Egmont, Warszawa 2015.
Historie o duchach
„Wielka straszna ciemność”, trzynasty tomik z przygodami Hani Humorek i Smrodka, to z jednej strony publikacja „kulturowa”, ważna zwłaszcza dla maluchów w Ameryce, z drugiej – uniwersalna opowieść, kiedy tylko zapomni się o okolicznościach doświadczeń dzieci. Nad stan, w którym Hania i Smrodek mieszkają, nadciąga huragan. Ludzie przygotowują się na atak żywiołu: w klepach robią zapasy jedzenia i przypominają sobie zasady bezpieczeństwa. Hania i Smrodek nasłuchują wiadomości przez radio: dowiadują się, że ich szkoła – jak wiele innych placówek – została zamknięta. Kilka wolnych dni dzieci spędzą w domu z rodzicami i babcią. Za to… bez prądu. Pytanie, czy dzieci przyzwyczajone do wygód związanych z elektrycznością, spędzające czas przy komputerach, potrafią jeszcze znaleźć sobie rozrywkę w samym domu.
Hania i Smrodek niespecjalnie martwią się huraganem. Zresztą Megan McDonald ten akurat temat stara się zepchnąć na dalszy plan, żeby nie straszyć zbytnio małych odbiorców. Huragan nie zagraża rodzinie Humorków – oczywiście dobrze przygotowanej na taką okoliczność. Dzieci mogą skoncentrować się na oswajaniu panującej wszędzie ciemności. Najlepszą rozrywką wydaje im się opowiadanie historii o duchach – ale nie takich strasznie przerażających. Autorka odwołuje się tutaj do kultury strachu, adrenaliny wprost niezbędnej maluchom w prawidłowym rozwoju. Zapewnia bohaterom dreszcz emocji – historie o duchach opowiadane w świetle latarni stają się jeszcze lepsze, gdy wiatr stuknie gałęzią w dach lub okno, a noc i pogoda zapewniają szereg dziwnych i nieznanych hałasów. Nie chodzi o to, żeby Hania i Smrodek po konkursie strasznych opowieści mieli koszmary lub bali się wejść do ciemnego pokoju – strach oswojony staje się ich sprzymierzeńcem, pozwala przetrwać prawdziwe zagrożenie, a do tego oddala nudę. Dzieci zajmują się czymś innym niż szalejący w pobliżu huragan – mogą zachować beztroskę. Oczywiście to przekłada się również na odczucia czytelników – staje się więc jasne, dlaczego Hania i Smrodek odwracają uwagę od realnych lęków.
Megan McDonald uczy w tej małej książeczce oswajania strachu, ale i jego potrzeby. Nie zastanawia się, dlaczego maluchy łakną strasznych historii uruchamiających wyobraźnię – ważne jest dla niej, że taka potrzeba musi zostać zaspokojona. Proponuje zatem strach kontrolowany: nad bezpieczeństwem czuwają rodzice, którzy wiedzą, co robić i nie tracą zimnej krwi. Straszne historie z kolei osłabia swoją obecnością babcia, uczestniczka konkursu. Babcia sama popisuje się bujną wyobraźnią i wie, jak budować napięcie w historiach niewiarygodnych, ale stanowi również rodzaj ochrony. Kiedy z zewnątrz dochodzą tajemnicze i „złowieszcze” dźwięki, przy babci nie trzeba się bać.
„Wielka straszna ciemność” to tomik poświęcony tematowi strachu i dość dobrze zrealizowany. Autorka przerzuca uwagę dzieci z realnych strachów na przeżywanie wymyślonych historii – pozwala więc doświadczać emocji „literackich”, pokazuje rolę fabuł i pomysłów. Odbiorcy dowiedzą się, że nie trzeba bać się duchów, autorka złagodzi też ich lęki przed ciemnością. Pomoże w tym szereg „ciemnych” ilustracji. Peter H. Reynolds niewiele robi sobie z mroku – przedstawia rozbawioną Hanię i rozbrykanego Smrodka w scenerii, która zniechęcałaby co bardziej lękliwe dzieci. Przesłanie jest jasne – nie ma powodów do strachu, a ciemność i duchy to jedynie pretekst do rozmaitych psot i zabaw. Tym razem Hania i Smrodek sporo się nauczą – chociaż to dni wolne od szkoły i spędzone na opowiadaniu sobie nieprawdziwych historyjek. McDonald zastanawia się nad potrzebami najmłodszych i dobrze prowadzi tu szkatułkową fabułę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz