Iskry, Warszawa 2014.
Mit i prawda
Ludwik Stomma wprawdzie zastrzega, że nie proponuje odbiorcom ani manifestu pacyfizmu, ani szczegółowych analiz, ani politycznych rozważań, ale w „Antropologii wojny” zajmuje jednoznaczne stanowisko wobec konfliktów zbrojnych. Jest przeciwny walkom i potyczkom, bitwy traktuje jak zaburzenie racjonalizmu w kierowaniu państwem, a istnienie armii to absurd, bo tylko wojny uzasadniają pracę żołnierzy. Musztra i krok defiladowy to zupełnie niepotrzebne elementy wojskowego szkolenia (nieprzydatne na froncie), a wokół motywu wojen ukształtowało się mnóstwo szkodliwych stereotypów. Stoma sprzeciwia się gloryfikowaniu żołnierzy, usprawiedliwianiu okrucieństwa czy budowaniu mitu źle pojętego patriotyzmu. „Antropologia wojny” to książka, która ma zachwiać przekonaniami dotyczącymi słuszności prowadzenia wojen. Autor natomiast nie podaje żadnych alternatyw. Pozostawia czytelników z dymiącymi zgliszczami po narodowej martyrologii.
Wojna jest dla autora nonsensem – i tę tezę Stomma bardzo starannie rozwija. Przytacza znane z historii wydarzenia (a nie ogranicza się do historii Polski), przy czym chętniej nawiązuje do „eleganckich” wojen sprzed wieków, sytuacji, w których wojna była zadaniem dla wojsk. Drugim punktem odniesienia jest dla niego literatura – zwłaszcza teksty Sienkiewicza powracać będą często jako obalające mity. Ludwik Stomma przygląda się szkodom, jakie niesie ze sobą każda wojna, spustoszeniom w umysłach, sakralizacji wojska, ale zwłaszcza dziwnym przekonaniom, które mają uzasadniać sensowność walk. Wyszukuje zatem autor najczęstsze przyczyny chwytania za broń, sprawdza, co dzieje się z żołnierzami w stanie pokoju, pisze o tym, kiedy brutalność zamienia się w uświęcony obowiązek. Rozwiewa historyczne legendy – to jeden ze sposobów wyjaśniania, jak wojna działa na psychikę walczących. Za każdym razem stara się akcentować rozbieżność między racjonalnym (to jest pokojowym) myśleniem a zachowaniami na linii walk. Takie porównania nigdy nie mogą wypaść korzystnie dla wojsk. Ludwik Stomma również w interesujący sposób pokazuje, jak stereotyp dobrego żołnierza utrwalany jest w pieśniach patriotycznych. Z tego typu gloryfikowaniem wojska próbuje walczyć – ale rzeczowe argumenty kontra zestaw klisz to niezbyt dobry pomysł na przekonanie społeczeństwa. Stomma walczy więc z jeszcze jedną bronią – ironią, która w paru miejscach przekształca się po prostu w szyderstwo.
„Antropologia wojny” wydaje się być lekturą obrazkową. Autor swobodnie porusza się po historii, wybiera co bardziej wyraziste sytuacje czy nawet anegdoty. Z chęcią prezentuje to, co w wojnie dawnej głupie, złe i niepotrzebne. Zupełnie nie interesują go za to kwestie uzbrojenia czy postępu technologicznego – liczy się sama psychologia tych, którzy w wojnę wierzą. Scenki batalistyczne pomagają uświadomić czytelnikom, jak groźne jest ignorowanie racjonalnych argumentów, a sama wojna staje się przedmiotem ciągłej krytyki. Jednak Ludwik Stomma poza zestawem kolidujących z narodowymi tradycjami opinii jest też ciekawym przewodnikiem po meandrach historii. „Antropologia wojny” to książka szybka, przygotowana tak, by bez wgłębiania się w temat przekonać odbiorców do przyznania autorowi racji. To będzie punkt wyjścia do bardziej rozbudowanej, więc i bardziej w konsekwencji przydatnej, refleksji nad absurdami wojny. Stomma przynosi zatem inne spojrzenie na historię – ale i na przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz