Rebis, Poznań 2015.
Bez umowy
Nina Majewska-Brown to autorka, która w pewnym momencie odrzuca zasady paktu z czytelnikiem i kompletnie przenicowuje swoją powieść. „Wakacje” przez długi czas rozwijają się monotonnie i niespiesznie. Bohaterka, Nina Braun, ma kochającego męża (typ, który w literaturze rozrywkowej okazuje się raczej przezroczysty), dorastającego syna i ośmioletnią córeczkę. Razem stanowią kochającą się i wyrozumiałą rodzinę. Jedyny zgrzyt wprowadzać mogą toksyczni teściowie Niny. Braunowie razem z dziećmi wybierają się na wakacje do Barcelony. I wszystko dzieje się w zwolnionym, sennym i letnim tempie. Nina – bohaterka – ma zacięcie literackie. Szczególnie upodobała sobie malownicze opisy: mnoży przymiotniki tam, gdzie przeżywa jakiekolwiek silniejsze emocje (co, oczywiście, nie przenosi się na równie silne odczucia czytelniczek). Komentuje zachowania dzieci, przygląda się mężowi, kłóci się z teściami… i tak na wakacyjnym rozleniwieniu upływają kolejne strony właściwie pozbawione rzetelnej fabuły. Niby nic się nie dzieje, więc „Wakacje” można traktować jako lekturowy przerywnik: nie wzbudza ciekawości, nie gwarantuje silnych przeżyć i nie związuje z bohaterami – raczej jeszcze te więzi osłabia, kiedy matka wyciąga wnioski z zachowań dzieci. Ot – życie przeniesione na karty książki w skali 1:1. A potem, w momencie, gdy zwykle autorzy przymierzają się do ostatecznego podejścia pod powieściowe rozwiązania, Majewska-Brown zmienia wszystko. Nie daje nawet szansy na przygotowanie się na taki rozwój wydarzeń. Zaczyna właściwą opowieść i to z perspektywami na kolejne tomy. Odrzuca rutynę, przestaje skupiać się na błahostkach. Teraz ma do dyspozycji długi szereg niespodzianek, którymi zarzuci czytelników. Już nie jest naiwną obserwatorką zwyczajności. Zmienia się w drapieżną autorkę, która nie boi się radykalnych posunięć. I chociaż często pomaga sobie zbiegami okoliczności, nigdy nie wypływa to z jej nieograniczonej wyobraźni. Nina Majewska-Brown udowadnia czytelnikom, że może wszystko. I że nie zawaha się przed ekstremalnymi rozwiązaniami. Nie ma dla niej żadnych świętości ani osłon dla postaci. „Wakacje” z obyczajówki bez fabuły nagle zamieniają się w książkę o wciągającej i ryzykownej akcji. Majewska-Brown wyraźnie nie lubi schematów i tę postawę w narracji przemyca.
Zapowiadają się „Wakacje” na proste czytadło bez fajerwerków – ale warto przejść przez bardzo rozbudowany „wakacyjny” wstęp, żeby odkryć, co naprawdę przygotowała autorka swoim bohaterom i odbiorcom. W tej książce wiele się zdąży zdarzyć, a Majewska-Brown odchodzi od znanych i wyeksploatowanych już powieściowych tematów na rzecz pytań, które zada czytelnikom. Nie oznacza to, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikną z tomu wątpliwości lekturowe czy narracyjne wpadki. Jednak przy randze wydarzeń stylistyczne wygibasy bardzo stracą na znaczeniu. Nina Majewska-Brown ma do opowiedzenia historię, która nie mieści się w kanonach czytadeł. Dużo ryzykuje, wprowadzając do książki motywy niemal zakazane. Odchodzi od tego, co powielane do znudzenia, wielokrotnie testowane i jednoznacznie optymistyczne. Ma pomysł, który pozwala jej wypracować z czytelnikami porozumienie bazujące na pogłębionej refleksji i szacunku – a nie na taniej sensacji i bajkowych puentach. A przy tym „Wakacje” nie tracą na lekkości, nie zamieniają się ani na moment w powieść psychologiczną przytłaczającą dylematami postaci. Nina Majewska-Brown w pierwszej części powieści na zaufanie nie zapracowuje. W drugiej jednak naprawia wiele niedociągnięć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz