Znak, Kraków 2014.
Przygody braci
Marcin Wicha ma poczucie humoru i pamięta, co bawiło go najbardziej w dziecięcych lekturach. To daje się zauważyć w tomie „Bolek i Lolek. Genialni detektywi. Tym razem bohaterowie bajki powracają w wakacyjnej historii quasi-śledczej i będą rozśmieszać małych odbiorców co chwilę. Bolek i Lolek nieźle rozrabiają. Najlepszy dowód, że z obozu zostali wyrzuceni już pierwszego dnia. To powód, dla którego wakacje spędzić mają w cichym i spokojnym miejscu, u cioci Ali. Jedynym urozmaiceniem mieszkania tutaj jest oryginalny jadłospis. Ciocia Ala stale eksperymentuje ze smakami konfitur i propozycje, jakie podsuwa dzieciom, dorosłych czytelników doprowadziłyby do mdłości. Małym spodoba się natomiast nonsens podobnych zestawień.
Bolek i Lolek zakładają biuro śledcze i reklamują swoje usługi wśród mieszkańców miasteczka. Przy okazji pomagają wyjaśnić część zagadek, zyskują mapę skarbów, stają oko w oko z wielkim dzikiem i spotykają panią Komarellę Ops, która zajmuje się spowalnianiem akcji i odpowiada za opisy przyrody w książkach. Zyskują też sojuszniczkę w przygodach, niejaką Polę Smok, zbieraczkę kapsli. Nie da się ukryć, w „Genialnych detektywach” akcji jest wiele. W odróżnieniu choćby od Martina Widmarka, Marcin Wicha nie koncentruje się na schematach śledztw kryminalnych. Nie idzie też w ślady Grzegorza Kasdepke – wyzwania detektywistyczne służą u niego rozrywce a nie pouczaniu dzieci. Zamiast więc analizować przesłanki i zastanawiać się nad rozwiązaniami, mali czytelnicy Wichy będą cieszyć się lekturą – wartką i pomysłową.
Wicha wykorzystuje istnienie znanych postaci, nie musi więc ich przedstawiać ani odmalowywać charakterów, od razu może przejść do sedna, czyli do szeregu zabawnych ciekawych wydarzeń. Rozbudza ciekawość od pierwszej strony, kiedy nie chce zdradzić przyczyny usunięcia chłopców z obozu. Potem wszystko dzieje się coraz szybciej i coraz intensywniej. Wicha zwraca się czasem bezpośrednio do czytelników, tworzy bardzo krótkie i dynamiczne rozdziały, a po każdym zapowiada, co będzie w następnym odcinku (a zapowiada ze śmiechem, tak, że każdy chce to sprawdzić). Drwi sobie z formy, bawi się słowami (Wielka Kapiąca Klątwa Hydrauliczna!) i ogólnie bez przerwy dostarcza powodów do śmiechu. Dba o to, by za każdą scenką stało kolejne istotne dla fabuły wydarzenie. Lekko kpi sobie z bohaterów, dla których skarbem jest poklejony lodami o smaku „Nowość” strzępek mapy – ale traktuje też Bolka i Lolka z sympatią i zrozumieniem dla chłopięcego głodu przygody. Bolek i Lolek mają swoje wady oraz bogatą wyobraźnię. Są uosobieniem dziecięcych wybryków i szalonych wakacyjnych pomysłów. Na wakacjach mogą realizować marzenia o ciekawych przeżyciach, nie wiedzą, czym jest nuda. Wicha potrafi budować napięcie, a do tego jeszcze rozśmieszać. Cały czas angażuje dzieci tak, by nie zauważały nawet czasu spędzonego nad książką.
Nie trzeba nikogo przekonywać do wartości podobnych lektur rozrywkowych z literatury czwartej. Marcin Wicha wie, jak przyciągnąć maluchy do czytania i nie zniechęcać ich dydaktycznymi wstawkami. Proponuje im bajkę utrzymaną w rytmie kreskówek, ale też mocno nastawioną na autotematyzm. W ten sposób zyskuje dwie możliwości zainteresowania dzieci tekstem. Istnieje jako autor, ale nie przyćmiewa znanych bohaterów. Nie ingeruje też w przesłania „Bolków i Lolków” tak, że nie wzbudzi sprzeciwu ceniących sobie urok dawnych dobranocek. Przy tej książce uśmieją się i dzieci, i ich rodzice. „Bolek i Lolek. Genialni detektywi” to mistrzowska kontynuacja przygód sławnych braci. A dla Wichy też kolejna okazja do popisania się nieprzeciętnym poczuciem humoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz