Zysk i S-ka, Poznań 2015.
Spadek
Urszula ma ponad czterdzieści lat i dom odziedziczony po słabo znanej ciotce. Sama jeszcze nie zdążyła zwiedzić całej posiadłości, chociaż od jakiegoś czasu w niej mieszka. NA rauszu ucina sobie złośliwe pogawędki z pradziaduniem z obrazu i orientuje się, że warto byłoby poznać rodowe sekrety i domową historię. W „Medalionie szczęścia Danuta Pytlak odświeża zainteresowanie przeszłością. Wyposaża bohaterkę w niebagatelne dziedzictwo i razem z rodzinnymi tajemnicami przynosi kolejnych krewnych. Urszula, która na początku powieści wydaje się raczej samotna, nie może narzekać na brak towarzystwa. Równolegle autorka rozwija sprawy bieżące: bohaterka zaczyna płomienny romans z przystojnym hiszpańskim lekarzem i przez mężczyznę traci najlepszą przyjaciółkę.
W „Medalionie szczęścia” akcja nie musi toczyć się pospiesznie. Pytlak nie rozkłada też fabularnych akcentów w tradycyjny sposób, pozwala czytelniczkom powoli odkrywać codzienność Urszuli i stale zmienia perspektywę. Wydaje się, że jej bohaterka nie ma w życiu żadnego celu, może cieszyć się (lub rozpaczać) z powodu chwili i nie myśli o konsekwencjach. Co pewien czas przypomina sobie, co Ula miała zrobić i wtedy powraca do porzuconego wcześniej tematu. Sama Urszula realizuje natomiast powieściowe schematy: chociaż jest kobietą niezależną i świetnie radzi sobie w życiu, traci głowę dla mężczyzny. Jej zauroczenie partnerem jest aż boleśnie naiwne, łatwo przewidzieć też dalsze romansowe losy. Dużo ciekawiej wypada relacja z Barbarą i opłakiwanie długoletniej przyjaźni. Danuta Pytlak do powieści wprowadza też fragment historii w skali mikro: przedstawia dzieje rodu. O kolejach losu przodków opowiada Urszuli ojciec, kolejna interesująca postać. Samo przytaczanie przeszłości zapisane zostało trochę jak powieść w odcinkach: bohater co pewien czas przerywa wywody, zasłaniając się koniecznością zrobienia czegoś innego. Brzmi to nieco sztucznie, a ma na celu podsycanie ciekawości odbiorców. Nad samą przeszłością Pytlak nie rozwodzi się zbyt długo, raczej streszcza wydarzenia. Zachwyty nad tym, co było, pozostawia Urszuli stopniowo odkrywającej własny dom.
„Medalion szczęścia” napisany jest spokojnie i znacznie lepiej niż poprzednia książka Danuty Pytlak, chociaż szkoda, że autorka tak prosto rozprawia się z niektórymi wątkami, na przykład sprawą pradziadunia. W tej powieści autorka chętnie uwypukla ludzkie słabości, przez dążenie do szczęścia niektórzy unieszczęśliwiają swoich bliskich. Sporo tu łez i żalu, ale w narracji daje się wyczuć pogoda ducha i dążenie do stabilności. Bohaterka dowie się, ile jest warta prawdziwa bezinteresowna przyjaźń i ludzka życzliwość, spotka na swojej drodze wielu dobrych kompanów, ale nie uniknie też poważnych zagrożeń i przykrości. Danuta Pytlak usiłuje sprawić, żeby odbiorczynie podczas lektury przeżywały urozmaicone emocje i nie przyzwyczajały się do określonych stanów bohaterki. „Medalion szczęścia” miejscami jest bardzo bajkowy, a miejscami drażniący – ale to powieść, którą przyjemnie będzie się czytać dla rozrywki. Autorka wykorzystuje niegasnącą modę na rodowe tajemnice i skarby z przeszłości, daje bohaterce szansę odnalezienia się w rzeczywistości za sprawą dziedzictwa. Spadek nie rozwiązuje wszystkich jej problemów, ale nieco uprzyjemnia trudną niekiedy codzienność. Urszula znajduje sobie azyl, a zaproszenie do niego czytelniczek okazuje się dobrym pomysłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz