środa, 3 grudnia 2014

Maria Czubaszek: Blog niecodzienny

Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.

Uczulenie na głupotę

Wśród blogujących na zamówienie” satyryków Maria Czubaszek najbardziej zbliżyła się do idei blogowych notek. Andrzej Poniedzielski i Magda Umer pisali do siebie filozogiczno-artystyczne listy, Artur Andrus tworzył felietony wzbogacane o dialog z słuchaczami radiowej audycji. Maria Czubaszek natomiast zaproponowała odbiorcom szereg aktualnych komentarzy do spraw bieżących z dziedziny polityki i życia celebrytów. Tak powstał bardzo obszerny tom „Blog niecodzienny”, zbiór blogowych wpisów z lat 2006-20014. Maria Czubaszek staje się tu bezlitosną ironistką – uważnie obserwuje doniesienia mediów i odnotowuje kolejne wpadki rządzących, a kiedy w sejmie nie dzieje się akurat nic, co dałoby się wyśmiać, sięga do kolorowych magazynów, brukowców i tabloidów, stamtąd czerpiąc nowe „sensacje”.

Autorka w „Blogu niecodziennym” proponuje notki krótkie, kilkuakapitowe, często objętościowo nieprzekraczające strony. Nie dba o zasady komponowania tekstów i o klasyczne formy. Wystarczy, że przybliża omawianą sytuację (dzięki czemu nawet lektura po latach ma sens) i dodaje do niej swoją prześmiewczą opinię. Na początku Maria Czubaszek ucieka też w pisanie książki – ale dość szybko rezygnuje z absurdalnych przygód Alicji, retoryczne popisy zostawia sobie na codzienne spostrzeżenia. Stopniowo wprowadza rozmówczynię: naiwną i głupiutką córkę sąsiadki, miłośniczkę plotek o celebrytach. Tak Maria Czubaszek może usprawiedliwić zainteresowanie pseudosensacjami z życia gwiazdek – i ułatwia sobie zadanie, oczyszczając formę z przegadania. W dialogu może stosować błyskotliwe riposty bez ich dotłumaczania, a to wartość nie do przecenienia.

Ma Maria Czubaszek kilka fraz, które lubi powtarzać, kilka cytatów, które stale przywołuje, a i kilka dyżurnych wstępów do notek. Z upodobaniem znęca się nad ulubieńcami mas: Kasia Cichopek, Mariusz Pudzianowski czy Piotr Kupicha to postacie, które niby traktuje z pobłażliwą sympatią, a przecież nie szczędzi im zawoalowanych kąśliwych uwag. Autorka odnosi się do decyzji polityków, nie boi się kontrowersyjnych tematów: wiele razy podkreśla, jak ważne jest dla niej palenie papierosów, przyznaje się do aborcji (wtórnie, bo po roku od telewizyjnej wypowiedzi na ten temat). Śmiechu szuka w wydarzeniach z zewnątrz, sama nie chce tworzyć żartów. Pisanie notek blogowych służy tu raczej wytykaniu błędów osób będących na świeczniku niż uprawianiu własnej twórczości. Maria Czubaszek, która słynie z absurdalnych skojarzeń, nie daje się tu poznać jako humorystka. Jest drapieżnym satyrykiem, celowo rezygnującym z samodzielności w kreowaniu tematów na rzecz wykpiwania błędów ludzi ze świecznika. Staje się głosem rozsądku, apeluje o opamiętanie – chociaż dobrze wie, że nie zostanie usłyszana.

„Blog niecodzienny” zamienia się więc w przegląd wydarzeń drugoplanowych, mniej lub bardziej ważnych dla społeczeństwa – w satyrycznym opracowaniu. Maria Czubaszek wydobywa na światło dzienne kolejne absurdy, za które odpowiedzialni są ludzie z pierwszych stron gazet, ale zajmuje się też doniesieniami mniejszej wagi. Pokazuje potencjał komiczny medialnych tematów i odnosi się do zagadnień odrzucanych przez satyryków „z misją”. „Blog niecodzienny” to przejaw uczulenia na głupotę – autorce zależy na uświadamianiu czytelnikom, jak odróżnić kwestie ważne od medialnej papki. Tę drugą siłą rzeczy musi zamieniać na rozrywkę. Maria Czubaszek ma charakterystyczny styl pisania i kilka refrenów. Ma też da natychmiastowego i błyskotliwego reagowania na wiadomości. „Blog niecodzienny stanowi popis takich umiejętności – to książka, która jest równocześnie ciekawostką. Nie ma już mocy oddziaływania, bo wiele prezentowanych tu wydarzeń było jedynie hasłami dnia, funkcjonuje za to jako zestaw reakcji i polemik. Maria Czubaszek dobrze odnalazła się w blogowych formach, nie naśladowała nikogo i nie wykorzystywała swoich humorystycznych dokonań w prezentowaniu zdania na temat codzienności. Jej obszerna książka jest próbą ocalenia komentarzy spisywanych na blogu na gorąco – a jednocześnie wyzwaniem rzuconym felietonistom i satyrykom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz