Zysk i S-ka, Poznań 2015.
Przemoc
Na fali sezonowej mody na literaturę erotyczną powracają do masowej publiczności także książki, które bez podobnej marketingowej pomocy trafiłyby jedynie do nielicznych humanistów, świadomych lekturowych wyborów. Wśród tytułów dziś zasilających zestaw literatury erotycznej (a także homoerotycznej) pojawia się tom „Niepokoje wychowanka Törlessa” – książka w równym stopniu traktująca o dojrzewaniu, poszukiwaniu tożsamości, co o uległości i erotycznych niepokojach. I chociaż Törless zajmuje się również kwestiami filozoficznymi, dziś bardziej medialne będą jego doświadczenia cielesne: rozbudzanie pożądania w obliczu mieszaniny lęku i gniewu.
Ramą kompozycyjną tej powieści jest przyjazd do nowej szkoły. Törless przyjeżdża do internatu, silnie przeżywa rozłąkę z rodzicami, ale dość szybko jego uwagę zaprzątają kwestie okołotowarzyskie. Basini, jeden z kolegów, dopuszcza się przestępstwa: kradnie pieniądze, co nie uchodzi uwadze Beineberga i Reitinga. Ci dwaj zamieniają się niemal w oprawców: wymierzają koledze sprawiedliwość, a początkowe akty dominacji nad potulnym Basinim wywołują w nich coraz większe żądze – i to nie tylko pragnienie dominacji. Törless uczy się, jak upodlić drugiego człowieka – ale rozpoznaje w sobie cały szereg uczuć, których nie spodziewał się w obliczu takich wydarzeń. Chociaż kara Basiniego mogłaby się dawno zakończyć, okrucieństwo trwa i przynosi młodym ludziom całą gamę silnych emocji z podnieceniem seksualnym włącznie.
Podstawowym tematem tej powieści jest strach. Dla Basiniego to prawie zwierzęca reakcja na fizyczne krzywdy. Dla Törlessa jednak strach ma inny wymiar – pozwala dotrzeć do nieodkrytych jeszcze pokładów duszy. Cały szereg uczuć nieznanych z beztroskiego dorastania pod okiem rodziców wymusza na bohaterze serię poważnych filozoficznych refleksji. Strach u Törlessa może być motorem odkryć, zapewni też oddalenie rozterek etycznych. Strach staje się niezbędnym składnikiem dojrzewania – z tego też powodu Törless potrzebuje być świadkiem w sprawie Basiniego, od przełamania pierwszego oporu po decyzje budzące w nim wstręt.
„Niepokoje wychowanka Törlessa” to publikacja, która w planie treści sugeruje erotyczne napięcie (bez tak częstych dzisiaj obrazów spełnienia postaci), a jednak rozgrywa się przede wszystkim na płaszczyźnie języka (z dodatkiem ogólnoludzkich refleksji). Tu sama fabuła mniej jest istotna niż nastrojowość, ulotna atmosfera rysująca się w słowach. Robert Musil bardzo uważnie dobiera frazy (zresztą tej zasadzie wierny jest też tłumacz, który wyborom poświęca większą część posłowia), dba o to, by w dyskusjach postaci jak najwięcej działo się w obszarze słów. Stąd nienaturalne już dzisiaj obszerne komentarze z całymi koncepcjami ideologicznymi i rozważania na temat duchowego rozwoju wpisane w dialogi. Musil nie dba o prawdziwość historii, dba za to o jej leksykalną malowniczość, o kształt, który sam w sobie ma być cennym odkryciem. W tej książce zacierają się granice między stonowanym i „naukowym” dniem, a groźną – mroczną i kuszącą – nocą: prawdziwy podział dokonuje się w umyśle Törlessa i trwa, dopóki bohater nie upora się z konsekwencjami raz podjętych decyzji. „Niepokoje wychowanka Törlessa” przypominają o nienasyceniu i ciemnej stronie pożądania: to powieść, która dla dzisiejszej literatury erotycznej może być przeciwieństwem, koszmarnym zwierciadłem, ale i dowodem na to, że nawet przemoc, zło i okrucieństwo w języku zyskać mogą nowy wymiar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz