grafik.
Mieści się tu aż dwadzieścia pięć piosenek, które w dzieciństwie poznają chyba wszyscy: wśród nich „Wlazł kotek na płotek”, „Panie Janie”, „Stary niedźwiedź” i wiele innych. Właściwie każdy tytuł u dorosłego odbiorcy otwiera natychmiast szufladkę z muzycznymi wspomnieniami: rodzice bez trudu zanucą większość tych piosenek swoim pociechom. Przy okazji też zafundują sobie powrót do beztroskiego dzieciństwa, choćby przy „Malowanym wózku” czy „Jadą, jadą misie”. Teksty, które zdążyły już przejść do zestawu piosenek biesiadnych, tutaj odzyskają blask i znaczenie.
Lektura zbiorku czasami będzie dla czytelników nie lada zaskoczeniem: przeważnie zna się lub pamięta z dzieciństwa tylko pierwsze zwrotki, najczęściej wykonywane i przywoływane. Teraz owe zwrotki rozbudowują się w całe opowieści, można się przekonać, co stało się z ich bohaterami. Zdarza się, że elementy folkloru przestają być dla małych odbiorców czytelne, spotkanie z tymi piosenkami będzie więc również okazją do poszerzenia słownictwa – mało kto spodziewałby się takiej wartości po bagatelizowanych zwykle i niedocenianych utworach. „Miała baba koguta” to dobra okazja, żeby uświadomić sobie wartość dziecięcych śpiewanek. Pojawiają się tu przecież teksty anonimowe, ale i te przygotowywane przez wybitnych twórców.
Dochodzi do tego sprawa najważniejsza: zapis nutowy. Większość dzieci spotka się z nim dopiero w podręcznikach do muzyki w szkole – i wcale nie musi wykazywać zainteresowania dla tego, co jest na pięciolinii. Połączenie nut i piosenek, które wszyscy już znają, ma inną wartość: to rodzaj alfabetu, który można poznawać, szyfru dla wtajemniczonych. Tak może się zacząć wielka muzyczna przygoda, zwłaszcza że to zapis linii melodycznej. Dzieci uczące się gry na gitarze czy keyboardzie uzyskają tu jeszcze rozpiskę akordów. W ten sposób dostaną szansę przetestowania tomiku od strony praktycznej: to drobiazg, który co bardziej ambitne dzieci ucieszy. Taka pozycja była na rynku wydawniczym potrzebna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz