Nasza Księgarnia, Warszawa 2014.
Życiowy wybór
Kilka lat temu ta powieść ukazała się w Naszej Księgarni pod innym tytułem, teraz powraca w wersji „filmowej” i z adnotacją „światowy bestseller”. Nic dziwnego, bo temat, który przedstawiła Gayle Forman w „Zostań, jeśli kochasz”, bardzo rzadko pojawia się w literaturze czwartej. Tu właściwie nie ma podtrzymywania stereotypów czy dopasowywania opowieści do wymagań czytelników: autorka nie zawiera z nimi żadnego paktu, nie chce, by mogli mieć jakikolwiek wpływ na bieg wydarzeń.
Po dwóch migawkach ze wstępu powieść zwalnia. Na początku jest całkiem sympatyczna rodzinna scenka: nawet Mia, lekko zdystansowana nastolatka, musi ulec jej urokowi. Tu miłość i zrozumienie pokonają wszelkie niesnaski. I migawka druga: wypadek samochodowy, widok zabitych rodziców i zakrwawionej bohaterki, która… ogląda samą siebie z niewytłumaczalnego zawieszenia. Odtąd tak właśnie Mia będzie prowadzić historię – obserwując z dystansu swoje ciało na szpitalnym łóżku i zanurzając się w retrospekcje. Wszystko po to, by na końcu podjąć jedną decyzję o odejściu lub pozostaniu wśród żywych.
Mia nie należy do specjalnie uczuciowych nastolatek. Daleko jej do rozchichotanych przyjaciółek z powieści pop. Trzyma się na uboczu i chętnie chowa za muzyką: gra na wiolonczeli daje jej poczucie wolności. Mia gra muzykę poważną, jakby na przekór rodzicom (jej tata to były punk) i… chłopakowi – Adam należy do punkrockowej kapeli. Bohaterka unika konfrontacji, nie manifestuje buntu nastolatki, chociaż czasem stosuje bierny opór i czeka aż jej problemy w magiczny sposób rozwiążą się same. To Adam uczy ją czułości i zaufania, otwiera na coraz to nowe doznania. Związek Mii i Adama wydaje się dojrzalszy niż typowe obrazki z pierwszych zauroczeń nastolatek. A jednocześnie Forman unika roztkliwiania się i czułych westchnień. Mia w opowieściach o Adamie bywa racjonalna a nawet szorstka, chłodna i rzeczowa. To ciekawe – bo inne od schematu – podejście. Zresztą teraz bohaterkę zajmuje inna kwestia.
W „Zostań, jeśli kochasz” do pogrążonej w śpiączce bohaterki przybywają dziadkowie, przyjaciele i znajomi rodziców. Mia obserwuje ich działania i często pogrąża się we wspomnieniach. To metoda na zaprezentowanie przybyłych i zbudowanie w oczach czytelników więzi z nimi. Mia nie stosuje zasad chronologii, opowieść składa z luźnych skojarzeń, przetykając je relacjami z tego, co właśnie dzieje się w szpitalu. Nie zastanawia się nad tym, co czeka ją po drugiej stronie, nie myśli też o przyszłości – ta powraca tylko w retrospekcjach, jako źródło skrzętnie skrywanych zmartwień. Gayle Forman chce wprawdzie zaznaczyć, jaką wartością jest życie, ale nie zamierza do tego nikogo nachalnie przekonywać. Nie chce też, żeby powieść została przesiąknięta poczuciem straty lub żałoby. Na to na razie nie ma miejsca.
Historia prowadzona z nietypowej perspektywy to zaledwie jeden z argumentów przemawiających za tą lekturą. Forman zapewnia interesującą galerię postaci, odejście od powtórzeń scenariuszowych i niemal bezemocjonalny język książki, która w podskórnej warstwie od emocji aż kipi. Gayle Forman nie wykorzystuje tematu śmierci do uzyskiwania łatwych wzruszeń czytelników, rezygnuje również z pouczeń. Mia to bohaterka, która rzadko wpasowuje się w portret przeciętnej nastolatki – ale jej opowieść jest niezwykła paradoksalnie za sprawą zwykłego wypadku drogowego. Forman uniknęła banału i przewidywalności, czym przekona do siebie nie tylko nastolatki. „Filmowa” okładka tylko zwiększy grono odbiorców tej ważnej historii.
Właśnie mam w planach tę książkę, a potem film :)
OdpowiedzUsuń