Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.
Wybryki
Świat, w którym Pan Tygrys dziczeje, to świat postawiony na głowie, do głębi bajkowy i bardzo różny od tego znanego odbiorcom. To świat, w którym wszystkie zwierzęta chodzą po mieście elegancko ubrane i naprawdę dumne ze swojej grzeczności i powagi. To świat, w którym wszyscy, za sprawą ubrań-uniformów upodabniają się do siebie i coraz bardziej szarzeją, zlewając się w jedną masę. I tylko Pan Tygrys pozostaje pomarańczowy. Bo Pan Tygrys ma pomysł: chce zdziczeć. Chociaż odrobinę, na tyle, żeby zachować tożsamość i tygrysią godność, żeby nie dać się wchłonąć wszechobecnej szarzyźnie. Pan Tygrys to lokalny indywidualista, chociaż dla sąsiadów być może – dziwak.
W każdym razie Pan Tygrys nie daje się stłamsić, wybiera własną drogę na przekór temu, co sądzi większość. Stosuje metodę małych kroków, a na początek po prostu opada na cztery łapy. To przełom, dzięki któremu bohater odważy się na demonstrację niepopularnych poglądów. Sam nie ma pojęcia, że w ten sposób zbliża się do naturalności znanej odbiorcom. W bajce jego zachowanie trochę przypomina bunt, jest komiczne dzięki przełamaniu schematów i zamianie klasycznych ról. Pan Tygrys to dżentelmen, nie zamieni się w zwierzę – i tylko w tej historii taka metamorfoza ma rację bytu. Na szczęście Pan Tygrys nie musi mierzyć się z odtrąceniem, szyderstwami czy złośliwościami grupy. Odrywa się od wyniosłych przyjaciół i robi to, na co przyszła mu ochota. Można mu pozazdrościć odwagi w realizowaniu własnych marzeń. Panu Tygrysowi decyzja się opłaca: nie dość, że może być sobą, to jeszcze pozytywnie wpływa na innych mieszkańców – nawet jeśli początkowo trochę cierpi.
Tomik „Pan Tygrys dziczeje” to druga po tomiku „Dzieci to koszmarne zwierzątka domowe” publikacja Petera Browna wprowadzona przez Naszą Księgarnię na polski rynek wydawniczy. Od strony formalnej książeczka obrazkowa jest popisem edytorskim i graficznym – treść i przesłanie ot właściwie atut dodatkowy. Na początku najwięcej rozgrywa się… w niezmienianej mimice Pana Tygrysa, nieszczęśliwego w bajkowym eleganckim towarzystwie. Dopiero kiedy bohater pozwala sobie na pierwsze „odmienne” spojrzenie, zrzuca z siebie wszelkie pęta. Klatki i więzy oficjalnie tu nie istnieją – zastępowane są przez eleganckie ubrania i pełne wyższości miny. A Pan Tygrys nie potrafi i nie chce żyć w świecie nakazów: to miejsce nie dla niego, przynajmniej dopóki inni narzucają mu (i sobie) dyscyplinę ponad miarę. Kiedy już Pan Tygrys zdziczeje, dzieci będą mogły podziwiać go w całej krasie i podczas różnych „wybryków”. Ale i wcześniej bez trudu zauważą, że ten bohater nie pasuje do wychuchanego środowiska – za sprawą kolorów. Peter Brown wcale nie sili się na wymyślne bajkowe ilustracje, wybiera natomiast grafiki, w których może operować symbolem i detalami. Dlatego też ten picture book będzie dobrą zabawą dla dzieci oraz dla rodziców – tych drugich warto zachęcić do wyszukiwania ciekawych przesłań.
Peter Brown idzie pod prąd literackich mód. Szuka rozwiązań, które innym nie przyszłyby do głowy. Więcej: mody odwraca i zdobywa w ten sposób tematy, jakie zwykle nie pojawiają się w bajkach. Przedtem dzieci w roli domowych zwierzątek, teraz zwierzęta jako dystyngowani mieszkańcy pewnego miasta – to umiejętność innego niż zawsze spojrzenia na rzeczywistość. Brown dba o to, by w jego opowiastkach funkcjonowały mimo sporego nasycenia żartem i dodatkowe morały. Bohaterowie dowiadują się, co w życiu jest ważne i co wymaga ocalenia, lecz ich lekcja to podstawowa warstwa książeczki: na wierzch wypływają absurdalne przygody. I chociaż ten autor nie rozbudowuje tekstu ani fabuły, może zmieścić w pojedynczych historiach naprawdę dużo treści. Absurdalny humor pomaga mu w zdobywaniu kolejnych fanów, ale każdy czytelnik Browna dzięki lekturze otrzyma przesłanie, z którym nie będzie się już w życiu rozstawać. A przecież „Pan Tygrys dziczeje” to wciąż książeczka obrazkowa dla dzieci.
Nie miałam pojęcia ze ta książka wyszła w Polsce! Czytalysmy ja po angielsku z biblioteki, ale przy kolejnej wizycie w Polsce na pewno kupie. Cudenko, ale ja chyba lepiej się bawiłam niz moja corka orzy jej czytaniu.
OdpowiedzUsuńjutro premiera!
OdpowiedzUsuń