Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.
Problemy na wesoło
Starsza siostra Linusa postanawia pomóc mu rozstać się z ukochanym kocykiem, drużyna baseballowa się rozpada, Snoopy zaprasza do swojego domu całe stada ptaków, a Frieda ma naturalnie kręcone włosy. „Fistaszki zebrane z gazet codziennych i weekendowych 1961-1962” są porcją znakomitego humoru, ale zdradzają też świetny zmysł obserwacji Charlesa M. Schulza. Nie wszystko jest tu podporządkowane śmiechowi: czasem liczy się po prostu puenta lub pomysł, innym razem historyjka jest jednym z wariantów opowieści i wkrótce doczeka się komicznej przeróbki. Schulz zapewnia komiksowe paski, które daje się odczytywać na różnych poziomach. Ci, którzy pragną rozrywki, będą się dobrze bawić przy lekturze. Ci, którym potrzebna jest refleksja, otrzymają stripy o niemal filozoficznym charakterze. Za każdym razem swoją wartość będzie miało znalezienie kolejnego odkrywczego rozwiązania problemu. Schulz bawi się też charakterami postaci. W tym tomie Charlie Brown jest z reguły przygnębiony z powodu samotności i odrzucenia, Lucy okazuje się agresywna, a Sally nie chce się uczyć. Schroeder celebruje nadchodzące muzyczne święto, a Linus podkochuje się w nauczycielce. Seria mogła się rozwijać przez wiele lat i stać się ewenementem także ze względu na liczbę postaci, które przewijają się przez paski i zaglądają między innymi do Snoopy’ego: ich wzajemne zależności napędzają te rysunki. Autor może wybierać albo przebłyski geniuszu w pojedynczych stripach, albo zaskoczenia płynące z powielania jednego schematu.
Humor „Fistaszków” jest naturalny i spokojny. Autor nie lubi śmiechu walczącego, nieprzypadkowo odwołuje się do środowiska kilkulatków, w którym sprawy publicystyczne nie mogą mieć jeszcze żadnego znaczenia Tu zajmuje się sprawami istotnymi – zwłaszcza uczuciami, które są ponadczasowe i pozbawione ograniczeń wiekowych. Bohaterowie „Fistaszków” przeżywają w skali mikro to wszystko, czego będą doświadczać jako dorośli – w bardziej zawoalowanej formie. Ich maleńka społeczność nie jest sielankowa, mimo że z zewnątrz wydaje się cudownym azylem. Rodzeństwa się kłócą i biją, przyjaciele wybuchają gniewem, wszyscy co jakiś czas okazują sobie pogardę lub walczą sarkazmem i ironią. Mimo to Schulz umożliwia odbiorcom odpoczynek od ich codziennych problemów – także za sprawą przeniesienia uwagi na to, co trapi bohaterów.
Często w tym tomie humor dotyczy rozbieżności między przesłankami a rzeczywistymi intencjami. Autor pokazuje bohaterów w konkretnej sytuacji, a następnie zderza oceny ich działań z właściwymi zamierzeniami na różne sposoby – dzięki uczestnictwu niezaangażowanych kolegów czy przez pozostawienie wniosków odbiorcom. Na większość sytuacji da się spojrzeć z różnych perspektyw i to również siła tych komiksów.
Obok dowcipu wysokiej klasy w „Fistaszkach” liczy się doskonała kreska. Schulz stawia na cechy charakterystyczne wyróżniające bohaterów z tłumu – do tego upraszcza mimikę i gesty, przestrzeń działań nakreśla w kilku niezbędnych detalach, ale nie przeciąża rysunkami tła. To wystarcza, żeby skupić się na sednie pomysłu i pozwolić mu wybrzmieć – to również jeden z czynników – obok uniwersalności dowcipu – który sprawia, że te stripy nie mają szans się zestarzeć. Nawet po dekadach „Fistaszki” śmieszą tak samo i warto wzbogacić o nie swoją biblioteczkę. Działają jako niezawodny poprawiacz humoru, nigdy się nie nudzą, a ich lekturę można dowolnie rozciągać w czasie: im wolniejsza, tym lepiej smakują „Fistaszki”. Schulz buduje cały świat małych bohaterów z drobiazgów i indywidualnych decyzji. Dylematy i spory dzieci niosą ogromny potencjał komiczny: autor idealnie wyłapuje kolejne absurdy i niespodzianki. „Fistaszki” mogą mieć tylko regularnie rosnący krąg wiernych fanów i wyznawców tego rodzaju żartu: to zestaw ważny nie tylko ze względów kulturowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz