piątek, 28 sierpnia 2015

Lucjan Wolanowski: Poczta do Nigdy-Nigdy. Reporter w kraju koala i białego człowieka

Zysk i S-ka, Poznań 2015.

Podróż

Dziś prawie każdy, kto podróżuje, usiłuje wydać książkę ze swoimi doświadczeniami. W efekcie na fali amatorskich dzienników i wakacyjnych wojaży trudno o dogłębne poznawanie odwiedzanych miejsc: zwykle własne obserwacje podpiera się po prostu informacjami z przewodników i kolorowymi zdjęciami. „Poczta do Nigdy-Nigdy” przypomina, jak powinny wyglądać prawdziwe reportaże podróżnicze i zagłębianie się w specyfikę odwiedzanych miejsc. Dzięki spadkobiercom Lucjana Wolanowskiego na rynek literacki powraca siedemsetstronicowa opowieść o tajemnicach Australii. Wolanowski zamienia się tu w reportera i poszukiwacza przygód, a swoje spostrzeżenia notuje w drobnych rzeczowych rozdziałkach. Stara się naprawdę poznać Antypody i świadomy jest wymogów dobrej literatury. Tworzy książkę, od której trudno się oderwać – choć to banał w zestawieniu z podróżniczą dociekliwością i liczbą ciekawostek, jakie autorowi udało się zgromadzić. „Poczta do Nigdy-Nigdy” to zbiór faktów, dziś już o wartości historycznej, do których zwyczajny obieżyświat by nie dotarł. Lucjan Wolanowski łączy tu bowiem i głód wiedzy, i pragnienie przygody, i ludzką ciekawość. Rozmawia z napotkanymi ludźmi, skrzętnie odnotowuje obecność Polaków w Australii i wskazuje kulturowo-obyczajowe różnice. Zajmuje się mentalnością mieszkańców, problemami z fauną i klimatem, wyzwaniami czy… kryminalistyką. Próbuje zrozumieć Australię – i chociaż sporo zmian zaszło od jego wyprawy, książka dalej robi ogromne wrażenie na czytelnikach.

Lucjan Wolanowski opisuje zjawisko „latającego doktora”, lekcje przez radio czy łaskotanie chmur. Przygląda się strzyżeniu owiec i dojeniu krów, drapieżnym dziobakom i łagodnym koala, gorączce złota, niezwykłym więzieniom i latarnikom samotnym na wyspach. Już samo wymienianie tematów zajęłoby mnóstwo miejsca, a przecież kolejnym zagadnieniom autor przygląda się z uwagą, nie pomijając szczegółów, które mogłyby zaintrygować odbiorców. Gdzie to tylko możliwe, przyłącza się do działania, żeby na własnej skórze odczuć towarzyszące miejscowym emocje.

W tym wszystkim pozostaje Wolanowski sprawnym pisarzem. Nie opuszcza go poczucie humoru: często przytacza rozmaite anegdoty lub miejscowe kawały, własne komentarze nasyca też ironią (wśród dzisiejszych autorów-podróżników ten styl kontynuuje Bill Bryson). Dba o to, by poza dawką wiadomości dostarczyć też czytelnikom solidnej porcji rozrywki w dobrym gatunku. Każdy temat stara się nasycić informacjami, ale i przedstawić obrazowo. Nie zamęcza danymi statystycznymi, chce za to, żeby odbiorcy dobrze się bawili przy okazji kolejnych odkryć. Tekst ozdabia zdjęciami, chociaż to fotografie różniące się od dzisiejszych.

„Poczta do Nigdy-Nigdy” to książka ogromna i na długo zajmująca. Autor ma odbiorcom sporo do zaoferowania – stanowi poważną konkurencję dla dziś powstających publikacji o podobnej tematyce. Wolanowski to przewodnik i podróżnik znakomity – i taki sam jako gawędziarz. Potrafi obserwować, wyciągać wnioski, a nade wszystko atrakcyjnie przedstawiać swoje wyprawy. „Poczta do Nigdy-Nigdy” jest publikacją, którą warto mieć na półce – i która szybko się nie znudzi, nie tylko miłośnikom australijskich kontrastów. Po Wolanowskiego sięgnąć powinien każdy, kto chciałby pisać o swoich podróżach. To lektura obowiązkowa i mimo zmian wciąż ważna. A czyta się ją jak książkę przygodową. Do tomu dołączona została płyta z odcinkiem „Męska przygoda” cyklu Boso przez świat Wojciecha Cejrowskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz