Nasza Księgarnia, Warszawa 2015.
Snoopy i przyjaciele
Ta seria jest olbrzymia już teraz, choć ukazało się „zaledwie” kilka tomów z planowanej… ćwierci setki. A każdy tom to ponad trzysta stron cudownej zabawy – puent i dowcipów co kilka kadrów. „Fistaszki zebrane 1973-1974”to coś dla fanów komiksowych stripów i dla tych, którzy szukają niebanalnej rozrywki na wysokim poziomie. Zresztą dorośli pamiętają Snoopy’ego i spółkę także z kreskówek, które oglądali w dzieciństwie, a dzieci chętnie przynajmniej część historyjek poznają. Z „Fistaszków” się nie wyrasta – paski komiksowe można znaleźć i w gazetach. „Fistaszki zebrane” pozwalają na zgromadzenie w jednym miejscu esencji humoru Charlesa M. Schulza w cudownym przekładzie Michała Rusinka. To jeden z cykli, który spodoba się każdemu – ze względu na wyczucie komizmu, ironiczny dowcip i wyrazistą kreskę, kreacje bohaterów i wprowadzenie w świat dorosłego dzieciństwa. Najlepsze jest to, że tom można czytać od deski do deski wiele razy, zanim odkryje się wszystkie jego smaczki. „Fistaszki” się nie nudzą. Jednak rozbudzają apetyt na więcej, co oznacza, że krąg fanów serii będzie się stale rozrastał. Wystarczy podarować komuś jeden tom (tak cennej kolekcji lepiej nie pożyczać, istnieje realne niebezpieczeństwo, że książka nie wróci do właściciela, co może skończyć się prywatną wojną), by zarazić miłością do „Fistaszków”. Czytanie tych stripów szybko przeradza się w nałóg i to z kilku powodów. Nasza Księgarnia na okładkach powinna drukować ostrzeżenie przed uzależnieniem…
W tym tomie wszystko – jak zawsze – kręci się wokół Snoopy’ego. Ten zgryźliwy czasem beagle zachowuje się raz jak człowiek-filozof, raz jak prześmiewca, raz jak pies. MA swoje wady, zasady i przyzwyczajenia. Kiedy nikt mu nie przeszkadza, pisze na maszynie opowiadania. Bywa, że zamienia się w trenera sportowego lub powiernika dla Charliego Browna i jego kompanów. Przyjaźni się z Woodstockiem, małym ptaszkiem, którego tylko on jest w stanie zrozumieć. Wokół Snoopy’ego orbitują kilkulatki – Charlie, Lucy, Pepermint Patty, Marcie i inni. Każde z dzieci ma swój wyrazisty charakterek. Tłem dla ich pomysłów staje się podwórko, szkoła lub dom – Schulz nie wychodzi poza naturalne środowisko dzieci, chociaż wprowadza niekiedy elementy absurdu. Część pasków układa się w serie – cyklicznie powracające tematy odsłaniają ogromny potencjał komiczny samych pomysłów autora. Bohaterowie raz po raz zaskakują swoim spojrzeniem na codzienność, twórczymi rozwiązaniami problemów czy po prostu wzajemnymi relacjami. I chociaż każdy pasek jest tu humorystycznym popisem, nie czuje się przymusu rozśmieszania. Między innymi dlatego, że autor stosuje cały szereg chwytów komizmotwórczych na wysokim poziomie.
Charles M. Schulz chce śmieszyć, rozśmieszać i dostarczać materiału do refleksji – te zadania przeplata w różnych historyjkach. Oznacza to, że nie każdy pasek przynosi salwy śmiechu – część skłania do zadumy, inne wywołują pogodny uśmiech. Zawsze jednak pojedynczy strip wiąże się z treścią w jakiś sposób poruszającą odbiorców: nie ma tu komiksów, na które pozostaje się obojętnym. Schulza raz interesują tematy ogólnoludzkie, raz rozterki dzieci. Zmartwienia przenosi też na zwierzęta. Nie zależy mu na bezrefleksyjnym rechocie – więc nie posługuje się dowcipem rubasznym, nie musi też na siłę wywoływać radości. Jego historyjki są lekkie i dynamiczne. Polegają czasem na tworzeniu kolejnych wariantów jednej scenki, a czasem na dowcipie rysunkowym. Zdarza się, że rozczulają lub dziwią, hołdują nonsensowi lub stanowią satyrę na rzeczywistość – ale zwykle poza rozrywką skrywają też drugie dno. Podwórko Chucka jest jak ludzkość w pigułce. Dzieci mogą sobie pozwolić na szczerość pozbawioną dyplomacji, na nieskrępowane reakcje i wyznania, na jakie nie odważyliby się dorośli. Świat dzieciństwa to dla autora okazja, żeby potajemnie scharakteryzować i świat dorosłych.
„Fistaszki” są ciepłe i przepełnione serdecznością. Zdarza się w nich i filozoficzna melancholia – która nie wywoła przygnębienia u odbiorców. Do tej rzeczywistości chce się bez przerwy wracać, zwłaszcza dzięki niezwykłym rozwiązaniom problemów. Autor prowadzi czytelników przez scenki zabawne, a do tego swojskie. Nie ma tu wrażenia podglądactwa obcego sobie świata – każdy z odbiorców natychmiast staje się częścią codzienności „fistaszków”, nie tyle zewnętrznym obserwatorem, co uczestnikiem wydarzeń. Co ciekawe – „Fistaszkami” nie da sie przejeść. Owszem, jest ich dużo – ale – być może też za sprawą różnorodności tematycznej i zmian bohaterów – autor unika monotonii. Pisać o tym tomie można by jeszcze długo, ale lepiej po prostu zacząć go czytać. To inwestycja w dobre samopoczucie przez długi czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz