sobota, 24 stycznia 2015

Caroline Leavitt: Gdzie jesteś, Jimmy?

Świat Książki, Warszawa 2014.

Ucieczka

Co pewien czas Leniwa Niedziela dostarcza powieści, które nie rozleniwiają, a nawet zmuszają do zastanowienia się nad losem bohaterów, nie przynoszą optymistycznych rozwiązań ani pogodnych fabuł, ale przykuwają czytelniczki warstwą psychologiczną. Caroline Leavitt lubuje się w takich mrocznych fabułach, co udowadnia po raz kolejny tomem „Gdzie jesteś, Jimmy?”. Tu bohaterowie już zawsze będą płacić za niedopatrzenie z przeszłości.

Dzieciństwo Lewisa nie należy do sielskich. Chłopca wychowuje matka, rozwiedziona Żydówka – co w Bostonie lat 50. wystarcza do społecznego ostracyzmu. Kobieta nie może liczyć na wsparcie sąsiadów, a jedynym, który darzy ją stałą sympatią, jest dwunastoletni Jimmy, najlepszy przyjaciel Lewisa. Pewnego dnia Jimmy znika bez śladu, a jego zaginięcie ma wielki wpływ na losy Lewisa i jego matki – oraz na psychikę siostry Jimmiego, Rose. Autorka towarzyszy postaciom aż do dorosłości i sprawdza, jak nieobecny Jimmy oddziałuje na podejmowane decyzje.

„Gdzie jesteś, Jimmy” to powieść o (nie)tolerancji. Na początku Leavitt stara się często podkreślać żydowskie korzenie Lewisa, żeby wskazać jedną z przyczyn odrzucenia. Jest natomiast ostrożna w portretowaniu Avy – atrakcyjna rozwódka zniechęca do siebie sąsiadów, ale nie potrafi też zbudować nowego trwałego związku. Ma na to wpływ również obecność dziecka, bardzo tęskniącego za ojcem. Leavitt zajmuje się ilustrowaniem losów Lewisa, ale prowadzi opowieść w kierunku zapożyczonym z Bildungsroman. Trójka dzieci, Lewis, Jimmy i Rose, ma swoje tajemnice i drobne lęki. Ta przyjaźń, tragiczna ze względu na zaginięcie Jimmiego, i tak wydaje się czytelnikom od początku skazana na porażkę. W tej powieści relacje międzyludzkie zastępowane są imitacją interpersonalnych kontaktów – nikt nie uzyska wsparcia od najbliższych, bo też nikt nie potrafi o to wsparcie poprosić. Bohaterowie funkcjonują samotnie, a pamięć o niewyjaśnionym zdarzeniu z przeszłości wciąż utrudnia im egzystencję.

Aż Caroline Leavitt wykonuje skok w czasie, odcina się od przeszłości i próbuje zapewnić postaciom w miarę normalną egzystencję. Kiedy to się nie udaje, musi zabrać się za rozwiązanie zagadki. W tym procesie trochę za dużo jest przypadku, jakby wszyscy w jednym momencie postanowili rozliczyć się ze wspomnieniami. Jedna decyzja wywołuje lawinę następnych, a z racji bliskiego finału odbiorczynie mogą przewidzieć, gdzie pojawi się rozwiązanie. W efekcie tajemnica odkrywa się sama i przed czasem, pozostaje tylko wrażenie zgrozy.

Bo na takiej właśnie atmosferze Leavitt swoją książkę opiera. Zależy jej przede wszystkim na dreszczu emocji, wyrzucie, że łatwo było uniknąć nieszczęścia, skoro rozwiązanie znajdowało się na wyciągnięcie ręki. W tej powieści mimo retrospekcji nikt nie cofnie czasu, a bez tego pogodzenie się z losem wydaje się niemożliwe. Leavitt obok wątku kryminalnego przez cały czas zajmuje się precyzowaniem charakterów. W tej dziedzinie osiąga całkiem sporo – nie musi więc podpierać się samym rozwojem wydarzeń. Autorka unika i łatwych wzruszeń, i pouczania czytelniczek. Wybiera trudny temat, który nie pasuje do konwencji czytadeł – tworzy powieść psychologiczną z szeregiem ważnych spostrzeżeń. Wybiera minorowe tony, żeby zwrócić uwagę na konsekwencje silnego przeżycia sprzed lat. „Gdzie jesteś, Jimmy” to publikacja, która pokazuje, jak kruche może być szczęście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz