Jaguar, Warszawa 2014.
Przeciwieństwa
Cora Carmack nie pisze powieści erotycznych. Proponuje swoim odbiorcom lekkie i zabawne obyczajówki mocno nasycone zmysłowością, ale atrakcyjne choćby ze względu na same pomysły fabularne. Po „Czymś do stracenia” przyszedł czas na „Coś do ukrycia” i nawet jeśli pierwsza książka tej autorki nie wszystkich przekonała (ze względu na idealizowanie uczucia), druga zyska wielu fanów. Carmack powraca do bohaterów już znanych. Bliss ma właśnie zostać narzeczoną Garricka – a to fatalna wiadomość dla jej wiernego przyjaciela. Cade zdobył się na odwagę, wyznał swoje uczucia dziewczynie i dowiedział się, że się spóźnił, a drugiej szansy nie dostanie. Może dlatego decyduje się pomóc Max.
Bo właściwą bohaterką książki „Coś do ukrycia” jest Max, Mackenzie. Zbuntowana od trzynastego roku życia wygląda jak przedstawicielka subkultury. Jej ciało pokryte jest tatuażami, włosy ma ufarbowane na ogniście czerwony kolor. Max to wokalistka niszowego zespołu i autorka piosenek – dorabia sobie w salonie tatuażu i jako tancerka erotyczna. Robi wszystko, żeby odróżniać się od zmarłej w wypadku samochodowym siostry. Ale przed rodzicami Max udaje dobrą córeczkę, przynajmniej na ile może. Wie, że nie akceptują jej pomysłów i wyborów, więc zasłania tatuaże i wymyśla kolejne kłamstwa. Na przykład to o idealnym chłopaku poznanym w bibliotece. Nie wie, że rodzice lada chwila pojawią się przy niej, chcąc poznać wybranka. Musi zatem poprosić o pomoc nieznajomego spotkanego w kawiarni. A Cade zgadza się na nietypową rolę.
„Coś do ukrycia” to kolejna opowieść, której finał można przewidzieć – ale i w której fabularne meandry wynagradzają scenariuszową koleinę. Cade okazuje się facetem idealnym: zawsze wie, jak się zachować, jest inteligentny, dowcipny, wyrozumiały i czuły. Kompletnie nie pasuje do pogubionej Max. Dziewczyna nie chce angażować się w związek z facetem doskonałym, nie czuje się dość dobra dla niego. Tak rozpoczyna się najdziwniejsza przygoda. Cade i Max do tej pory funkcjonowali w dwóch różnych światach, mają różne poglądy na życie i mocno pogmatwaną przeszłość. Cora Carmack niby pisze powieść z nutą erotyzmu, ale naprawdę dużo bardziej koncentruje się na uczuciach. Max i Cade na zmianę prowadzący relację analizują własne postawy bardzo trafnie. Czytelnicy dowiedzą się z tych wiwisekcji nie tylko, gdzie leży źródło ich problemów, ale też jak rozterki odbijać się mogą na zachowaniach. Cora Carmack uczy wyczulenia na potrzeby drugiej osoby, pozwala bohaterom na bardzo trafne autoanalizy. Sam związek nie należy do bardzo odkrywczych, nie zdarzy się tu wiele oryginalności. Ale w zestawieniach emocji Carmack jest mistrzynią – udowadnia to po raz drugi.
W książce ciekawe są również sposoby pogodzenia się ze stratą. Pojawia się tu Milo, sąsiad i przyjaciel Cade’a. Ma on niekonwencjonalne metody udzielania pomocy w sprawach sercowych, ale dokonuje celnych obserwacji i potrafi wcielić w życie najbardziej nierealne plany. Nie występuje tu w roli mędrca (raczej imprezowicza) i pełni rolę drugoplanową, ale kiedy się już pojawi, warto go posłuchać.
Cora Carmack uwielbia komplikować życie swoim bohaterom, a w tomie „Coś do ukrycia” czyni to ze sporą dozą znajomości psychologicznych zawirowań. Jej bohaterowie stają się ważni, nawet gdy okazują się kompletnie oderwani od rutyny. To sprawia, że książki Carmack są tak ciekawe. To i dobra narracja, bo autorka wszystkie uczuciowe powikłania bezbłędnie ubiera w słowa. Dla czytelników ma historię o tym, że każdy zasługuje na szczęście – reszta to już kwestia udanej realizacji. „Coś do ukrycia” to książka napisana z humorem i bez oglądania się na literackie przyzwyczajenia.
Może jak nadarzy się okazja... :)
OdpowiedzUsuń