Media Rodzina, Poznań 2015.
Trop w Toskanii
Kiedy kot Cagliostro zwołuje swoje aniołki na akcję, nie ma czasu do namysłu. Dziewczynki z różnych krajów wiedzą, że muszą skorzystać z magicznego przejścia, żeby spotkać się w tej samej rzeczywistości. Wiedzą też, że czeka je ciężka praca – zadania stawiane przed nimi są wymagające, wymuszają współpracę i wzmożoną obserwację otoczenia. Wszystko brzmi bardzo poważnie i nikogo nie dziwi, że szefem małoletnich śledczych jest kot w ciemnych okularach. Zresztą kot Cagliostro nie pozwala na zbytnią poufałość, jest prawdziwym przywódcą, stanowczym i silnym. Dba przy tym, żeby jego podopiecznym nie stała się żadna krzywda – ale nie rozpieszcza dziewczynek ani nadmiernie nie chwali. Raczej uważnie je obserwuje. Dowodzi dzielną ekipą: małe bohaterki same opracowują wiele akcji i oczywiście odnoszą sukcesy.
„Zwycięski koń” to okazja do przyjrzenia się Sienie – bohaterki wyruszają do Toskanii. Tam dowiadują się o zaginięciu przygotowywanego do wyścigów konia, pewnego zwycięzcy. Muszą pomóc zleceniodawcy i odnaleźć zwierzę, ratując w ten sposób nie tylko opiekuna przed zwolnieniem, ale i honor właścicieli konia. Bohaterki poznają lokalne zwyczaje i odrobinę kultury oraz historii sztuki – bo każde okoliczności są dobre, by zgłębiać wiedzę, a wiadomości przyswojone w ekstremalnych warunkach lepiej zapadają w pamięć. Zwłaszcza że dla dziewczynek każda nowinka może okazać się przełomowa w prowadzonym właśnie śledztwie. Jedno jest pewne: koń musi się odnaleźć jak najszybciej.
Jarosław Mikołajewski nie wdaje się w szczegóły, kiedy konstruuje niezwykłą detektywistyczną drużynę. Nie musi tłumaczyć, jak porozumiewają się bohaterki (w końcu to nie ma znaczenia przy mówiącym kocie), ani jak przenoszą się błyskawicznie w różne miejsca świata. Dzięki takim skrótom i umowności może skupić się na sednie śledztwa. Daje dziewczynkom czas na działanie, a kiedy wpadają na trop, nie mnoży niepotrzebnie przesłanek, tylko prowadzi do wyjaśnienia, które jest równocześnie wyjaśnieniem i dla odbiorców. Międzynarodowa ekipa to gwarancja stałego podsycania ciekawości – każda z dziewczynek warta jest poznania i każda jest inna, chociaż na indywidualne prezentacje autor nie ma czasu. Stawia bowiem na rozwój akcji i kiedy już przeniesie bohaterki w określone miejsce, siły poświęca na nakreślenie problemu i sprawne działanie. W „Zwycięskim koniu” narracja wydaje się przyjazna – młodzi czytelnicy powinni docenić rytm tej prozy i jej tempo – autor nie pozwala zbyt długo czekać na zmiany. To sprawia, że pozytywnie wyróżnia się na rynku książek z wątkami detektywistycznymi. „Zwycięski koń” jest także bajką wzbogacaną o prawdziwe dane. Chociaż zmyślone są bohaterki i zasady ich organizacji, problemy opierają się na realnych motywach. Żeby rozwikłać tajemnicę, trzeba przynajmniej odrobinę poznać lokalne zwyczaje i miejscową kulturę. Mikołajewski celowo funduje bohaterkom i odbiorcom dalsze wyprawy – to zachęta do podróżowania i poznawania świata. Od najmłodszych lat odbiorcy powinni się z taką formą zdobywania wiedzy stykać.
„Zwycięski koń” to książka stworzona z humorem, chociaż nie wywołuje salw śmiechu. Autor bardzo poważnie traktuje zadania dla bohaterek, tak samo jak postać kota Cagliostro. Wszystko po to, żeby wyróżnić się z zestawu powieści detektywistycznych w literaturze czwartej. Momentami szkoda tylko, że ilustracje w tomiku są czarno-białe, dzieciom lepiej śledziłoby się akcję w kolorze – chociaż część z nich tak pochłonie fabuła, że nie będą miały czasu na zastanawianie się nad tego typu kwestiami. Jarosław Mikołajewski po raz kolejny proponuje atrakcyjną lekturę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz