sobota, 27 grudnia 2014

Christian Dreller: Czy słonie boją się myszy? Historyjki dla ciekawskich dzieci

Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.

Zagadki

Seria „historyjek dla ciekawskich dzieci” rozwija się prężnie, a każdy kolejny tomik przynosi urozmaicenia formalne przy zachowaniu podstawowej edukacyjno-rozrywkowej idei. „Czy słonie boją się myszy” to już czwarta część cyklu. Tym razem opowiadaczem jest Christian Dreller (współautor dwóch pierwszych pozycji). Teraz Dreller rezygnuje z tematów ściśle naukowych, nie interesują go też kulinaria. W „Czy słonie boją się myszy” sięga po zagadnienia nurtujące najmłodszych, ale, jak się wydaje, rzadziej prezentowane w programach edukacyjnych czy na lekcjach. Tutaj Dreller na nowo zaczyna dziwić się zwykłemu światu – i próbuje obalać obiegowe poglądy i przyzwyczajenia.

Co ciekawe, Dreller w tej książce mniej miejsca poświęca na wyjaśnianie rzeczywistych odkryć i rozwiązań, bardziej za to skupia się na pokazywaniu błędów w powszechnych sądach. Sprawdza, dlaczego biedronki mają różną liczbę kropek, czy byki reagują na czerwoną płachtę, czy dżdżownice lubią deszcz i czy połknięta guma do żucia przyklei się do żołądka. Nawiązuje do motywów z klasycznych opowieści – przywołuje obraz wikingów, piratów czy Indian. Sięga też do typowych pogróżek rodziców – o tym, że czytanie przy słabym świetle psuje wzrok, a robienie zeza może poskutkować zezem na zawsze. W dwudziestu historyjkach mieści sporo podobnych zagadek. Pozwoli bohaterom je rozwiązywać, ale bez przeintelektualizowania i nadmiernych wyjaśnień. Nie odwołuje się tym razem do naukowych wywodów, raczej umożliwia dzieciom poznawanie przyczyn popularnych błędów. Zamiast skomplikowanego udowadniania prawdy wybiera więc autor po prostu rozprawianie się z potocznymi kłamstwami – to najmłodszym powinno wystarczyć.

Kilka razy Dreller zaskoczy małych odbiorców. Opowie na przykład o tym, że Ziemia nie ma idealnego kształtu, a frytki nie są tak niezdrowe, jak powtarzają rodzice. Podsunie swoim bohaterom nowe spojrzenia na najbliższe otoczenie i nauczy ich krytycyzmu w ocenianiu kolejnych opinii. Historyjki w tym tomie są dosyć zróżnicowane, Dreller nie posługuje się jednym wygodnym schematem, ale szuka różnych scenek czy sytuacji, które będą przyjemnie urozmaicać lekturę. Niby wiadomo, do jakiej puenty dąży – temat zaakcentowany jest zawsze w rozbudowanym tytule-problemie – ale dla dzieci rozwiązanie nie musi być oczywiste. Co więcej, nawet niektórzy dorośli mogą poczuć się zaskoczeni – w końcu Dreller obala mity, które oni chętnie powtarzają pociechom – dla zabawy lub dla spokoju, nie zastanawiając się nad edukowaniem najmłodszych. A Christian Dreller dobrze się bawi, wynajdując dla swoich postaci coraz to nowsze konteksty i zadania. W tej książce dzieci przeżywają sporo przygód – tłem wydarzeń staje się nie tylko dom lub szkoła. Akcja rozgrywa się na działce, na żaglówce, w pociągu, w młodzieżowym schronisku, w restauracji czy na łące. Nigdy nie wiadomo, dokąd autor przeniesie swoich bohaterów i… w którym momencie opowiadania to nastąpi. Dzięki temu dzieci zyskują dodatkowe niespodzianki.

Kilkulatki z kolejnych historyjek na własnej skórze przekonują się, jak zawiły jest świat – ale przy odkrywaniu prawdy całkiem nieźle się bawią. I to wartość, z której Dreller nie rezygnuje – nawet jeśli nieco ogranicza warstwę „naukową” swoich opowiadań. „Czy słonie boją się myszy” to lektura przynosząca maluchom odpowiedzi na rodzące się na co dzień pytania – ale też i zestaw opowiastek rozrywkowych, atrakcyjnych ze względu na doświadczenia bohaterów i ich rozległe zainteresowania. Nietendencyjne historyjki wpłyną na wyobraźnię odbiorców, zupełnie przy okazji czegoś ich jeszcze ucząc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz