Dwie Siostry, Warszawa 2015.
Protesty
Ku radości maluchów (i zapewne – mniejszej radości rodziców) powraca „niegrzeczny” królik Henio, który na rynku literackim wsławił się ciągłym mówieniem „kupa siku”. Królik Henio powraca ponownie z emocjami, których rodzice nie pochwalają – przeżywa bowiem bunt wobec nowo narodzonego braciszka. Dorośli chcieliby wmówić starszym pociechom obowiązkową miłość do młodszego rodzeństwa, jakby nie zdawali sobie sprawy z dziecięcych zmartwień i wątpliwości. Henio dostrzega, że odkąd w domu pojawił się „głupi dzidziuś”, nie wolno mu hałasować podczas zabaw. Rodzice też nie są skłonni zgadzać się, by Henio spał z nimi w łóżku. Głupi dzidziuś jest winny wszystkiemu, a najgorsze, że może zostanie w domu już na zawsze. Królik Henio nie potrafi poradzić sobie z negatywnymi uczuciami, więc określenie „głupi dzidziuś” jest wyrazem targających nim emocji i lęków. To coś, co maluchy pojmą bez trudu, bo nawet jeśli zostały przez rodziców dobrze przygotowane na powiększenie rodziny, do rodzeństwa nie przekonają się za sprawą teorii i wskazówek dorosłych.
Głupi dzidziuś nie zdaje sobie sprawy z burzy w duszy Henia, nic nie robi sobie także z wyzwisk. Gdyby rodzice słyszeli takie słowa w stosunku do niemowląt, zapewne zareagowaliby dość gwałtownie. Stephanie Blake pisze jednak książeczkę dla najmłodszych – to im pokazuje zrozumienie i szczerość, to z nimi musi nawiązać kontakt. Bo oczywiście Henio przekona się do braciszka – ale nie za sprawą gładkich formułek wygłaszanych przez starszych. Inna niż konwencjonalna będzie droga tworzenia braterskiej więzi. A to, że Henio powtarza „głupi dzidziuś”, pozwala łatwiej pojąć jego obawy przed nieoczekiwaną sytuacją. Ten bohater jest szczery, boi się i okazuje to w jedyny znany sobie sposób. Staje się dzięki temu łącznikiem między historią Blake a odbiorcami, stawianymi przed podobnym wyzwaniem.
Jest tomik „Głupi dzidziuś” oparty na wyrazistych scenkach, których nie trzeba dodatkowo tłumaczyć odbiorcom. Stephanie Blake potrafi wczuć się w psychikę kilkulatków, bezbłędnie ocenia ich emocje i wie, jak pokazać je w drobnej historyjce. Królik Henio nie uczy nienawiści do młodszego rodzeństwa, jest od tego jak najdalszy. Rodzice nie powinni się więc bać, że podpowie ich pociechom szereg negatywnych postaw. Chodzi tylko o skanalizowanie silnych przeżyć. Po lekturze staje się jasne, że Henio nie jest zły ani złośliwy – to dziecko, które potrzebuje zrozumienia w trudnych chwilach. Rodzicom ta książeczka pomoże uświadomić, że nie każdy maluch potulnie przejmie ich entuzjazm w kwestii rodzeństwa – i pokaże, że miłości braterskiej nie da się nikomu wmówić. Dzieci zyskają w Heniu oparcie i łatwiej im będzie zaakceptować nową sytuację – także dzięki prostocie i skrótowości tekstowej tomiku.
Bo Stephanie Blake wyznaje zasadę maksimum treści w minimum słów. Frazy zyskują tu nacechowanie emocjonalne i każdorazowo funkcjonują w płaszczyźnie opisowej oraz w sferze przeżyć bohatera. Zmiany wielkości czcionki pomagają w akcentowaniu myśli Henia. Opowieść uzupełniają bardzo proste obrazki – bohater przedstawiany jest na nich w pustych przestrzeniach. Ważne są jego miny i gesty, z których mali odbiorcy najwięcej odczytają. „Głupi dzidziuś” to tomik, który powinien spotkać się ze znacznie większym uznaniem niż „Kupa siku”: wyraźniejsze i bardziej sensowne jest jego przesłanie. Stephanie Blake zdaje sobie sprawę z obaw maluchów i przekonująco je prezentuje w tej prostej i krótkiej historyjce – trafne obserwacje łączą się tu z odejściem od pedagogicznych wskazówek. Stephanie Blake nie boi się ryzyka w literaturze czwartej – sądząc po „Głupim dzidziusiu”, to ryzyko się opłaca. Ta książeczka, mimo infantylnej formy, przyda się nie tylko dzieciom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz