Znak, Kraków 2014.
Przepis na idealizm
Katarzyna Michalak zwykle w swoich trylogiach obyczajowo-romansowo-przygodowych w pierwszym tomie pisze zgodnie z oczekiwaniami odbiorczyń i z panującymi akurat w czytadłach modami, w kolejnych – przeprowadza fabularne szaleństwa, które niby mają dostarczać adrenaliny, a jednak psują obrazki budowane na początku, przecząc ich wiarygodności. W trylogii kwiatowej takich błędów popełnia mniej – trzecia opowieść poziomem nie różni się od dwóch poprzednich, a w akcji mniej jest scen rodem z tanich romansów. Chociaż autorka nie rezygnuje z nich tak całkowicie
W „Przystani Julii” odbiorczynie przyjrzą się trzeciej sąsiadce, która za złe wybory z przeszłości otrzymuje właśnie surową baśniową karę. Julia mogła kiedyś poślubić miłość swojego życia, jednak zdecydowała się na małżeństwo z rozsądku i zakochała w pieniądzach. Teraz bogaty mąż wymienia ją na inną, a ukochana córka opowiada się po stronie tatusia. Jak pozostałe bohaterki, Julia przekonuje się, czym jest samotność. Opuszcza dom i wyrusza w Bieszczady. Gosia ponownie mierzy się ze swoimi traumami. Walczy o szczęście swojego nienarodzonego synka, musi zatem odzyskać siły i chęci do życia. Najwięcej jednak dzieje się u Kamili, pierwszej bohaterki. To jej zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo. Kamila nie wie, ile poświęci dla niej ukochany Łukasz, a skoro nie zna motywacji wybranka, podejrzewa go o romans. Przeżywa prywatne tragedie, nie mając pojęcia o nadchodzącej katastrofie. O tej wie jedynie wszechwładny narrator, który zdradza czasami emocje z niedalekiej przyszłości. Życie trzech bohaterek to nieustająca walka o normalność. Tyle tylko, że żadna z kobiet nie boryka się z tematami życiowymi, bliskimi czytelniczkom. Wydumane problemy stanowią raczej odskocznię od codzienności. Owszem, wszystkim paniom chodzi o miłość i poczucie bezpieczeństwa – ale żadna nie zatrzymuje się w sielance. Na to nie pozwoli autorka, wyraźnie zafascynowana przesadą. Katarzyna Michalak na początku przekonuje, że będzie prezentować zwyczajną obyczajówkę. Potem jednak górę bierze idealizowany romantyzm i burzliwość losów postaci – w efekcie miłość musi być na śmierć i życie, rozpacz bezgraniczna, a lęk graniczący z histerią. Kobiety u Katarzyny Michalak wyolbrzymiają każdą sytuację, żeby udowodnić, że z każdą mogą sobie poradzić. W „Przystani Julii” też serca pękają co kilkanaście stron – ale przecież ta autorka przyzwyczaiła już do tego swoje odbiorczynie – i z przymrużeniem oka traktuje się kolejne sensacje.
Gdyby jednak odrzucić hiperbole, okazuje się, że Michalak pisze o tęsknotach i nadziejach swoich czytelniczek. Zapewnia im przerobioną na powieść dla dorosłych baśń, w której – niezależnie od przygód – wszystko musi się jakoś ułożyć. Próbuje nadać kształt sennym marzeniom, eliminując rozmaite zwykłe troski: tu praca znajdzie się sama, ukochany – również. Przyjaciółki będą się wspierać niezależnie od okoliczności, drobne kłamstwa (urastające do rangi problemów) zawsze zostaną wyprostowane na czas. Michalak wprowadza w sielankowy świat problemy zastępcze, ogromne, za to nierealne. To dlatego jej powieści czyta się lekko i dla samej rozrywki. Naiwnej fabule towarzyszy bowiem zawsze ciepła narracja – i to ta narracja staje się prawdziwą wartością książki. Mimo wyolbrzymianych kłopotów na niewyobrażalną skalę, Michalak zyskuje naturalność rozmów czy samych opisów. Gdyby jeszcze opanowała skłonność do przesady i ciągłego wywracania świata bohaterów do góry nogami, mogłaby trafić do szerszego grona czytelniczek spoza masowej publiczności. „Przystań Julii” to powieść, która porządkuje rzeczywistość bezpośrednio pod marzenia bohaterek, kobiet obdarzanych już zaufaniem przez czytelniczki. Michalak pracowała nad tą książką bardziej niż nad zakończeniami innych swoich trylogii – i to widać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz