Zysk i S-ka, Poznań 2014.
Poszukiwanie skarbów
Tęsknota za dziecięcymi zabawami w poszukiwanie skarbów co pewien czas powraca w obyczajowych powieściach. Z reguły chodzi wówczas o połączenie raczej bezbarwnej teraźniejszości z przeszłością pełną fantastycznych przygód i pobudzających wyobraźnię tajemnic. Odwołania do bliższej i dalszej historii służą ożywieniu akcji, są również szansą na uatrakcyjnienie losów postaci. Z tego założenia wychodzi Joanna Jurgała-Jureczka, kiedy swoją bohaterkę wysyła w jej rodzinne strony, do Brzozowa.
Justyna przez najbliższy rok ma się opiekować swoimi chrześniakami. Otrzymuje też posadę w miejscowym oddziale muzeum i chociaż jest przekonana co do tymczasowości tego zajęcia, mocno angażuje się w sprawy lokalnej społeczności. Stopniowo poznaje problemy kolejnych mieszkańców, dzięki chrześniakom zanurza się w przyziemną codzienność. Ale jest tu też odrobina metafizyki: bohaterka może rozmawiać z duchem hrabiny, co sprawia, że jeszcze chętniej zagłębia się w odkrywanie tajemnic przeszłości. Małe muzeum potrzebuje rozgłosu – szansą na ożywienie sennej atmosfery staje się niespodziewane znalezisko, prawdziwy skarb.
„Tajemnice prowincji” rozwijają się niespiesznie. Autorka bardzo skupia się na prezentowaniu codziennych spraw, którymi żyje społeczność. Raz pokazuje postawy dzieci (świeżo upieczonego ucznia i zbuntowanego, coraz bardziej samodzielnego nastolatka), raz przedstawia sprawy nauczycieli. Pochyla się nad przedstawicielami różnych zawodów, chce jak najdokładniej przybliżyć czytelnikom specyfikę miejsca. Nie pozwala Justynie na okazywanie wyższości: ta przybyła z Krakowa historyk sztuki jest jednocześnie córką pani burmistrz, ale to wszystko nie ma znaczenia, gdy sympatycznych znajomych spotyka jakakolwiek krzywda. Justyna próbuje wtopić się w otoczenie, w czym bardzo pomaga jej zamiłowanie do historii.
Autorka w tej powieści często wybiera opisy lub dialogi o niewielkim w szerszej perspektywie znaczeniu. Drobnymi wymianami zdań wypełnia czas – przy okazji ukazuje mentalność postaci i ich charaktery. Nie stara się na siłę puentować kolejnych scenek. Lekturowe napięcie ma zapewnić wprowadzana stopniowo tajemnica. Ingerencje istot z zaświatów dodają opowieści nieco emocji, ale podstawowym źródłem wrażeń jest historia miejsca. Jurgała-Jureczka odwołuje się do prawdziwej historii, kilka opowieści wplata w swoją narrację. Wie, że teraźniejszość będzie tylko tłem dla pałacowych odkryć. Takie pożenienie powieściowej fikcji z prawdą ma na celu uszlachetnienie historii. „Tajemnice prowincji” przypominają o bliskości prawdziwych skarbów, o ożywającej ciągle przeszłości i o tajemnicach dostępnych na wyciągnięcie ręki. Justyna zdaje sobie sprawę z istnienia podobnych niespodzianek – dla odbiorców ma to być przeżycie obiecujące przygodę.
Jurgała-Jureczka pisze w sposób bardzo stonowany. Tutaj nawet kiedy bohaterowie przeżywają silne emocje, nie dają się im ponieść, bo ważniejsze od uczuć są fakty. Nie ma możliwości przejścia od wydarzeń do wrażeń – dialogi pełnią więc przeważnie funkcję informacyjną. Autorka znajduje inny pomysł na realizację modnego w obyczajówkach nurtu ucieczki z wielkiego miasta. Jest bardziej dyskretna w dziedzinie ewentualnych przeżyć sercowych, za to rekompensuje to sobie uruchamianiem prawdziwych sekretów. W jej wykonaniu poszukiwanie skarbów może nie budzi silnych przeżyć u bohaterów i odbiorców, za to okazuje się zadziwiająco skuteczne. „Tajemnice prowincji” to zatem obietnica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz