sobota, 27 czerwca 2015

Magdalena Kordel: Malownicze. Tajemnica bzów

Znak, Kraków 2015.

Historia

Kiedy Magdalena Kordel wkraczała na rynek literacki z „Uroczyskiem” (zresztą, w niedalekiej przyszłości wznowionym, tym razem wydanym w Znaku), nawiązywała do mody w powieściach dla pań, ale wyróżniała się pomysłami i językiem. W serii Malownicze ukazuje się „Tajemnica bzów, kolejna książka o mieszkankach górskiego miasteczka – teraz autorka sięga po inną konwencję, zupełnie jakby Malownicze trochę zaczęło jej ciążyć. Już jakiś czas temu oderwała się od perypetii Majki, która układa sobie życie w pensjonacie, zwróciła się w stronę również pogubionej i silnej Madeleine. Teraz – jakby nie chciała przesadnie ingerować w codzienność bohaterek. Ich doświadczenia na pierwszym etapie zamraża i odsuwa. Sięga natomiast po to, co często ratuje fabuły obyczajówek, a wśród części odbiorczyń cieszy się największym uznaniem jako przejaw baśni w zwyczajności – odwołuje się do minionych sekretów.

„Tajemnica bzów” to okazja, żeby lepiej poznać panią Leontynę, miłą i nieszablonowo myślącą staruszkę. Ta bohaterka – bez której trudno sobie wyobrazić Malownicze – przeżywa trudne chwile. Milcząca obecność tajemniczego przybysza budzi niepokój. Leontyna czuje potrzebę zwierzania się ze swoich doświadczeń wojennych. Powraca myślami do czasów, kiedy była jeszcze Zosią – i wtajemnicza Magdę w dziwne sprawy ze swojej biografii. Budzi ciekawość (na przykład techniką rozwiązywania problemów z kawalerami) oraz rozbawienie. Nie brakuje w jej wyznaniach czułości, sentymentu i tęsknot – w końcu przeszłość to jedyna dostępna forma walki z samotnością, Leontyna na nowo spotkać się może z bliskimi. Spieszy się przy tym z odkrywaniem tajemnic, jakby groziło jej ogromne niebezpieczeństwo. Madeleine to niemal bierna słuchaczka: jej istnienie uzasadnia sens powrotu do zamkniętych spraw, ale też stanowi przerywnik dla płynących wciąż opowieści – i łącznik dla Malowniczego i historii. Leontyna odrobinę przybliża też swój dziwny dar – to sprawia, że do miasteczka zawita odrobina magii.

„Tajemnicę bzów” Magdalena Kordel tworzy w oparciu o bestsellerowe szablony, ale trudno nie zauważyć, że tym razem lepiej i bezpieczniej czuje się w odległej przeszłości. Tematem wojny w połączeniu z młodością nie może nikogo zaskoczyć, skupia się więc na międzyludzkich relacjach i na stracie. Ta powieść wydaje się najbardziej odległa od całej serii, chociaż jej kierunek wyznaczył się już niemal automatycznie w poprzednich tomach (jeśli ktoś nie wpadł do tej pory na dwie pierwsze książki z Malowniczego, bardzo zdziwi się różnicami w narracji). Magdalena Kordel nadal traktuje Malownicze jak azyl dla bohaterek pokaleczonych przez życie. Leontynę wyposaża jednak w dodatkowy punkt ucieczki – pokazuje potęgę wspomnień. W ten sposób usiłuje wypracować wielopłaszczyznowość postaci, a sama przez chwilę może odpocząć od pokrzepiania i pocieszania. „Tajemnica bzów” jest też swoistą odpowiedzią na mody w literaturze rozrywkowej. Kordel wykorzystuje tematy sprawdzające się w obyczajówkach dla pań i jak zwykle filtruje je przez własny pomysł na miejsce akcji. Dodatkowo w tej książce sporo jest akcentów lwowskich – to również szansa na przewietrzenie Malowniczego. Chodzi przecież o to, żeby nie zanudzić odbiorczyń, ale i nie zamęczyć ich galopadą wydarzeń rozgrywających się dzisiaj. Kordel zwalnia tempo – „Tajemnica bzów” to przystanek w opowieści, możliwość przedstawienia innych niż do tej pory zmartwień i tematów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz