czwartek, 16 kwietnia 2015

Timothée de Fombelle: Vango. Uciekaj albo giń!

Znak, Kraków 2015.

Ucieczka

Vango to postać, która bez trudu stać się może łącznikiem między rzeczywistością i awanturniczym, nieokiełznanym światem wyobraźni. Pojawia się w 1934 roku przed Notre-Dame, za moment ma zostać wyświęcony na księdza. Jednak do tego nie dochodzi. Vango, łączony z tajemniczą śmiercią ojca Jana, ma przed sobą jeden cel: ucieczkę. W ten sposób zresztą wypełnia swoisty testament zamordowanego. Młody chłopak na przekór wszystkim okolicznościom wydaje się być uosobieniem wolności. Nie podporządkowuje się nikomu i nie da się złamać. Potrafi rozpłynąć się w powietrzu, a jego sojusznicy wiedzą, że muszą milczeć. Vango przedostaje się na pokład sterowca, by uciec do innego kraju. W ostatniej chwili do załogi zeppelina dołączają gestapowcy, którzy planują schwytać pasażera na gapę. To początek tomu „Vango. Uciekaj albo giń”, powieści przygodowej, która nie tylko imponuje narracyjnym dopracowaniem, ale i zapewnia silne lekturowe doznania wszystkim odbiorcom. Vango – stworzony niemal jak superbohater – wpasowuje się do scenerii z lat 30. XX wieku podlanych sensacyjno-kryminalnymi nastrojami. Okoliczności ucieczki mimo czasowego dystansu jawią się niezwykle – brawurowa akcja wymaga od bohatera odwagi, pomysłowości i wyobraźni, Vango oswaja awanturniczość historii, zresztą w sam jego życiorys wpisana jest książkowa przygoda. Dla tej postaci nie ma rzeczy niemożliwych, ale dokonania Vango w powieści niemożliwe się nie wydają. To bohater idealnie mieszczący się w narracyjnych ramach, w sam raz do zrealizowania odważnej fabuły.

Vango działa samotnie, ale w książce roi się od wyrazistych postaci. Każda z nich w inny (zawsze magnetyczny) sposób włącza się do opowieści. Fombelle rozbudowuje charaktery – w porównaniu z „Tobim” postacie są tu bardziej skomplikowane i zyskują więcej możliwości w interpersonalnych relacjach. Ma na to oczywiście wpływ otwarcie się na „ludzki” świat, autor nie musi tu proponować podstaw powieściowej rzeczywistości, dopisuje wygodne wątki do tego, co istnieje w świadomości czytelników. Może skupić się na tajemnicy Vango i konsekwencjach jego ucieczki. Tworzy sobie bohatera na miarę niedościgłej przygody: sprawia, że „Vango” spodoba się młodszym i starszym czytelnikom, tym, którzy lubią brawurę, kreatywność i sekrety.

I – naturalnie – śpiewną narrację. Fombelle zawsze, niezależnie od rodzaju historii, wybiera akcentowanie literackości i piękna słów. Precyzyjnie opowiada historię swojego bohatera, co pewien czas przywołuje celne spostrzeżenia przypominające złote myśli. Dba o to, żeby rzeczywistość powieściowa znalazła odzwierciedlenie w stylistyce. Vango zyskuje dla siebie językową przestrzeń, niepowtarzalną i dobrze wpasowaną w ramy tej historii. Fombelle lubi traktować frazy jak przyjemność samą w sobie, bez względu na niesioną przez nie treść. Dopieszcza warstwę narracyjną. W „Vango” trochę częściej wprowadza dialogowe słowne przepychanki, ale elegancja języka jest dla niego priorytetem. To z kolei zamienia powieść z sensacyjnej w baśniową.

Tym, co w „Vango” staje się wielką wartością, będzie dla wielu odbiorców atmosfera historii. Fombelle nie tworzy powieści zakorzenionej w tym, co znane i wielokrotnie przerabiane. Chociaż odwołuje się do jasno określonej sytuacji społeczno-politycznej, nie podpiera się nią. Czerpie za to z toposów literatury czwartej, zgrabnie nawiązuje do klasycznych motywów i układa z nich opowieść tętniącą życiem i uwolnioną od literackich kolein. Pozwala przypomnieć sobie czar niespiesznych narracji, a nie odbiera przy tym dynamiki fabule. Precyzyjnie konstruuje bohaterów i znajduje dla nich miejsce w świecie pełnym mroku i tajemnic. Dawno standardowa notka okładkowa „trzymająca w napięciu powieść przygodowa, którą czyta się jednym tchem” nie była tak trafiona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz