Media Rodzina, Poznań 2015.
Porwanie na żarty
Na rynek polski Mamen Sánchez trafia powieścią „Zupełnie niespodziewane zniknięcie Atticusa Craftsmana” – i od razu może być porównywana do Eduardo Mendozy oraz… do Jonasa Jonassona. Ten sam kąśliwy humor, to samo nastawienie na absurd – i prowadzenie akcji zupełnie swobodnie, bez przejmowania się prawdopodobieństwem i ocenami sytuacji powieściowych. Atticus Craftsman jest potrzebny. Rodzice zgłaszają zaginięcie trzydziestoletniego potomka po pół roku jego nieobecności, a i tak w poszukiwania nie mogą się specjalnie zaangażować ze względu na podjęte wcześniej zobowiązania towarzyskie. Atticus jest też niezwykle pożądany przez pracownice pewnego czasopisma. Obawiają się one, że tracą zatrudnienie – muszą zatem bardzo gorliwie zająć się pracodawcą tak, żeby ten zapomniał o swojej misji. Atticus Craftsman znika dla świata, ale kilka osób wie, co się z nim aktualnie dzieje. Tymczasem inspektor Manchego prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczego zniknięcia, próbując się wcielać w literackich bohaterów.
Ta powieść jest przede wszystkim satyrą. Objawia się to w planie treści – rozwój wydarzeń uwarunkowany został nonsensownymi pomysłami i decyzjami bohaterów. Komizm podsycają charakterystyki postaci – część jest marionetkowa i wykonuje ślepo polecenia innych, część zdradza zadziwiającą mechaniczną powtarzalność czynności nieakceptowanych przez środowisko. Każdy, kto pozwala sobie na posiadanie konkretnych planów i celów, staje się śmieszny w swoich dążeniach. Autorka żarty wprowadza oczywiście w opisach, potrafi tak przedstawiać sytuacje, by język narracji był dodatkowym źródłem śmiechu. Wreszcie całość przedstawia jako parodię gatunkową – śmieje się z kryminałów, powieści sensacyjnych i detektywistycznych. Dokłada do tego żarty z obyczajowości i stereotypów. Tu wszystko staje na głowie. Czytelnicy nie muszą zastanawiać się nad tematem zniknięcia Craftsmana – wiedzą, co się z nim dzieje. Śledzą za to konsekwencje nietypowych działań ratunkowych – wymierzonych przeciwko tytułowemu bohaterowi i – żeby go uratować.
„Zupełnie niespodziewane zniknięcie Atticusa Craftsmana” to historia szybka i pełna detali. Autorka buduje akcję z komicznych scenek, potęguje naiwność postaci, żeby mocniej namieszać w powieściowej rzeczywistości. Tu nie można wierzyć w dobre intencje – nikt, kto ofiaruje bezinteresowną pomoc, nie odsłoni przecież prawdziwych zamiarów. Ponieważ w tej historii nic nie dzieje się naprawdę, autorka może sięgać do nieograniczonej wyobraźni i dowolnie manipulować międzyludzkimi relacjami. Im bardziej skomplikowane i nierealne sytuacje, tym lepiej dla akcji. Cała powieść jest właśnie popisem możliwości Sánchez w dziedzinie komplikowania bohaterom życia. Tę historię czyta się z niesłabnącym zdziwieniem, odbiorcy przyzwyczajeni do fabularnej rutyny otrzymają tu pomysły odświeżające i odważne, a do tego także precyzyjnie opisywane.
Tu każda postać miewa inne dziwactwo, nie do przeniesienia na zwyczajne życie. Atticus każde schorzenie leczy herbatą, a inspektor Manchego stara się upodobnić do don Kichota. Wszystko może jednak ulec zmianie, kiedy zdesperowane i gotowe na wszystko pracownice zdecydują się wziąć sprawy w swoje ręce. Chociaż Atticus Craftsman znika bez śladu, nie może narzekać na swój los – tu przecież nic nie dzieje się na poważnie. A autorka udowadnia, że z tematów kryminalnych tak samo łatwo się śmiać jak z wątków romansowych i obyczajowych. Pewne jest jedno: boi się nudy i ucieka jak najdalej od rutyny – odnosi pełen sukces i udowadnia odbiorcom, że komizm nadal jest w cenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz