Świat Książki, Warszawa 2015.
Misjonarze
Kazimierz Sowa bardzo chętnie odwiedza tych, których nazywa „Szaleńcami Pana Boga” – misjonarzy pracujących w niebezpiecznych lub egzotycznych miejscach. Marcin Meller w blurbie określa tych ludzi jako „zazwyczaj cudownie szurniętych”. Trudno się z nim nie zgodzić po lekturze książki Kazimierza Sowy: „Szaleńcy Pana Boga” to nie tylko zbiór reportaży prezentujących odwagę i siłę zwykłych ludzi. To opowieść o prawdziwej pasji, energii do działania i o niezwykłej pomysłowości. O przedsiębiorczości czy o twórczym myśleniu nie ma co wspominać – wiadomo przecież, że bohaterowie tomu i tymi cechami musieli się wykazać, żeby w ogóle móc funkcjonować na misjach. Prezentacja polskich misjonarzy dla części odbiorców będzie motywacją do działania, części być może uświadomi możliwości płynące z chęci niesienia pomocy innym. Bo Kazimierz Sowa nie skupia się na tym, jak krzewić wiarę w Afryce czy Ameryce Południowej. Dla niego ważniejsze jest, jak działać na rzecz lokalnej społeczności. Próbuje zrozumieć motywacje bohaterów i przygląda się ich obowiązkom. Rozmawia, obserwuje, sprawdza. I to wystarcza do stworzenia ciekawej książki podróżniczo-reportażowej.
Misjonarze nigdy nie odpowiadają stereotypowym wizerunkom księży lub zakonników, wśród co bardziej konserwatywnych wiernych w Polsce nie cieszyliby się prawdopodobnie zbyt dużym prestiżem. Niemal każdego bohatera tomu „Szaleńcy Pana Boga” można określić mianem pozytywnego wariata. Książka nie dotyczy działalności religijnej – autor koncentruje się bardziej na organizowaniu codziennego życia miejscowych, na niebezpieczeństwach i wyzwaniach – oraz na szacunku, który jego bohaterowie wypracowali sobie nie bez przeszkód. Kazimierz Sowa w tej książce nie znika i to wielki atut narracji. Pokazuje, jak nawiązywał kontakt z kolejnym misjonarzem, jak wyglądały jego podróże, wreszcie – co zastał na miejscu. Nie zadowala się prostymi relacjami, wszystko chciałby samodzielnie sprawdzić i zbadać, uważnie przygląda się wielu miejscowym sprawom i problemom. Każda podróż – więc i każdy tekst – różnią się tematami oraz wyzwaniami. Raz to motyw ocalenia dorobku kulturowego indiańskich plemion, raz kwestie polityczne. Kogoś martwi bieda i płynące z niej pokusy dla miejscowej ludności, kogoś innego trapi zagadnienie opieki zdrowotnej. Misjonarz może uczyć sensu uprawy roślin lub uświadamiać wioski w kwestii AIDS. Wyzwań nie brakuje. Kazimierz Sowa w zebranych tutaj tekstach robi wszystko, żeby nie tylko przedstawić misjonarzy jako ludzi z krwi i kości, żądnych przygód i zawsze młodych duchem – chce też otworzyć czytelnikom oczy na problemy krajów Trzeciego Świata. Nie prawi kazań ani morałów, pozwala uczestniczyć w wyprawach i poszerzać wiedzę o misjach. W „Szaleńcach Pana Boga” nie znajdzie się natchnionych wyznań o powołaniu czy religijnym życiowym przełomie. Chociaż bohaterowie znaleźli się na misjach z rozmaitych powodów, porzucają „uduchowione” pozy, zajmują się konkretami – czyli prozą życia.
„Szaleńcy Pana Boga” to książka nieco przypominająca modne dzisiaj relacje podróżnicze. Opowieści o misjonarzach okraszone są wieloma zdjęciami i przywołują na myśl wielkie przygody – zwłaszcza gdy autor uniwersalne tematy porzuca dla ukazania indywidualizmu swoich bohaterów. Ten tom pozbawiony został nachalnej religijności – a w ten sposób Kazimierz Sowa tematem zainteresować będzie mógł szerszą grupę czytelników – nie zamknie się wyłącznie na zainteresowanych duchowością, szerzeniem wiary. Tom „Szaleńcy Pana Boga” sprawdzi się również jako ciekawostka podróżnicza, jako jeden ze sposobów opisywania życia z dala od cywilizacji. W tym wszystkim Sowa jawi się jako autor, który dobrze uzupełnia galerię oryginalnych postaci – co udowadnia nie tylko gotowością do podróży, ale i energetyczną narracją pozbawioną perswazji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz