Marginesy, Warszawa 2015.
Podróż komiczna
W 2008 roku, jeszcze zanim wywiady-rzeki zaczęły się ukazywać jak grzyby po deszczu, Agnieszka Gołas-Ners opublikowała tom ze wspomnieniami taty, Wiesława Gołasa. Chociaż książka o zgrabnym tytule „Na Gołasa” zniknęła już z księgarskich półek, fani aktora doskonale wiedzieli, że tak obszernego przyczynku do biografii nie znajdą nigdzie indziej. Okazało się też, że przyjęta przez autorkę konwencja wpasowuje się w serię Marginesów: wznowione i poszerzone wydanie tomu, już nie pod frywolnym tytułem (szkoda, chociaż tytuł „Gołas” to również efekt wymogów serii wydawniczej) uzupełnia biblioteczkę obok – chociażby – „Gajosa” czy „Dymnej”. W nowej wersji „Gołas” wygląda bardziej imponująco, chociaż pamiętać trzeba, że na tę objętość wpływ ma także większa niż w pierwowzorze czcionka, rozmiar marginesów i zastosowane łamanie. Co ciekawe, w poprzedniej edycji niektóre zdjęcia były większe i wyrazistsze. Teraz z części zrezygnowano (lub zastąpiono je innymi). To także efekt dostosowywania publikacji do kształtu całego cyklu. Kto do „Na Gołasa” zajrzeć nie zdążył, ten będzie „Gołasem” usatysfakcjonowany – w dalszym bowiem ciągu na tle innych wywiadów-rzek ta książka wypada bardzo rzeczowo i szczegółowo.
Agnieszka Gołas przede wszystkim stara się uporządkować wspomnienia ojca, ocalić przed zapomnieniem rozmaite teatralne, kabaretowe i filmowe anegdoty, a do rozmowy wprowadzić nie tylko elementy biograficzne, ale również portrety tworzone przez kolegów po fachu. Jest rozmówczynią, która dobrze wie, czego chce – i pewnie prowadzi dyskusję. Nie zależy jej na teoretyzowaniu czy uzyskiwaniu ogólnikowych opinii, woli konkrety i wyraźne chronologiczne odnośniki, pojedyncze zabawne historyjki a nie ulotne i złudne wrażenia. Nie podpiera się zatem rozważaniami na temat kondycji teatru, tak samo zresztą jak nie sięga zbyt często do recenzji i wycinków prasowych. Ma do dyspozycji najlepsze źródło informacji – sama może jedynie służyć za wsparcie dla pamięci, kiedy trzeba ułożyć chronologicznie zestaw ról czy odnieść się do konkretnej sytuacji. Ma swoje ulubione anegdoty rodzinne, na których przywołanie namawia ojca, ale wie doskonale, kiedy wycofać się w cień. W efekcie jej książka staje się najbliższa autobiografii, to dobrze przemyślany wywiad-rzeka.
Wiesław Gołas opowiada tu o swoim dzieciństwie przekreślonym przez wojnę i o zapamiętanych zwierzętach domowych. Prywatność na tym w zasadzie się kończy: temat pierwszego małżeństwa uzupełnia obszerna wypowiedź mamy autorki, drugie pojawia się jako wzmianka. Dla Gołasa znacznie ważniejsze są tematy zawodowe, choćby i związane z pozascenicznymi wygłupami lub żartami robionymi kolegom po fachu. Od czasu do czasu wymyka się aktorowi komentarz na temat teatru w ogóle – ale nigdy nie stanowi to pretekstów do filozoficznych rozważań. Rozmowy z tatą Agnieszka Gołas przeplata wypowiedziami innych – i czyni to bardzo zręcznie, tak, by odbiorcy nie mieli wrażenia poszarpania tekstu. W całej książce zresztą dbałość o wrażenia czytelnicze jest bardzo wyraźna: chodzi o to, żeby oprócz materiałów autobiograficznych i charakterystyk z zewnątrz dostarczyć czytelnikom także dużą porcję rozrywki. Ani Agnieszka Gołas, ani Wiesław Gołas nie boją się utraty „szlachetności” opowieści za sprawą śmiechu – nie stronią od żartów i wprowadzają odbiorców w prywatną atmosferę. Ramą dla tej publikacji jest wprawdzie smutek artysty, który przez całe zawodowe życie skazany był na żarty, a teraz nie lubi nawet wychodzić z domu – mimo to tom „Gołas” od minorowych tonów stroni, pokazuje czytelnikom takiego Wiesława Gołasa, jakiego pamiętają z filmów, kabaretów, a także scen teatralnych. Bez niepotrzebnych zgorzknień, bez śladów cierpienia – z uśmiechem na przekór wszystkiemu. O takim Gołasie chce się czytać bez przerwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz