niedziela, 8 marca 2015

Timothée de Fombelle: Tobi. Oczy Eliszy

Znak, Kraków 2015.

Powrót

W pierwszym tomie Tobi był samotnikiem skazanym na tułaczkę z dala od przyjaciół i rodziny, a nawet – życzliwych dusz. Podczas niekończących się ucieczek i walk zmężniał i poznał różne ludy zamieszkujące okolice drzewa. Zdobył też oddanych kompanów. Nie jest już sam i autor może go – bez szkody dla opowieści – opuszczać na dłuższy czas. Bo u bliskich Tobiego dzieje się bardzo dużo. Ojciec, który wciąż strzeże sekretu drzewa, planuje ucieczkę. Elisza trafiła do więzienia i ma zostać żoną znienawidzonego okrutnika. Żeby nie dopuścić do tego w najbliższym czasie i wymyślić sensowny plan ratunku, goli sobie na łyso głowę: oszpeca się w oczach wrogów, ale nie boi się ośmieszenia przed Tobim: powierzchowność nie ma bowiem w tych powieściach znaczenia.

Tobi zyskuje siłę i możliwość przesłania rodzinie zaszyfrowanych wiadomości od siebie. Ale ta historia rozrasta się w różnych kierunkach – i uwagę czytelników w takim samym stopniu przyciągają inni dobrzy bohaterowie. Jest tu kilka postaci wyrazistych, którym dobrze się kibicuje w drodze do szczęścia. Są bohaterowie komiczni (doskonale rozwinięty wizerunek Pyry!). Czarne charaktery schodzą na drugi plan: autor nie potrzebuje już ciągłych bitew i potyczek. Teraz najważniejsza jest droga do normalności – i do przyszłości.

Timothée de Fombelle wie doskonale, że aby móc zbudować trwałą relację, bohaterowie muszą dobrze poznać siebie samych. Mnoży zatem dawne rodowe sekrety – te będą stopniowo odkrywane, by uświadomić postaciom, kim naprawdę są. „Tobi. Oczy Eliszy” to powieść, która pozwala na przechodzenie do różnych kręgów drzewa i sprawdzanie, jak dawni bliscy poradzą sobie w ekstremalnych warunkach. Autor i tym razem tworzy historię z rozmachem i zamiłowaniem do rozbudowanych narracji z powieści fantastycznych rodem. Dba o stylistykę (nie tylko w przypadku Pyry, którego jedna uwaga ukształtowała na całe życie) – za sprawą języka ta książka okazuje się bardzo prawdziwa, silnie działa na odbiorców (nie tylko młodych), ale i obroni się na rynku wydawniczym. W „Oczach Eliszy” zwraca się uwagę na mocno punktowane finały poszczególnych rozdziałów, tu każdy gest zyskuje nowe znaczenie.

Timothée de Fombelle należy do tych twórców, którzy świat obmyślony w najdrobniejszych szczegółach chętnie wykorzystują jako metaforę rzeczywistości. W „Oczach Eliszy” widać to dobrze. Cała awanturnicza otoczka służy temu, by z lektury wydobyć prawdę o ludzkich namiętnościach i przywiązaniach. Dzięki przygodowej formie i fabule pełnej niebezpieczeństw autor może ukrywać tego typu pouczenia, zostawić je jako zagadkę dla czytelników. Nie słabnie za to jego zamiłowanie do konstrukcji aforystycznych – z „Oczu Eliszy” miłośnicy skrzydlatych słów wynotują kilka książkowych drogowskazów. Rzecz jasna – dopiero przy drugim czytaniu, bo w pierwszym pochłonie ich śledzenie losów postaci. Nie ma znaczenia, że półtoramilimetrowy Tobi funkcjonuje tuż obok znanego ludziom świata (lub po prostu w jego części, niedostępnej zwykłym śmiertelnikom). Zmiana perspektywy sprawia, że cała powieść zyskuje niecodzienny klimat.

W tej prozie nie ma naiwności czy bagatelizowania rozterek postaci. W dodatku autor nigdy nie rezygnuje z tematów „wielkich” – bardzo umiejętnie tworzy z nich misterną fabułę, pełną intryg, zaskoczeń i wyzwań. „Tobi. Oczy Eliszy” to powieść dla tych czytelników, którzy tęsknią za głębokimi (wzbraniam się przed potocznym młodzieżowym znaczeniem słowa „epicki”, chociaż tu by chyba pasowało) i dobrze przemyślanymi narracjami. Ten precyzyjnie złożony świat ma do zaoferowania coś więcej niż tylko atrakcyjną formę. Tobi przeszedł długą drogę – dla czytelników to okazja do zanurzenia się w świat fantazji i bogatych osobowości bohaterów. „Oczy Eliszy” są jak powrót do starych baśni ze wszystkimi ich niezwykłościami i wyzwaniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz