sobota, 24 stycznia 2015

Ralf Butschkow: Mam przyjaciółkę lekarza weterynarii

Media Rodzina, Poznań 2014.

Pomoc

Zwierzęta nie lubią wizyt u weterynarza. Dzieciom trzeba więc wytłumaczyć, że to dla dobra ich czworonożnych pupili. W tym zadaniu pomocny może być kolejny tomik z serii Mądra Mysz – „Mam przyjaciółkę lekarza weterynarii”. Dzięki tej lekturze łatwiej będzie zapoznać dziecko z tematem, zwłaszcza że zaprezentowana tu sytuacja nie należy do zbyt przerażających. Tytus, pies Justynki, zranił się w łapkę. Na szczęście pani weterynarz urzęduje w sąsiedniej kamienicy i może szybko obejrzeć zwierzę. Bada psa dokładnie, a nawet robi mu prześwietlenie, żeby upewnić się, że poza drzazgą nic mu nie dolega. Planuje też zabieg: pod narkozą wyjmie drzazgę. Justynka może do tego czasu zostać w przychodni – dowie się dzięki temu na przykład, że królikom trzeba przycinać pazurki. Pani weterynarz zabiera też Justynkę do gospodarstwa rolnego oraz do małego miejskiego ZOO – wszędzie tam dogląda zwierząt i sprawdza, czy są zdrowe. Justynka może dowiedzieć się, jak wiele zadań ma jej sąsiadka. W tym czasie oczywiście Tytus wybudza się z narkozy i bohaterka wie, że nie boli go już łapka. Zawód weterynarza okazuje się nie tylko bardzo potrzebny, ale i ciekawy.

Ralf Butschkow – weteran serii – wie, co zrobić, żeby nie zniechęcać maluchów, a wzbudzać ich zainteresowanie. Przedstawia prostą sytuację, którą zna każdy właściciel czworonoga, niegroźną, żeby nie przestraszyć najmłodszych, ale wystarczająco rozbudowaną, by bohaterka mogła poznać spory wycinek codzienności w tym zawodzie. Madzia bada psa bardzo dokładnie – nawet jeśli nie jest to konieczne, autorowi pozwala zawrzeć w minimum treści całkiem spory przegląd prac weterynarza. Butschokow unika za to nieprzyjemnych aspektów zawodu – ale to w cyklu zachowanie typowe, tu wszystko ma być pozytywne, a nie odpychające.

„Mam przyjaciółkę lekarza weterynarii” to książeczka nieskomplikowana, ale bogata w wydarzenia. Do tego dochodzi czynnik, który gwarantuje skupienie dzieci, obecność zwierząt. Poza Tytusem jest jeszcze cała poczekalnia różnych stworzeń. Potem w gabinecie pojawia się królik. Butschkow prawdziwą niespodziankę zachowuje na później: bohaterka może potrzymać na rękach maleńkie owieczki, a chwilę potem obejrzeć na USG nienarodzonego jeszcze źrebaka (może to być wprowadzenie do rozmowy o tym, skąd się biorą dzieci). Butschkow sprawia, że praca lekarza weterynarii okazuje się atrakcyjna dla każdego malucha: w końcu ma się tu bardzo dużo do czynienia ze zwierzętami. Autor wykorzystuje też swoistą egzotykę zawodu, żeby uświadomić odbiorcom, kim mogą zostać w przyszłości.

Tomik obrazkowy zachęca dzieci do śledzenia prostej historyjki. Przede wszystkim dzięki dopowiadaniu do narracji kolejnych faktów: maluchy tylko z rysunku dowiedzą się, jacy pacjenci czekają przed gabinetem. Butschkow proponuje też zabawę dla spostrzegawczych: dzieci mają znaleźć przedstawione na końcu książeczki przedmioty. W ten sposób utrwalą również zdobyte wiadomości i będą traktować tomik jako źródło zabawy. „Mam przyjaciółkę lekarza weterynarii” to propozycja dla maluchów ciekawych dorosłych zawodów, pełna barwnych ilustracji i przygód – bo w oczach dziecka przygodą stać się może każde zajęcie dorosłych. Dodatkowo najmłodsi, którzy mają w domu zwierzęta, łatwo zrozumieją analogię między pójściem do pediatry a wizytą u weterynarza. Ralf Butschkow zachęca do przyglądania się takiej pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz